Od ponad dwóch tygodni trwa akcja protestacyjna pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie (i do chwili zamknięcia niniejszego wydania nie została zakończona). Właściwie nie trzeba pytać, o co chodzi – bo jak zwykle o pieniądze. Spór między związkami zawodowymi działającymi w CZD a dyrekcją szpitala dotyczy wysokości podwyżek wynagrodzeń. I choć zatrudnionym przedstawiane były różne propozycje porozumienia, pielęgniarki je odrzucały (jednocześnie argumentując, że nie tylko o pieniądze tu chodzi, lecz także o wzrost liczby personelu pielęgniarskiego).
Od ponad dwóch tygodni trwa akcja protestacyjna pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie (i do chwili zamknięcia niniejszego wydania nie została zakończona). Właściwie nie trzeba pytać, o co chodzi – bo jak zwykle o pieniądze. Spór między związkami zawodowymi działającymi w CZD a dyrekcją szpitala dotyczy wysokości podwyżek wynagrodzeń. I choć zatrudnionym przedstawiane były różne propozycje porozumienia, pielęgniarki je odrzucały (jednocześnie argumentując, że nie tylko o pieniądze tu chodzi, lecz także o wzrost liczby personelu pielęgniarskiego).
Konflikt wybuchł z wyjątkową ostrością, angażuje opinię publiczną i wstrząsa sceną polityczną. Dla postronnego obserwatora może się on jednak wydawać w pewien sposób niezrozumiały, bo w ubiegłym roku pielęgniarki otrzymały podwyżki pensji o 400 zł brutto na mocy rozporządzenia wydanego przez ówczesnego ministra zdrowia Mariana Zembalę. Co więcej, przewidziano w nim jeszcze trzy kolejne podwyżki w tej samej kwocie. Notabene wynagrodzenia pielęgniarek w CZD wcale nie wyglądają na niskie – jak podaje pracodawca, tylko 9 proc. z nich otrzymuje płace poniżej 3,5 tys. zł brutto, natomiast 48 proc. – od 3,5 do 5 tys. zł, 37 proc. – od 5 do 7 tys., a 6 proc. zarabia powyżej 7 tys. zł.
W czym tkwi więc problem? Na to pytanie jest wiele odpowiedzi, a jedną z nich jest brak odpowiednich systemowych uregulowań kwestii płacowych w zawodach medycznych. Z tego też powodu pracownicy zatrudnieni w ochronie zdrowia mimo doraźnych zastrzyków finansowych – serwowanych z pomocą tej czy innej ustawy przez kolejne rządy (najczęściej po to, by ugasić pożar w postaci protestów społecznych) – nie mogą liczyć na realny wzrost wynagrodzeń. Wprowadzanie incydentalnych podwyżek czy dodatków do pensji pracowników medycznych w poprzednich latach powodowało wręcz opłakane skutki. Oprócz zamieszania legislacyjnego antagonizowało różne grupy pracowników medycznych i najczęściej wpędzało szpitale w długi.
Konflikt w CZD jest dowodem na to, że niezałatwione sprawy lubią się mścić. I jest on niczym innym, jak kolejną odsłoną – wyjątkowo ostrą w swej postaci – problemu, czy i jak należy uregulować wynagrodzenia w zawodzie pielęgniarskim, a szerzej – w całej ochronie zdrowia. Dyskusja toczy się od wielu lat, ale dziś największą siłę przebicia mają dwie koncepcje. Jedna, firmowana m.in. przez rząd, to wprowadzenie systemu płac minimalnych dla pracowników ochrony zdrowia. Druga to powiązanie wynagrodzeń z cenami świadczeń medycznych. Na naszych łamach eksperci dostrzegają ich zalety, ale punktują też wady. Jedno jest pewne – zmiany są na razie w powijakach, a zarazem już mocno spóźnione. Niewykluczone więc, że protest pielęgniarek z CZD okaże się zaledwie wierzchołkiem góry lodowej, a o swoje prawa w kontekście wyższych wynagrodzeń będą też w podobnej formie walczyć m.in. lekarze rezydenci, fizjoterapeuci i radiolodzy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama