Tylko duże miasta planują szukać miejsc dla maluchów w prywatnych przedszkolach. Małe gminy nie zamierzają skorzystać z tego rozwiązania. Ich zdaniem wystarczą miejsca zwolnione przez 6-latki.
Rząd nałożył na gminy obowiązek przyjmowania od września 2015 r. wszystkich czterolatków. Jednostki, którym będzie brakowało miejsc, powinny rozpisać specjalny konkurs ofert dla niepublicznych placówek. W zamian otrzymają one 100, a nie jak obecnie 75 proc. dotacji, przy czym nie będą mogły pobierać wyższych opłat od tych, które są ustalone w publicznych przedszkolach.
– To jest ostatni dzwonek dla gmin, które nie mają odpowiedniej liczby miejsc dla czterolatkow, aby rozpisały konkurs na przystąpienie niepublicznych przedszkoli do powszechnej rekrutacji – apeluje Grzegorz Pochopień, dyrektor departamentu analiz i prognoz Ministerstwa Edukacji Narodowej (MEN).
Według niego może się okazać, że żaden podmiot nie przystąpi do tego naboru i wtedy jednostka będzie miała problem. – A przecież nagle nie zacznie budować nowych przedszkoli – dodaje.
DGP przeprowadził sondę w kilkudziesięciu samorządach. Okazuje się, że tylko duże miasta noszą się z zamiarem ogłoszenia konkursu. Żadna z tych jednostek nie ma jednak ustalonej konkretnej daty konkursu ani też określonych jego kryteriów. Brakuje też uchwał rad. Tymczasem procedura konkursowa trwa nawet kilka miesięcy, a rekrutacja do przedszkoli w niektórych gminach rozpocznie się już w lutym.

Niepełny wymiar

Z sondy wynika, że gminy, poza kilkoma dużymi miastami, nie chcą współpracować z prywatnymi placówkami. Co więcej, nie mają takich potrzeb. Przekonują, że zapewnią miejsca dzieciom we własnym zakresie. Ułatwią im to przepisy, które nakazują objęcie obowiązkiem szkolnym sześciolatków, które obecnie są w szkolnych zerówkach i w przedszkolach. Tymczasem w wielu miejscowościach dzieci uczęszczają do prywatnych placówek tylko dlatego, że nie było dla nich miejsca w samorządowych przedszkolach. Zdaniem ekspertów rodzice po wejściu w życie nowych przepisów będą rezygnować z prywatnej opieki (jest droższa od samorządowych o kilkaset złotych miesięcznie).
Na razie samorządy nie zauważają problemu. – Nie przeprowadzamy konkursu dla niepublicznych przedszkoli na przystąpienie do powszechnej rekrutacji, ponieważ wszystkie dzieci 4- i 5-letnie będą miały zapewnione miejsca w publicznych przedszkolach i oddziałach zerowych w szkole podstawowej – uspokaja Eugeniusz Jakubowski, kierownik referatu oświaty i kultury Urzędu Miasta Bielsk Podlaski.
Również w Białej Podlaskiej będą tworzyć miejsca dla dzieci w szkołach. Taki sam pomysł na rozwiązanie ewentualnego problemu z 4-latkami ma Ciechanów.
– Teoretycznie nie ma przeszkód prawnych, aby czterolatek trafił do oddziału przedszkolnego w szkole, ale z pewnością większy komfort byłby w odrębnych budynkach – zauważa Grzegorz Pochopień.

