Jedna trzecia placówek prowadzących tzw. SOR-y, do których trafiają m.in. ofiary wypadków, nie ma całodobowych lądowisk. Resort zdrowia nowelizuje przepisy, by NFZ nie musiał zabrać im kontraktów.
Od 1 stycznia 2017 r. każdy oddział ratunkowy w szpitalu miał obowiązkowo posiadać lądowisko dla helikopterów. Tak wynika z rozporządzenia ministra zdrowia z 3 listopada 2011 r. w sprawie szpitalnego oddziału ratunkowego (Dz.U. z 2015 r. poz. 178).
Kłopot w tym, że to inwestycja warta od kilkuset do kilku milionów złotych. Właściciele szpitali – najczęściej samorządy – musiałyby sfinansować budowę same lub z pomocą unijnych funduszy. Ale w wykorzystaniu tych ostatnich są opóźnienia w związku z zakończeniem poprzedniej i uruchamianiem nowej perspektywy finansowej oraz zmianami procedur. To niejedyny problem. Szpitale znajdują się często w miejscu gęstej zabudowy, co znacznie zwiększa koszty budowy lądowiska lub wręcz ją uniemożliwia.
W kraju działa 220 szpitalnych oddziałów ratunkowych. Spośród nich 178 dysponuje miejscem dla helikopterów, ale część z nich nie działa w nocy. Spełniających wszystkie wymogi jest 145.
Pozostałym 75 szpitalom groziły spore kłopoty: bez lądowisk ich SOR nie spełniłby wymogów, stracił kontrakt z NFZ i został zlikwidowany. Jego miejsce zajęłaby izba przyjęć, ale ta ma węższy zakres świadczeń i słabsze finansowanie. – Pozbawiłoby to część społeczeństwa właściwej opieki w stanach nagłego zagrożenia zdrowotnego – uzasadnia zmianę ministerstwo.
Także eksperci uważają, że decyzja jest racjonalna. – Musimy dostosować wymagania prawne do możliwości finansowych i organizacyjnych placówek. W niektórych szpitalach nie ma nawet możliwości technicznych, by lądowisko powstało – mówi Jerzy Gryglewicz, ekspert ds. zdrowia Uczelni Łazarskiego.
Jest też druga strona medalu. – Kolejny raz wydaliśmy znaczne kwoty na dostosowanie do przepisów, które się przekłada lub znosi – mówi szef jednej z placówek. I nie kryje rozczarowania, że ci, którzy nie zdążyli z budową miejsc dla helikopterów, zaoszczędzili.
Co ciekawe, resort zdrowia twierdzi, że wcale nie jest nam potrzebnych tyle samo lądowisk, co SOR-ów. Powołuje się przy tym na opinię Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, jedynego dysponenta lotniczych zespołów ratownictwa medycznego. Z jego danych wynika, że obecnie działa 238 lądowisk przyszpitalnych (w sumie z placówkami bez SOR), z których 157 jest całodobowych. I nie ma potrzeby dalszego obligatoryjnego zwiększania ich liczby, bo tyle dla bezpieczeństwa Polaków wystarczy. W szpitalach, które ich nie mają, decyzję o inwestycji można zostawić szefowi placówki i podmiotowi tworzącemu (np. powiatowi).