Jeżeli ktoś poprawia maturę, powinien zdawać ten egzamin zgodnie z obowiązującą w danym momencie podstawą programową - mówi w wywiadzie dla DGP Dr Dominika Hapka-Żmich, właściciel Centrum Edukacyjnego Maturita
Czy między arkuszami maturalnymi dla młodszych i starszych roczników są duże różnice? Czy egzamin dla osób poprawiających w tym roku maturę był nieporównywalnie trudniejszy?
Tak. W tym roku, pierwszym roku tzw. nowej matury, problem ten szczególnie uwidocznił się na arkuszach z biologii i chemii. Wielu ubiegłorocznych absolwentów poświęciło cały rok tylko na to, aby przygotować się do matury jeszcze raz, podwyższyć wyniki i spełnić ostatecznie swoje marzenia np. o medycynie. Niestety, arkusze nowej i starej matury znacznie różniły się poziomem trudności.
Zdaniem Centralnej Komisji Egzaminacyjnej arkusze się różniły, bo uczniowie kończący w tym roku szkołę średnią byli przygotowywani do matury zgodnie z inną podstawą programową.
Różnice w podstawach programowych, np. dla biologii czy chemii, są naprawdę niewielkie. W związku z tym nie można zakładać, że powodem dużo niższych wyników dla starej matury jest wyłącznie różnica w programie. Mogę odnieść się tu do poziomu wiedzy i uzyskanych na egzaminie maturalnym wyników uczestników naszych kursów. Odnotowaliśmy wśród uczniów nowej podstawy programowej bardzo wysokie wyniki z biologii i chemii (bardzo dużo wyników w granicach 85–95 proc.). Uczniowie poprawiający np. biologię lub chemię, napisali swoją starą maturę o około 5-10 proc. słabiej. Wiem, że ci uczniowie byli przygotowani bardzo dobrze, mieli znacznie większą wiedzę (bo poświęcili o rok więcej czasu na jej zdobycie) i uważam, że gdyby otrzymali na maturze nowy arkusz – prawie wszyscy z nich napisaliby maturę na 95–100 proc. I tym samym mieliby zagwarantowane miejsce na medycynie już w pierwszej turze rekrutacji.
Jak można rozwiązać ten problem?
Każdy okres przejściowy powoduje pewne zawirowania i niesprawiedliwości. Moim zdaniem rozwiązanie tego problemu jest bardzo proste. Jeżeli ktoś poprawia maturę, ponieważ nie dostał się na zamierzone studia w naborze ze swoim rocznikiem – powinien zdawać egzamin maturalny zgodnie z obowiązującą w danym momencie podstawą programową. Wówczas każdy miałby równe szanse. Czy maturzyści będą ubolewać nad tym, że muszą przygotowywać się do egzaminu według innej podstawy programowej? Porównując program i arkusze nowej i starej podstawy – nie sądzę. Ta problemowa sytuacja nie będzie trwała już długo, bowiem od 2019 r. matura będzie ujednolicona. Chyba że znów czeka nas kolejna reforma i historia będzie się powtarzać. A powrót do egzaminów wstępnych na studia? Cóż, ujednolicenie matury spowoduje brak konieczności wprowadzania egzaminów wstępnych.
Zdaniem niektórych tylko powrót do jednolitych, corocznych egzaminów wstępnych na studia rozwiązuje problem nieporównywalności matur.
Niezależnie od tego, czy kryterium naboru na studia byłby wynik egzaminu maturalnego, czy wynik egzaminów wstępnych – osoby, które zdawały maturę wiele lat temu, bez gruntownego przygotowania praktycznie nie mają szans. W związku z tym to, czy przyszły student przygotowuje się do matury, czy do egzaminów wstępnych, tak naprawdę nie ma większego znaczenia. Jedynym plusem egzaminów wstępnych byłby brak ciągłego podwyższania progów rekrutacyjnych, np. na medycynie. Wiele osób poprawia w danym roku tylko jeden przedmiot maturalny, uzyskując sumarycznie po 2–3 latach bardzo wysokie noty. Coroczne egzaminy wstępne zlikwidowałyby zjawisko pompowania wyników matury z roku na rok.