Resort zdrowia planuje finansowanie karmienia wcześniaków naturalnym pokarmem. Tym pochodzącym od matki albo z banku mleka kobiecego. Trzeba zmienić przepisy, ale też przyzwyczajenia personelu medycznego. W Ministerstwie Zdrowia trwają prace nad finansowaniem żywienia noworodków w szpitalu naturalnym mlekiem. Obecnie fundusz płaci za żywienie, ale nie ma dla niego znaczenia, o jaki rodzaj pokarmu chodzi.
Neonatolodzy apelują, by zróżnicować wycenę i lepiej płacić za pokarm matki, mniej nieco za ten z banków mleka, a najmniej za żywienie sztucznymi mieszankami.
– Chcemy poprawić opłacalność żywienia naturalnym mlekiem – potwierdza wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda w rozmowie z DGP. Projekt zmian zostanie w najbliższym czasie przekazany do oceny przez Agencję Oceny Technologii Medycznych.
Sprawa dotyczy wcześniaków albo dzieci urodzonych z wadami rozwojowymi, które nie mogą jeść naturalnie i muszą leżeć nawet miesiącami w szpitalu. Żywione przez cewnik najczęściej dostają sztuczne mleko.
Jak przyznają lekarze, w większości przypadków karmi się zmodyfikowanymi mieszankami, które szpitale otrzymują od producentów często za darmo. Dla firm to dobry interes, bowiem później już matka zostaje przy tym mleku i kupuje je po wyjściu ze szpitala na własną rękę. Zaś szpital korzysta, bo dla niego to łatwiejsza i tańsza opcja.
Z badań przeprowadzonych w 2013 r. w mazowieckich szpitalach wynika, że ponad połowa noworodków urodzonych przed 32. tygodniem ciąży w ogóle nie była karmiona piersią.
– Do mleka matek może przekonać szpitalne władze zmiana finansowania – uważa dr Aleksandra Wesołowska, prezes Fundacji Bank Mleka Kobiecego. Tym bardziej że obecnie kadrze zarządzającej bardziej się opłaca, by dziecko było na sztucznej mieszance. Nie tylko dlatego, że otrzymuje darmowy produkt. Również ze względu na to, że w tej sytuacji szpital nie musi inwestować w specjalne laktatory potrzebne do odciągania mleka ani zatrudniać dodatkowego specjalisty od laktacji i psychologa, który pomoże mamie wcześniaka. – Jest jeszcze jeden powód: dziecko karmione sztucznym pokarmem leży najczęściej dłużej w szpitalu. A to bywa na rękę zarządzającym, NFZ zwraca za każdy dzień pobytu – przekonuje Aleksandra Wesołowska.
Obecnie refundacja za żywienie enteralne (czyli prosto do żołądka) jest jednakowa i wynosi 2 pkt, czyli ok. 100 zł dziennie. Lekarze i fundacja chcieliby, żeby za pokarm matki szpital dostawał jak najwyższą wycenę. Na drugim miejscu, zdaniem prof. Ewy Helwich, konsultant krajowej w dziedzinie neonatologii, powinna się znaleźć dostawa z banków mleka. Samo kupno mleka to koszt dla szpitala ok. 20 zł za 100 ml. – Banki na tym nie zarabiają. To cena, która pokrywa m.in. koszty przechowywania, obsługi technicznej – tłumaczy Aleksandra Wesołowska.
Banki zbierają mleko albo od matek wcześniaków, które – jeżeli uda się pobudzić laktację – produkują więcej pokarmu, niż potrzebują ich dzieci, albo od innych, które mają nadmierną laktację. Te matki, które wracają do domu, otrzymują pakiet szkoleń z zestawem butelek. Po „towar” przyjeżdża do domu kierowca ze szpitala. Tam mleko się mrozi. – Wszystko jest dokładnie badane, istnieje system elektronicznego monitoringu. Można precyzyjnie określić, od której matki pochodziła dana partia mleka – tłumaczy prezes Fundacji Banki Mleka Kobiecego.
Obecnie istnieje w Polsce pięć banków – ostatni otwarto tydzień temu w Krakowie. Pierwszy powstał w 2012 r. w ramach umowy między fundacją a szpitalem Orłowskiego w Warszawie.
Podawanie mleka z banków to wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia, która zaleca, by robić to w sytuacji, gdy karmienie piersią przez matkę nie jest możliwe. Na świecie działa około 160 takich placówek.
– Dla dzieci przedwcześnie urodzonych mleko kobiece jest lekarstwem. Pomaga wyleczyć schorzenia, m.in. przewodu pokarmowego, np. martwicze zapalenie jelit oraz wszelkie zakażenia okresu noworodkowego. Zapewnia prawidłowy wzrost i rozwój – tłumaczy prof. dr hab. Maria Borszewska-Kornacka, prezes Polskiego Towarzystwa Neonatologicznego. Potwierdzają to wyniki prezentowanego w tym roku raportu opracowanego przez York Health Economics Consortium na zlecenie firmy Medela. Wyszło, że dzieci karmione piersią rzadziej chorują na martwicze zapalenia jelit (o 86 proc.), sepsę (o 12 proc.), spada zagrożenie białaczką, ale także rzadziej są otyłe – różnica między dziećmi karmionymi naturalnym mlekiem i karmionymi mieszankami wynosi tutaj nawet 21 proc.
Autorzy raportu wykazują również, że karmienie piersią jest opłacalne ekonomicznie. Udowadniali to na przykładzie Wielkiej Brytanii. Według przygotowanego modelu, w którym brali pod uwagę mniejsze ryzyko chorób, ale także zwiększenie produktywności – wyliczają, że średnie oszczędności wynosiły 904 funty na każde dziecko urodzone przed czasem, a karmione naturalnym mlekiem. Przy 52 tys. wcześniaków rocznie daje kwotę oszczędności w wysokości 47 mln funtów.