Dotychczas w Polsce nie było ustawowych regulacji dotyczących procedury zapłodnienia pozaustrojowego, choć pierwsze dziecko urodzone w naszym kraju dzięki tej metodzie wkrótce skończy 28 lat. W czerwcu tego roku Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że Polska naruszyła unijne przepisy, nie wprowadzając odpowiednich przepisów dotyczących komórek rozrodczych, tkanek płodowych i tkanek zarodkowych. Regulacje te powinniśmy byli wdrożyć w 2008 r.

Ustawa o leczeniu niepłodności, przygotowana przez rząd Ewy Kopacz, ma w końcu uregulować kwestie związane z in vitro. Zapisano w niej, że leczenie niepłodności jest prowadzone z poszanowaniem godności człowieka, prawa do życia prywatnego i rodzinnego, ze szczególnym uwzględnieniem prawnej ochrony życia, zdrowia, dobra i praw dziecka. Dlatego procedura in vitro ma być dostępna tylko dla par.

Może to oznaczać, że po wejściu ustawy w życie samotne kobiety nie tylko nie będą mogły korzystać z tej formy leczenia, ale nie wolno im będzie wykorzystać już utworzonych i przechowywanych ich zarodków. W ustawie nie ma przepisów przejściowych, które regulowałyby tę kwestię. Właśnie brak takich regulacji zaskarżył w tym tygodniu do Trybunału Konstytucyjnego rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. Jego zdaniem kwestia braku dostępności procedury in vitro dla samotnych kobiet wymaga oddzielnego rozważenia, ale na razie za wcześnie na decyzje w tej sprawie.

Opinie w sprawie dostępności in vitro dla samotnych kobiet nie są jednoznaczne; część ekspertów uważa, że ustawa tego nie wyklucza. Resort zdrowia jednak podkreślał, że intencją ustawodawców było "zapewnienia przyszłemu dziecku prawa do przyjścia na świat i wychowywania w pełnej rodzinie", dlatego in vitro możliwe ma być, jeśli kobieta pozostaje w związku małżeńskim lub we wspólnym pożyciu.

Nie są to jedyne zastrzeżenia RPO do ustawy o leczeniu niepłodności. Kilka tygodni temu Bondar pytał MSW o zamieszczanie danych dotyczących zapłodnienia in vitro w aktach stanu cywilnego. Zgodnie z ustawą, w przypadku tzw. dawstwa innego niż partnerskie, partner kobiety poddawanej in vitro przed przeniesieniem zarodka musi złożyć oświadczenia konieczne do uznania ojcostwa. Informacja o tym będzie umieszczana w aktach stanu cywilnego. Bodnar wyrażał wątpliwość, czy - wobec faktu, że dostęp do rejestrów stanu cywilnego prowadzonych w systemie teleinformatycznym ma duża liczba urzędników - informacji o pochodzeniu dziecka nie będą mieć osoby nieuprawnione.

MSW uspokaja jednak, że informacja taka nie będzie figurowała w aktach stanu cywilnego, przy numerze PESEL ani jakichkolwiek innych dokumentach wydawanych przez urzędy. Także w akcie urodzenia nie będzie zamieszczona informacja o uznaniu ojcostwa w takiej sytuacji. Informacje pozwalające ustalić, że uznanie dotyczyło dziecka, które urodziło się w następstwie procedury in vitro, będą widniały jedynie w protokole uznania oraz w rejestrze uznań prowadzonym w rejestrze stanu cywilnego i dostępnym jedynie dla uprawnionych urzędników. Każde udostępnienie danych w tym systemie jest logowane i przypisane użytkownikowi, który zadał zapytanie za pomocą swojego imiennego certyfikatu. Podmioty zewnętrzne w ogóle nie mają dostępu do rejestru. Resort zapewnia, że taka informacja będzie mogła być udostępniona tylko na wniosek pełnoletniej osoby, której akt dotyczy, lub na żądanie sądu.

Poza wnioskiem RPO w TK na rozpatrzenie czeka jeszcze wniosek b. prezydenta Bronisława Komorowskiego, który podpisując ustawę o leczeniu niepłodności, zaskarżył jednocześnie zapis dotyczący pobierania komórek rozrodczych od dawcy niezdolnego do świadomego wyrażenia na to zgody.

Taką możliwość przewidziano w ustawie w celu zabezpieczenia płodności na przyszłość, np. w przypadku niebezpieczeństwa jej utraty lub istotnego upośledzenia na skutek choroby, urazu albo leczenia. Ustawa zezwala w takich sytuacjach na pobieranie komórek rozrodczych również od osób, które nie są zdolne do świadomego wyrażenia zgody.

Kierownik Kliniki Rozrodczości i Endokrynologii Ginekologicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku prof. Sławomir Wołczyński wyjaśniał w rozmowie z PAP, że możliwy jest np. przypadek, gdy młody mężczyzna w wyniku wypadku komunikacyjnego ma uszkodzone jądra w sposób uniemożliwiający ich uratowanie. Jeśli trafia do szpitala nieprzytomny i potrzebuje natychmiastowej pomocy, wówczas lekarze nie mają możliwości uzyskania od niego zgody na pobranie plemników, które w przyszłości mógłby wykorzystać w dawstwie partnerskim.

Kwestia ta nie jest jednoznacznie oceniana przez konstytucjonalistów. Zdaniem dr. Ryszarda Balickiego z Uniwersytetu Wrocławskiego jest to zbyt delikatna materia, żeby można było sobie pozwolić na wątpliwości konstytucyjne. "Dysponowanie własną osobą jest elementem istotnym, który dotyka m.in. kwestii godności człowieka" - uważa dr Balicki.

Wątpliwości tych nie podziela prof. Marek Chmaj z Uniwersytetu SWPS - podkreśla, że choć będzie możliwość pobrania komórek bez świadomej zgody dawcy, to będzie on miał możliwość podjęcia decyzji odnośnie ewentualnego zapłodnienia w przyszłości. "Wskazywanie, że komórki mogą posiadać godność, jest dużym nadużyciem. Pamiętajmy, że konstytucja mówi o przyrodzonej godności człowieka. Przyrodzona godność człowieka przysługuje nam (...) od momentu narodzin" - uważa prof. Chmaj.

Inaczej patrzy na tę kwestię etyk, prof. Paweł Łuków z Uniwersytetu Warszawskiego. "Przechowywanie tego materiału może być odbierane przez osobę, od której go pobrano, jako sygnał, że powinna mieć dzieci. Jest to więc, z jednej strony, otwarcie przed taką osobą możliwości zdecydowania w przyszłości, czy chce mieć dzieci, ale też może być pośrednią sugestią, że je mieć powinna” - uważa.

Prof. Łuków ma również wątpliwości w kwestii anonimowości dawców komórek rozrodczych. Tymczasem - jak podkreśla - dla wielu osób znajomość swojego pochodzenia biologicznego jest rzeczą bardzo ważną.

Zgodnie z ustawą dawstwo inne niż partnerskie może być tylko anonimowe, a osoby urodzone z in vitro w wyniku dawstwa komórek rozrodczych lub dawstwa zarodka będą mogły po osiągnieciu pełnoletności poznać jedynie rok i miejsce urodzenia dawców oraz informacje na temat ich stanu zdrowia.

Na sprzeczność tych regulacji z zapisami Konwencji o prawach dziecka, która gwarantuje dzieciom prawo do poznania swojej tożsamości i swoich korzeni, zwracały uwagę również organizacje pozarządowe - m.in. popierające metodę in vitro (Stowarzyszenie "Nasz Bocian"), jak i ją krytykujące (Instytut Ordo Iuris).