Resort edukacji zamierza – na prośbę związków – poruszyć temat wzrostu płac nauczycieli w przyszłym roku. A przy okazji zreformować system ich wynagradzania. Na wniosek minister edukacji Anny Zalewskiej przy Radzie Dialogu Społecznego powołany zostanie doraźny zespół problemowy ds. wynagrodzeń nauczycieli. W przeszłości podobne zespoły były już tworzone i obradowały latami.
Wprawdzie kompromis wypracowany między oświatowymi związkami a przedstawicielami samorządów nie stał się obowiązującym prawem, ale za sukces można uznać już samo przygotowanie projektu nowelizacji Karty nauczyciela. Co nie zmienia faktu, że ostatecznie wylądował on w koszu.
Problemy już na wstępie
Zdaniem minister Zalewskiej ewentualne zmiany powinny być uzgodnione przede wszystkim w środowisku nauczycielskim, a niekoniecznie z samorządowcami. Związkowcy mają na ten temat inne zdanie. – Przecież o reformie dotyczącej wynagrodzeń dla nauczycieli powinniśmy rozmawiać z pracodawcami oświaty, czyli samorządowcami. A tych w radzie jak dotąd nie ma – zwraca uwagę Ryszard Proksa, przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”, który obawia się, że rząd gra na czas. – Gdyby miał pieniądze na podwyżki, to nie mydliłby nam oczu zespołami – dodaje.
Podobnego zdania jest Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Pani minister nie doczytała ustawy o Radzie Dialogu Społecznego, w której są już ustalone skład i zespoły. Taka dyskusja może się odbyć co najwyżej podczas grupy roboczej przy MEN, ale nie w ramach wspomnianej ustawy – komentuje. Deklaruje jednak wolę współpracy.
Szukając kompromisu
ZNP już zbiera podpisy pod projektem ustawy wprowadzającej bezpośrednie wynagradzanie nauczycieli z budżetu centralnego. Samorządy ograniczyłyby się w takim wypadku tylko do zadań własnych, czyli m.in. utrzymania budynków i dowożenia dzieci. Ale Anna Zalewska nie chce się na to zgodzić.
Nauczycielska Solidarność uważa, że kompromis z samorządami jest możliwy. I proponuje zwiększenie udziału płacy zasadniczej w ogólnej pensji pedagogów z 62 do 70 proc. Inny jej postulat dotyczy zdefiniowania na nowo pojęcia średnich płac nauczycieli. – Obecnie mówi się, że ci z najwyższym stopniem awansu zarabiają 5 tys. zł brutto, ale tak naprawdę płacy w tej kwocie jest 2/3. Pozostałe elementy to odprawy i inne świadczenia, które nie trafiają do każdego, co zaciemnia obraz – mówi Ryszard Proksa.
Zwiększenia pensji zasadniczej domaga się także ZNP, przy czym skłonny jest zrezygnować z kilku dodatków. Tak aby w ostatecznym rozrachunku uprościć płace, ale nie z uszczerbkiem dla ogólnego wynagrodzenia nauczycieli.
Dodatkowy postulat, jaki się przewija wśród związkowców, jest związany z podwyżką wynagrodzeń od stycznia 2017 r. – Chcemy, aby było to co najmniej 10 proc. – deklaruje twardo Broniarz. Jeszcze wyższe żądania ma oświatowa Solidarność. – Za brak podwyżek i waloryzacji w ostatnich latach należy się nam rekompensata w postaci 20-proc. wzrostu płac – mówi wprost Ryszard Proksa. I dodaje: – Nie zgadzamy się na mydlenie nam oczu kolejnymi dodatkami do pensji, bo takie propozycje na spotkaniu w MEN się pojawiały.
Samorządy chcą zmian
Gminy na całą dyskusję patrzą ze zdumieniem i przestrzegają, że pozostawienie systemu płac w dotychczasowym kształcie pogorszy ich sytuację finansową. Postulują rezygnację z jednorazowego dodatku uzupełniającego, obowiązku zapewniania średnich płac i niektórych składników wynagrodzeń. Kością niezgody jest też finansowanie przez nie urlopu dla poratowania zdrowia. Uważają, że świadczenia z tego tytułu powinien wypłacać ZUS.
Wśród samorządowców nie brakuje za to zwolenników zwiększenia pensum. Przestrzegają przed pochopnym podważaniem pensji zasadniczych nauczycieli, bo wtedy musiałyby więcej łożyć na dodatki motywacyjne. A wszytko po to, aby został zrealizowany obowiązek zapewniania nauczycielom średnich płac.
– Zmiany w Karcie nauczyciela w zakresie wynagrodzenia są konieczne, bo nie przystają do obecnych realiów – przekonuje Marek Olszewski, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. Dodaje, że jeśli budżet państwa jest w stanie sfinansować pensum dydaktyczne, urlopy dla poratowania zdrowia i wiele innych zawartych w tej ustawie zapisów, to samorządowi nic do tego. – Jeśli jednak kasjerem mają być niezmiennie gminy, to muszą być one traktowane jako równorzędny partner rozmowy o Karcie nauczyciela – kwituje.
Z kolei Grażyna Burek, pełnomocnik prezydenta Katowic ds. edukacji, uważa, że należy dyskutować nie tylko o zmianach systemu wynagradzania nauczycieli, lecz także innych aspektach karty. I zaznacza, że Unia Metropolii Polskich swoją opinię w tej sprawie przedstawiła ministerstwu już na początku tego roku.

Samorządy obawiają się, że dyskusja nad zmianami płacowymi nauczycieli może się nie skończyć zmianą w prawie. MEN jednak przekonuje, że wypracowany kompromis z nauczycielami będzie uwzględniany przy ewentualnej nowelizacji przepisów.