To początek problemów

Tymczasem obowiązek zapewnienia miejsc dla czterolatków może oznaczać, że w przedszkolach zabraknie miejsc dla trzylatków.
– Na bieżąco monitorujemy sytuację demograficzną i liczbę dzieci zamieszkujących na naszym terenie. Łącznie z niepublicznymi przedszkolami zapewniamy dodatkowo 200 miejsc dla przedszkolaków z innych sąsiednich gmin – zapewnia Stanisław Mościcki, zastępca prezydenta miasta w Głownie.
Nieco inaczej sytuacja wygląda w większych aglomeracjach. Tam samorządy otwarcie przyznają, że będzie potrzeba rozpisania konkursu. Nikt jednak z tym się nie spieszy, choć zgodnie z art. 13 ustawy z 3 czerwca 2013 r. o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. poz. 827) możliwość ogłaszania takich konkursów istnieje od 1 września 2013 r.
– Zamierzamy rozpisać konkurs dla niepublicznych przedszkoli na przystąpienie do powszechnej rekrutacji. Obecnie nie mamy jeszcze ustalonych zasad ani kryteriów dotyczących ofert – informuje Ewa Lemisiewicz z Miejskiego Zarządu Oświaty w Bielsku-Białej.
– Analizujemy planowaną sieć przedszkoli do stworzenia. Rozważamy zarówno wskazane ustawowe rozwiązanie, jak i tworzenie zespołów szkolno-przedszkolnych. Wszystko po to, by zapewnić miejsca wszystkim chętnym 4-latkom, a potem 3-latkom. We wrześniu musimy podjąć decyzję o przeprowadzeniu ewentualnych konkursów – przekonuje Piotr Kowalczuk, p.o. dyrektor Wydziału Rozwoju Społecznego Urzędu Miasta w Gdańsku.
Podobnie jest też w Krakowie. – Szacuje się, że po objęciu obowiązkiem szkolnym wszystkich dzieci 6-letnich, niezbędna liczba miejsc do utworzenia w ofercie przedszkoli samorządowych wyniesie około 2 tys. Biorąc pod uwagę zrealizowane i planowane inwestycje, liczba ta zostanie pomniejszona o przygotowane 925 miejsc. Docelowo konieczne będzie utworzenie jeszcze 1075 – wylicza Jan Machowski, p.o. kierownik biura prasowego Urzędu Miasta w Krakowie.
Dodaje, że gmina dopiero rozpoczęła pracę nad projektem stosownej uchwały. Planuje także cykl spotkań z podmiotami prowadzącymi niepubliczne placówki.
Kłopoty z realizacją przepisów będzie miała też Bydgoszcz. – W przedszkolach możemy zapewnić ponad 5 tys. miejsc. Nawet wykorzystując 1,1 tys. dodatkowych miejsc w szkolnych oddziałach przedszkolnych, nie będziemy w stanie zagwarantować ich wszystkim 4-latkom w placówkach prowadzonych przez miasto. Dzieci w wieku 4 i 5 lat będzie ok. 7 tys. Będziemy musieli przeprowadzić otwarty konkurs ofert skierowany do przedszkoli niepublicznych – podlicza Magdalena Buschmann z wydziału edukacji Urzędu Miasta w Bydgoszczy. – Obecnie jesteśmy w fazie wstępnej. Przygotowujemy analizę demograficzną. Prace nad regulaminem konkursu rozpoczną się w termie późniejszym (przełom sierpnia i września) – dodaje.
Eksperci przestrzegają przed bagatelizowaniem przez gminy obowiązku zapewnienia miejsca dla czterolatków, a później – od 2017 r. – również trzylatków.
– Takim gminom pomniejszymy dotacje o te dzieci, dla których nie znajdzie się miejsce w placówkach. Rodzic będzie mógł się odwołać od wyników rekrutacji do sądu administracyjnego, który i tak nakaże samorządowi znalezienie w swoich placówkach miejsca dla tego dziecka – wyjaśnia Grzegorz Pochopień.
Podkreśla, że opiekun nie będzie mógł jednak protestować, jeśli samorząd wskaże przedszkole, które znajduje się np. na drugim końcu miasta od miejsca zamieszkania malucha.

Prywatni czekają

Z kolei samorządy są też skazane na łaskę niepublicznych przedszkoli, bo tym może nie opłacać się przystępowanie do konkursu. Z drugiej jednak strony z pewnością część opiekunów zrezygnuje z nich, bo będą znacznie droższe. W efekcie tylko najlepsze utrzymają się na rynku.
– Ogromnie żałuję, że gmina nie chce z nami rozmawiać na ten temat organizacji konkursu. My jesteśmy przedszkolem pozytywnego wyboru, czyli rodzice wybierają nas dobrowolnie, a nie z powodu braku miejsc. Nie będziemy zabiegać o przystąpienie do powszechnej rekrutacji – twierdzi Marta Kułaga, dyrektor Przedszkola Niepublicznego „Krasnal” w Krakowie.
Według niej prywatne placówki będą przystępowały do konkursów, jeśli radni umożliwią im wydzielenie jednego, ewentualnie dwóch oddziałów dla dzieci z powszechnej rekrutacji. MEN jednak stanowczo sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu. Nie chce żeby w prywatnym przedszkolu była część dzieci, których rodzice płacą wysokie czesne i dlatego mają więcej zajęć, a pozostałe maluchy są tego pozbawione.