PiS nie wprowadzi szybko radykalnych reform w szkolnictwie wyższym. Na początek ruszą bowiem tylko te, które nie zaszkodzą finansom państwa.
Akademicy oczekują zmian / Dziennik Gazeta Prawna
Więcej pieniędzy na naukę, wzmocnienie praw pracowniczych na uczelniach, przywrócenie studiów pięcioletnich. To tylko niektóre obietnice PiS z kampanii wyborczej dla szkolnictwa wyższego. W pewnym momencie PiS tak się zagalopował, że obiecywał przedstawicielom środowiska akademickiego dosłownie wszystko. Jednak ich spełnienie, o ile do niego dojdzie, przeciągnie się w czasie.
Krytyczny stan
„Od 2007 roku, kiedy władzę w Polsce przejęła koalicja PO-PSL, nakłady na szkolnictwo wyższe systematycznie maleją. Spadły z 1,1 proc. PKB do 0,79 proc. Z równie dramatyczną sytuacją mamy do czynienia, jeśli chodzi o wydatki na naukę, bowiem w chwili obecnej wydawane jest około 0,39 proc. PKB. PO-PSL swą polityką doprowadziły do diametralnego obniżenia poziomu nauczania. W Europie Zachodniej nakłady finansowe na wykształcenie jednego studenta są czterokrotnie wyższe, a w Stanach Zjednoczonych ośmiokrotnie. Pilną sprawą jest odwrócenie panującego trendu i to zarówno jeśli chodzi o naukę, jak i szkolnictwo wyższe. Polska zobowiązała się do osiągnięcia w roku 2020 nakładów na naukę na poziomie 3 proc. PKB. Jeśli zaś chodzi o samo szkolnictwo wyższe, przyjmuje się konieczność powrotu do finansowania na poziomie co najmniej 1,1 proc. PKB”. Tak diagnozuje stan szkół wyższych PiS. Mimo tej katastrofalnej wizji nie zamierza na początku wprowadzać radykalnych reform.
– Zaczniemy od zmian, które nie powodują skutków dla budżetu państwa – informuje prof. Włodzimierz Bernacki, poseł PiS. – Skupimy się najpierw na korekcie reform przeprowadzonych przez obecny rząd – mówi.
Co PiS będzie naprawiał? Chce zacząć od przepisów dotyczących tytułu i stopnia naukowego. Obecny bowiem stan prawny prowadzi do ich deprecjacji, dlatego niezbędne jest cofnięcie wszystkich szkodliwych zmian wprowadzonych w ciągu ostatnich ośmiu lat. Na pierwszy ogień ma pójść przywrócenie wykładu habilitacyjnego (teraz można przyznać habilitację, nie widząc na oczy kandydata). PiS zlikwiduje możliwość zdobycia doktoratu bez magisterium (obecnie taką możliwość mają laureaci Diamentowego Grantu). Ma też zamiar wycofać zapisy mówiące o tym, że na uczelni do minimum kadrowego zamiast doktora można wliczyć dwóch magistrów, a zamiast profesora – dwóch doktorów.
Partia zamierza także szybko się zająć sprawami pracowniczymi – chce umożliwić związkom działającym na uczelniach zawieranie ponadzakładowych układów zbiorowych pracy z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego. – Taka opcja była zawarta w ustawie – Prawo o szkolnictwie wyższym, ale obecny rząd ją zlikwidował – mówi Janusz Szczerba, wiceprezes Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Wyjaśnia, że przecież trzy czwarte środków dla uczelni publicznych pochodzi z budżetu państwa. Ich głównym reprezentantem jest minister, dlatego to z nim powinny być ustalane jednolite dla wszystkich zasady zatrudnienia w tych szkołach wyższych.
– Tymczasem resort twierdzi obecnie, że nie jest pracodawcą i odsyłało nas do Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, ale ta reprezentuje tylko niektóre uczelnie. My natomiast chcemy, aby zasady wynagradzania czy zawierania umów dotyczyły wszystkich szkół, to pozwoliłoby wyeliminować śmieciówki. Nie ma powodu, aby niektórzy nauczyciele akademiccy byli dyskryminowani – tłumaczy Janusz Szczerba.
PiS ma również w planach zmianę struktury studiów. Jedyną z ważniejszych jest ta, która dotyczy przywrócenia pięcioletniego kształcenia, czyli wprowadzenia systemu tzw. 5–2. Obecnie przeważająca liczba kierunków studiów jest prowadzona w systemie bolońskim, czyli trzyletnich pierwszego stopnia (np. licencjackich) i dwuletnich drugiego stopnia (np. magisterskich). Po zmianie każdy byłby przyjmowany na pięcioletnie kształcenie, ale mógłby zakończyć studia, broniąc np. licencjat po trzech latach nauki.
– Wiele mówi się o tym, że obecnie studia trzyletnie nie dają pełnego wykształcenia i uzasadnione byłoby przywrócenie pięcioletniego kształcenia, ale ponowne wprowadzenie pięcioletnich studiów wymaga gruntownej analizy. Przecież system boloński lub przynajmniej dwustopniowy jest stosowany na świecie i musimy brać to pod uwagę – mówi Piotr Pokorny, ekspert Instytutu Rozwoju Szkolnictwa Wyższego.
Zawiedzone środowisko
Informacjami o tym, czym w pierwszej kolejności ma zamiar się zająć PiS, rozczarowane jest środowisko akademickie.
– Oczekujemy zrealizowania złożonych nam deklaracji. Mogę tylko mieć nadzieję, że następny rząd nie wejdzie w buty poprzedników i zmieni politykę wobec uczelni – mówi Aleksander Temkin, przewodniczący Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej.
I przypomina pięć celów strategicznych dla nauki i szkolnictwa wyższego, co do realizacji których komitet porozumiał się z przedstawicielami zespołu parlamentarnego PiS ds. nauki jeszcze przed wyborami (patrz infografika). Jednym z nich jest zwiększenie budżetu na naukę już na 2016 r. o 0,15 proc.
– Od ich realizacji zależeć będą w przyszłości nasze relacje. Polskiej nauce potrzebna jest systemowa zmiana. A czas nagli. Nie wkładamy jeszcze zegarka na rękę, bo trzeba dać nowej władzy czas na ukonstytuowanie. Jednak za półtora, dwa miesiące zaczniemy odliczanie. Liczymy na to, że do początku stycznia odbędzie się spotkanie, na którym omówimy realizację celów – wskazuje Aleksander Temkin.
W pierwszej kolejności akademicy oczekują zmiany zasad dotowania uczelni.– Powinna być uniezależniona od liczby studentów – wyjaśnia Aleksander Temkin.
Po drugie, uczelnie powinny być motywowane do tworzenia etatów badawczych. Obecnie mają taką możliwość, ale rzadko z niej korzystają, z uwagi na to, że wolą, aby pracownik pełnił funkcję przede wszystkim dydaktyczną. – Podwyższenie wskaźnika w algorytmie za zatrudnianie pracowników badawczych zachęciłoby uczelnie do tworzenia takich miejsc pracy – uważa Temkin.