Związek Nauczycielstwa Polskiego organizuje protest pedagogów. Nie powinien on jednak sparaliżować pracy w placówkach.
Dziś zarząd krajowy Związku Nauczycielstwa Polskiego podejmie decyzję, czy zapowiadany przez organizację na marzec strajk będzie miał charakter generalny, czy też rotacyjny (czyli w różnych terminach w wybranych placówkach). Z naszych informacji wynika, że związkowcy opowiadają się za generalnym strajkiem w całej Polsce.
Chcą pewności
Związek chce zaprotestować przeciwko wprowadzanej już w życie reformie oświaty. Nie może jednak formalnie wchodzić w spór z rządem. Dlatego od połowy stycznia członkowie ZNP kierują do dyrektorów szkół żądania wzrostu wynagrodzeń i zapewnienia nauczycielom gwarancji zatrudnienia przez najbliższe lata. Takie wnioski wpłynęły już do ok. 30 tys. placówek.
Dyrektorzy szkół gwarancji dawać nie chcą, ale zarobki nauczycieli w tym roku wzrosły. Co prawda nieznacznie, od 20 do 40 zł. Jednak jak zapowiedział resort edukacji, w kolejnych latach kwoty mają systematycznie rosnąć. – Takie porozumienie zawarliśmy z panią premier i w kwietniu mamy poznać szczegóły. Wszystko wskazuje na to, że będą to podwyżki znacznie większe od tegorocznych – przekonuje Ryszard Proksa, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”. Dlatego też jego organizacja nie przystępuje do protestów organizowanych przez ZNP.
– Nasz protest popierają nauczyciele z wielu dużych miast. Wyjątkiem jest Kraków, w którym jest mniejsze zainteresowanie – twierdzi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Tłumaczy, że przystąpienie do protestu deklarują nie tylko nauczyciele wygaszanych gimnazjów, ale też np. ci zatrudnieni w przedszkolach, którzy obawiają się, że w przyszłym roku pogorszą się warunki ich pracy. Od września prawo do posyłania dzieci do przedszkola zyskają bowiem rodzice trzylatków, a samorządy, które nie mają wystarczającej liczby miejsc w samodzielnych placówkach, będą ich szukać w tych prowadzonych przy podstawówkach.
– Trudno mi się zgodzić z tym, że nauczyciele przedszkoli chcą protestować z uwagi na trudne warunki pracy. Tych oddziałów będzie trochę więcej, ale nie wiem, czy komfort pracy będzie gorszy – mówi nam Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
Mała siła rażenia
Samorządowcy mają nadzieję, że strajk nie będzie odczuwalny. – Ze wstępnych informacji wynika, że przystąpią do niego jedynie nauczyciele, którzy są działaczami związkowymi korzystającymi z ochrony przed zwolnieniem. A takich osób nie jest aż tak dużo, aby sparaliżowało to pracę w szkołach – tłumaczy Tadeusz Kołacz, zastępca burmistrza Chrzanowa i były naczelnik wydziału edukacji w tym mieście. – Trzeba przyznać, że to jest zły moment na strajk. A postulaty ZNP uderzają w samorządy, a nie w rząd. Gwarancji zatrudnienia czy podwyżek należy domagać się tuż przed konstruowaniem budżetu na jesień, a nie teraz, kiedy wszystko już jest podomykane – dodaje.
Z naszych informacji wynika, że nawet w gimnazjach nie ma zbyt wielu entuzjastów strajku. – Zainteresowanie w Puławach jest znikome. Choć wiem, że w niektórych miastach może w nim wziąć udział od 60 do 80 proc. nauczycieli. Nie wydaje mi się jednak, by aż tyle osób chciało protestować – mówi Jacek Rudnik, dyrektor Gimnazjum nr 3 w Puławach.
Strajk w szkołach / Dziennik Gazeta Prawna
Tłumaczy, że nauczycielom za udział w strajku nie wypłaca się pieniędzy, a to też jest argument, żeby do niego nie przystępować.
Co na to Sławomir Broniarz? – Nie obawiamy się, że zbyt mało osób przystąpi do strajku. Wielu nauczycielom nie podoba się to, co dzieje się obecnie w oświacie. Oczywiście odnotowujemy przypadki straszenia nauczycieli przez samorządy i kuratorów. Padają nawet stwierdzenia, że taki protest może być nielegalny, co jest bzdurą. Nauczyciele mają prawo do strajku – mówi Sławomir Broniarz.
Maciej Kopeć, wiceminister edukacji narodowej i koordynator ds. wdrażania reformy, przypomina, że MEN nie jest stroną konfliktu, tylko związki i dyrektorzy.
– Szefowie placówek muszą pamiętać, że to na nich ciąży obowiązek zapewnienia opieki dla uczniów, jeśli nauczyciele odejdą od tablicy. Wierzę jednak gorąco, że pedagodzy będą się kierowali swoim etosem zawodowym, polegającym przede wszystkim na nauczaniu dzieci i młodzieży – apeluje Maciej Kopeć.
Zapowiada, że w sytuacji gdy strajk będzie trwał zbyt długo, a rodzice będą zgłaszali informacje o niepokojących sytuacjach w szkole związanych z brakiem dostępu do nauki i opieki, kuratorzy będą interweniować.
– Z zapewnieniem opieki nie będzie problemu. Nawet jeśli część nauczycieli zdecyduje się przystąpić do strajku, postaram się w tym czasie zorganizować zastępstwa. Ale na razie nie mam informacji, żeby moi pracownicy chcieli uczestniczyć w proteście – mówi Izabela Leśniewska, dyrektor Publicznej Szkoły Podstawowej nr 23 w Radomiu.
Według informacji uzyskanych od Marka Pleśniara, dyrektora biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, nic nie wskazuje na to, by protesty doprowadziły do paraliżu pracy w placówkach. – Taki strajk powinien odbyć się we wrześniu ubiegłego roku. Nikt nie wierzy w to, że planowane protesty cokolwiek zmienią. To też zniechęca nauczycieli do udziału w nim – dodaje.