Profesorowie z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białystoku: Marian Szamatowicz, Sławomir Wołczyński oraz Waldemar Kuczyński wystosowali list otwarty do prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, marszałka Senatu Bogdana Borusewicza oraz senatorów. Senat rozpoczął w środę posiedzenie, podczas którego ma się zajmować przyjętą przez Sejm ustawą o in vitro.

"To Wy w najbliższych dniach będziecie decydować o losie setek tysięcy Polaków borykających się z problemem niepłodności. W Waszych rękach leży ich przyszłość: czy będą mogli skorzystać ze skutecznej i bezpiecznej terapii w kraju, czy po tę pomoc będą musieli wyjeżdżać za granicę" - napisali profesorowie w liście otwartym. Jego treść odczytał dziennikarzom prof. Waldemar Kuczyński, który był ministerialnym ekspertem w pracach nad ustawą.

Białystok jest ważnym ośrodkiem na mapie leczenia niepłodności w kraju. To białostoccy lekarze jako pierwsi w Polsce, 27 lat temu doprowadzili do pierwszych narodzin w Polsce dziecka poczętego in vitro - Magdy. Szef tego zespołu prof. Marian Szamatowicz podkreślił w środę na konferencji prasowej, że dziś Magda sama jest szczęśliwą matką. Mówił też, że matka Magdy nie miała "żadnych szans na ciążę".

Prof. Szamatowicz powiedział, że dziś lekarze są "bardzo zatroskani" o dalszy los ustawy o in vitro. "Obawiamy się, że jedną - w moim przekonaniu irracjonalną decyzją - politycy mogą przekreślić nasz wieloletni dorobek i wysiłek" - powiedział dziennikarzom profesor. Dodał, że dlatego lekarze zdecydowali się na apel do Senatu w imieniu Polaków zmagających się z niepłodnością, którzy - jak powiedział - "są stygmatyzowani tylko dlatego, że nie mogą mieć własnych dzieci".

"Przez te 27 lat funkcjonowania polskiej medycyny rozrodu na świat mogło przyjść około 100 tys. dzieci. Teraz to wszystko może zostać zaprzepaszczone. Nasilona kampania przeciwko wprowadzeniu ustawy w życie, wywieranie presji światopoglądowej na niezależne instytucje państwowe wywołuje głęboki niepokój środowiska medycznego o zwykłych ludzi" - czytamy w liście otwartym białostockich lekarzy.

Prof. Sławomir Wołczyński, kierujący Kliniką Rozrodczości i Endokrynologii Ginekologicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku mówił na briefingu, że ustawa o in vitro "jest w interesie pacjentów". "Problem niepłodności dotyka bardzo wielu osób i nie ma tu recepty na uniknięcie tego. Polskie niepłodne pary zasługują na to, by być leczone zgodnie z rekomendacjami towarzystw naukowych, w oparciu o fakty medyczne, w oparciu o wysokie standardy bioetyczne. Nie zasługują na to, by być leczeni według ocen opinii polityków" - powiedział prof. Wołczyński.

Dlatego zaapelował do Polaków, by w różnych dostępnych formach: telefonów, maili, sms-ów, wpisów na portalach społecznościowych "wywierali presję na polityków" popierając w ten sposób "ideę rzetelnego leczenia niepłodności w Polsce".

Lekarze podkreślają, że Polska jest wśród czterech krajów w Europie, które nie mają uregulowań prawnych w sprawie in vitro, a ustawa przyjęta przez Sejm daje Polsce szanse na dołączenie pod tym względem do "cywilizowanego świata". Przypominają, że ustawa wprowadza ograniczenia liczby zapładnianych komórek, co pozwoli zmniejszyć liczbę zamrażanych zarodków. "To jest wyrazem szczególnej troski i szacunku dla nowopowstającego życia" - podkreślono w liście.

Białostoccy specjaliści zwracają też uwagę, że w ostatnim czasie widać "gwałtowny napływ" pacjentów do klinik leczenia niepłodności, a limity leczenia w ramach rządowego programu in vitro zostały wyczerpane. "Ludzie boją się przyszłości. Chcą skorzystać z leczenia opartego o wiedzę, profesjonalizm i zdrowy rozsądek, a nie światopogląd i przekonania religijne" - czytamy w liście.

Lekarze apelują do senatorów, by "nie ulegali nieprawdziwym argumentom, że wobec metody in vitro istnieją alternatywne rozwiązania i sposoby leczenia niepłodności" bo to "medyczna nieprawda" godząca w chcących mieć dzieci.