Nowy model opieki nad brzemiennymi cofa nas do PRL-u – denerwują się położne. NFZ im odpowiada: po raz pierwszy otrzymacie możliwość prowadzenia pacjentek.
Położne szykują się na walkę o swoje interesy. Uważają, że nowe przepisy wprowadzone pilotażowo przez fundusz ograniczą wybór kobiet w ciąży. Ich zdaniem zgodnie z zasadami, które zaczną działać od lipca, ciężarne będą musiały korzystać z usług tylko tych położnych, z którymi szpital podpisze umowę. Obawy ma też Fundacja Rodzić po Ludzku.
W związku z pojawiającymi się kontrowersjami w zeszłym tygodniu zwołano posiedzenie rady funduszu, która jeszcze raz przyjrzała się założeniom koordynowanej opieki nad ciężarną. W najbliższym czasie wyda opinię. – Idea jest bardzo dobra i projekt mógłby stać się wzorem dla podobnych rozwiązań w innych dziedzinach służby zdrowia, należy jednak pozwolić, by lekarze i położne, które prowadzą własne praktyki, też mogli podpisywać umowy z NFZ na sprawowanie opieki koordynowanej – uważa wiceszefowa rady Małgorzata Gałązka-Sobotka.
Zasada działania opieki jest prosta: nad bezpieczeństwem mamy i dziecka będzie czuwać zespół złożony z lekarza ginekologa, położnej i lekarzy szpitala. Zespół będzie zapewniał całość opieki nad matką i dzieckiem od momentu potwierdzenia ciąży do czasu ukończenia przez dziecko pierwszych sześciu tygodni życia. Opieka po urodzeniu będzie obejmować m.in. wizyty położnej w domu oraz konsultacje w zakresie karmienia piersią i 24-godzinny kontakt. Na razie do programu wejdą największe placówki wojewódzkie. Reszta będzie działać na starych zasadach. Ciężarne mogą wybrać model opieki.
Punktem zapalnym jest to, że umowę na kompleksową opiekę nad ciężarną będzie podpisywał szpital. To on wybierze, z kim wejdzie we współpracę. W efekcie kobieta, która będzie chciała rodzić w wybranej placówce, będzie zdana na taki zespół lekarzy i położnych, który będzie on miał w swojej ofercie. Zdaniem Joanny Pietrusiewicz, szefowej Fundacji Rodzić po Ludzku, polscy lekarze jeszcze nie są mentalnie przygotowani do takiej rewolucji i będą wybierać najłatwiejszą dla nich opcję: stawiać na swój zespół pracowników medycznych. Nie będzie im zależeć, by wchodzić w kooperację z nieznanymi sobie położnymi z innych gmin. To zaś, zdaniem Ewy Janiuk, wiceprezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych, znacząco ograniczy dostęp rodzących do położnych w ich miejscowościach, jeżeli będą chciały korzystać z opieki koordynowanej.
– Nowe rozwiązania nie ograniczają praw kobiet. Wręcz przeciwnie, po raz pierwszy dają możliwość prowadzenia ciąży przez położne w ramach świadczeń finansowanych przez NFZ – podkreśla Sylwia Wądrzyk, rzecznik funduszu. I dodaje, że ciężarna będzie mogła zgłosić się do programu na każdym etapie ciąży i wybrać, kto będzie sprawował nad nią bezpośrednią opiekę. I rozwiewa inne obawy położnych – nawet jeżeli nie wejdą do zespołu koordynowanej opieki, to nie stracą finansowania. – Kobieta, która będzie chciała prowadzić ciążę w ramach opieki koordynowanej, równocześnie może korzystać z usług wcześniej wybranej położnej – precyzuje rzeczniczka.
Efektem zmian mają być lepsze standardy opieki okołoporodowej. Choć istnieją od pięciu lat – to dotychczas ani fundusz, ani Ministerstwo Zdrowia nie mają narzędzi, by je egzekwować. Tymczasem z ostatniego sprawozdania konsultanta krajowego w dziedzinie pielęgniarstwa położniczego i ginekologicznego wynikało, że wiele z nich nadal nie jest przestrzeganych. Szpitale lekceważą m.in. wymóg dwugodzinnego kontaktu dziecka z matką „skóra do skóry” bezpośrednio po porodzie, nie przyjmują planów porodu przygotowanych przez matki i niechętnie zgadzają się na inną pozycję niż leżąca.
Teraz fundusz od poziomu przestrzegania standardów uzależni wysokość finansowania. Jedną z wytycznych będzie ocena pacjentek, które odpowiedzą m.in., czy był z nią ustalony plan prowadzenia ciąży, czy poród odbył się z poszanowaniem godności. Jednak Joanna Pietrusiewicz zwraca uwagę, że ta kwestia wymaga doprecyzowania, pytania w ankiecie jej zdaniem nie są dobrze przygotowane i nie mogą stanowić rzetelnego miernika standardów.
I wskazuje na inne szczegóły wymagające zmian. Na przykład kwestia obniżenia odsetka cesarskich cięć przez kary finansowe. Z projektu wynika, że im mniej cesarek, tym lepsze finansowanie. Zdaniem fundacji odsetek takich porodów powinien ulec zmniejszeniu, ale nacisk finansowy może być niebezpieczny dla kobiety.
Na początku do programu wejdą największe placówki wojewódzkie