Nawet 3,1 mld zł rocznie wynoszą koszty schizofrenii w Polsce. Mogłyby być mniejsze, gdyby m.in. wdrożyć opiekę w środowisku pacjenta.
Z danych NFZ wynika, że na schizofrenię choruje 190 tys. osób, jednak eksperci twierdzą, że nawet połowa przypadków może być niezdiagnozowana. Choroba jest trzy razy bardziej powszechna niż stwardnienie rozsiane czy wirusowe zapalenie wątroby typu C.
Jak wyliczają autorzy raportu „Schizofrenia. Rola opiekunów w kreowaniu współpracy” przygotowanego przez HTA Consulting i Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej, bezpośrednie koszty leczenia w 2013 r. wyniosły 546,94 mln zł. Były o 12,6 proc. wyższe niż cztery lata wcześniej, mimo podobnej liczby pacjentów. Średni czas hospitalizacji od 2010 do 2013 r. wzrósł o 12,6 dnia – NFZ zapłacił za 52,4 tys. dni. Koszty refundacji leków wyniosły w 2013 r. 419 mln zł. Do tego dochodzą koszty związane z utratą produktywności, które autorzy raportu wyliczyli na 2,13 mld zł.
Określają oni łączną sumę kosztów pośrednich i bezpośrednich na 3,1 mld zł. Oprócz tego wykazują, że ZUS wydał 1,1 mld zł na renty z tytułu niezdolności do pracy, socjalne czy też świadczenia rehabilitacyjne. Schizofrenia w rankingu jednostek chorobowych powodujących niezdolność do pracy i generujących najwyższe wydatki w 2013 r. znajdowała się na czwartym miejscu. Najczęściej w przypadku tej choroby wydaje się orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy. Jak wynika z badania, przed diagnozą pracowało 65 proc. osób, po – już tylko 15 proc. Pacjenci przechodzą na rentę, mając średnio ok. 38 lat, ale lekarze podkreślają, że choroba dotyka znaczną liczbę osób młodych.
– Każdy pacjent jest ważny, ale gdy zaniedbujemy osoby w wieku produkcyjnym i młodzież, którzy budują PKB lub mogliby to robić w przyszłości, to nie jest to wyłącznie problem medyczny czy troska o los i jakość życia chorych. To problem ekonomiczny – mówi prof. Andrzej Fal, ekspert od zdrowia publicznego.
Choroba przekłada się na otoczenie – aż 10 osób z najbliższego kręgu jest w jakiś sposób zaangażowanych w każdy przypadek. Opiekunowie muszą ograniczyć swoją aktywność zawodową – z badań przedstawionych w raporcie wynika, że 10 proc. opiekunów musiało zmienić pracę, a co czwarty zmniejszył liczbę godzin pracy o jedną trzecią. – Opiekunami chorych na schizofrenię są najczęściej osoby aktywne zawodowo. Opieka nad chorym zajmuje im średnio 34 godziny tygodniowo – wylicza prof. Marcin Wojnar, kierownik Katedry i Kliniki Psychiatrycznej na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.
To nie pozostaje bez wpływu na sytuację psychiczną opiekunów: nawet 18 proc. z nich ma lub jest na granicy depresji, zaś co czwarty wymaga pomocy specjalisty. Ich stan jest istotny, to oni kontrolują proces leczenia i w dużej mierze od ich pomocy jest uzależniony sukces terapii. Brak stosowania zaleceń terapeutycznych należy do największych problemów przy leczeniu schizofrenii. 62 proc. pacjentów, którzy doświadczyli nawrotu w ciągu roku po epizodzie psychotycznym, nie przyjmowało leków zgodnie z zaleceniem. 15–25 proc. już miesiąc po wyjściu ze szpitala przestaje brać leki zgodnie z zaleceniami. Liczba ta rośnie – w ciągu dwóch lat już 75 proc. pacjentów przestaje współpracować, a co piąty odmawia tej współpracy w sposób uporczywy.
Zdaniem ekspertów koszty schizofrenii mogłyby być mniejsze, a jakość życia pacjentów wyższa, gdyby zmienić podejście do leczenia. Pierwszy problem to brak wczesnej diagnozy. – U nas pacjent zaczyna być leczony średnio po roku od wystąpienia objawów – wyjaśnia Marek Balicki, były minister zdrowia, przewodniczący Stowarzyszenia Oddziałów Psychiatrycznych Szpitali Ogólnych. Jak podkreśla, system opieki psychiatrycznej nie był od lat reformowany i nie jest przygotowany na udzielanie szybkiej pomocy. Jednym z powodów są kolejki. – Do poradni zdrowia psychicznego w Warszawie czeka się kilka miesięcy – dodaje psychiatra.
Jednym z rozwiązań byłoby zorganizowanie centrów zdrowia psychicznego. Z kolei system finansowania nie powinien być uzależniony od liczby wizyt i przeznaczanego na nie czasu. Obecnie zgodnie z wytycznymi wizyta diagnostyczna trwa 45 minut, terapeutyczna 30 minut, a kontrolna 15 minut i nie może być odstępstw. Tymczasem jak twierdzą psychiatrzy, choćby za pierwszym razem pacjent może potrzebować kilku godzin. A innym razem 15 minut. – Teraz jedynym miejscem, gdzie można liczyć na szybką pomoc, jest izba przyjęć szpitala psychiatrycznego – mówi Balicki.
Psychiatrzy wyliczają, że dostępna powinna być opieka środowiskowa, psychoedukacja i psychoterapia, powinno się także dwukrotnie zwiększyć liczbę psychiatrów, których jest ok. 4 tys. To niektóre z postulatów, jakie znalazły się w Narodowym Programie Ochrony Zdrowia Psychicznego. A program na lata 2016 – 2020 nie jest nawet przyjęty.
Kolejnym kłopotem są leki. – Jeśli chorzy muszą brać tabletki codziennie, istnieje ryzyko, że tego nie zrobią. Dlatego na świecie rozwijane są terapie z użyciem leków o przedłużonym działaniu – przez kilka tygodni, a nawet kilka miesięcy po podaniu – mówi Balicki. U nas jest ich bardzo mało.
– Mimo wskazań WHO i Komisji Europejskiej w Polsce zdrowie psychiczne nadal jest niedoceniane i uważane za mniej priorytetowe niż inne choroby. Sytuacja społeczna chorych nie zmienia się od lat – podsumowuje ks. Arkadiusz Nowak z Instytutu Praw Pacjenta.

Lekarze razem z RPO

Lekarze włączą się w proces wizytacji placówek zdrowotnych i opieki społecznej oraz opracowywania ekspertyz dla rzecznika praw obywatelskich. Ponieważ lekarzy w Polsce brakuje, a na dodatek nie wszyscy chcieliby się podjąć takiej roli, pomoc zadeklarowała Naczelna Izba Lekarska. Dzięki porozumieniu zawartemu między RPO a NIL medycy włączą się w działania Krajowego Mechanizmu Prewencji opierającego się na wizytacjach i zapobieganiu okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu. – Wizytacje RPO nie byłyby pełne, gdyby nie fachowa pomoc lekarzy – podkreśla Krzysztof Olkowicz, zastępca rzecznika.

W szpitalach psychiatrycznych i domach opieki zdarzają się przypadki łamania praw człowieka. Raporty NIK czy raporty organizacji pozarządowych ujawniały przypadki np. poniżania lub przemocy wobec niepełnosprawnych umysłowo pensjonariuszy. Rolą lekarzy wytypowanych przez lekarską izbę, a działających na rzecz RPO, będzie wykrywanie i raportowanie takich przypadków.