- Jeśli się weźmie pod uwagę, że wypisywanie recept jest tylko jednym z wielu działań, które wykonują lekarze, aplikacja automatycznie weryfikująca, czy lek podlega refundacji, może znacznie ułatwić nam pracę - uważa Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.

Minister zdrowia właśnie powołał nowy zespół. Jego zadaniem ma być przygotowanie nowej funkcjonalności, która pozwoli lekarskim aplikacjom gabinetowym z automatu zaciągać informacje o poziomie refundacji danego leku. Czego spodziewają się państwo po pracy zespołu powołanego do wprowadzenia tej aplikacji?
Pozytywną informacją jest to, że taki zespół w ogóle się zebrał i kompetentni ludzie będą myśleć, jak uprościć system, który komplikuje nam pracę. Nie bylibyśmy jego częścią, jeśli zakładalibyśmy, że z jego prac nic nie wyniknie. Spodziewamy się, że uda się nam uporządkować kwestie związane z dostępem do narzędzia informującego o refundacji leków. Chodzi nam o usprawnienie narzędzi, które obecnie wykorzystuje się w przypadku elektronicznych recept. W tym przypadku to kwestia napisania odpowiedniego programu, a nie budowania od początku całego systemu informatycznego. Nad szczegółami technicznymi oraz legislacyjnymi będzie pracował Tomasz Zieliński, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie, który jest członkiem ministerialnego zespołu zajmującego się tym zagadnieniem.
Kiedy lekarze będą mogli korzystać z nowej funkcjonalności?
To jeszcze nic pewnego i nie wiadomo, czy ten system w ogóle zacznie działać w 2023 r. Podejrzewam, że stanie się to dopiero w przyszłym roku. Lekarzom jest bardzo trudno przestrzegać zasad, które wiążą się z refundacją leków. Przez to bardzo łatwo jest popełnić błąd przy wystawianiu recepty. Przepisy ciągle się zmieniają, a proste wypisanie leku, którego potrzebuje pacjent, zajmuje coraz więcej czasu. Biurokracja staje się niepotrzebnym uciemiężeniem podczas leczenia chorych. Potrzebujemy rozwiązań, które mogą to zmienić i wszystkim wyjść na zdrowie.
ikona lupy />
Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie / Materiały prasowe / fot. Tomasz Golla/Materiały prasowe
Jak często dochodzi do błędów przy wystawianiu recept? Czy są znane jakieś statystyki na ten temat?
W tej chwili nie robi się żadnych zestawień dotyczących takich pomyłek. Wychwycenie błędu musi zostać poprzedzone kontrolą. Pojedyncze nieścisłości przy wystawianiu recept na leki, które nie powinny być refundowane, są powszechne i nie odstają od normy. Jeśli ten problem zaczyna się powtarzać w przypadku określonego preparatu, to dopiero wtedy zaczyna się weryfikować recepty i karać lekarzy, którzy się pomylili. Wystarczy, że przegapi się termin, w jakim dany lek czy wyrób może podlegać refundacji. Tak było np. przy zalecaniu dzieciom mleka zastępczego, które mogło być podawane tylko do momentu uzyskania określonego wieku. To samo dotyczy m.in. leków antyagregacyjnych dla pacjentów kardiologicznych, które są refundowane tylko do pewnego momentu, a potem już nie. Kary za niezamierzone błędy mogą wynosić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Skoro nasz kraj stać na to, żeby dyscyplinować lekarzy i szukać wszystkich źle przepisanych leków, to usprawnienie istniejącego już narzędzia, które jest wykorzystywane w przypadku elektronicznych recept, nie wydaje się zbyt dużym obciążeniem dla budżetu.
Jakie są państwa rekomendacje w sprawie aplikacji umożliwiających automatyczną weryfikację, czy dany lek może być refundowany już na etapie wypisywania recepty?
Jesteśmy za tym, aby refundacja była określana z automatu przy korzystaniu z systemu, za pomocą którego wystawia się recepty. W sytuacji gdy dochodzi do zmiany obwieszczenia w sprawie jakiegoś preparatu centralny system powinien od razu to zrewidować. W momencie, w którym lekarz wypisuje receptę, w aptece automatycznie byłaby blokowana możliwość sprzedaży leku, jeśli nie podlegałby on refundacji. System sam wyeliminowałby ewentualne błędy. W praktyce mogłoby to wyglądać także tak, że aplikacja, z której korzysta lekarz podczas wypisywania leków, od razu wykluczałaby możliwość popełnienia pomyłki i wyświetlałaby prawidłową informację o tym, czy dany preparat jest refundowany, czy nie.
Czy takie rozwiązanie działa już w innych krajach? Czy system funkcjonujący w ten sposób sprawdził się gdzieś na świecie?
Proponujemy wprowadzenie zmian w systemie, który już jest wykorzystywany w Polsce. Automatyzacja tego procesu nie jest zbyt skomplikowana. Na Zachodzie obowiązki związane z realizacją recept w większym stopniu należą do farmaceutów niż do lekarzy. Tak jest np. w Wielkiej Brytanii. Jednak w tym przypadku wcale nie chodzi o to, by przerzucić przysłowiowe kukułcze jajo z jednego środowiska do drugiego.
Zależy nam na tym, by system nadzorujący wystawianie recept był bezpieczny, ekonomiczny dla bud żetu i przede wszystkim - skuteczny i przyjazny dla pacjentów. Jeśli się weźmie pod uwagę, że wypisywanie recept jest tylko jednym z szeregu działań, które wykonują lekarze, aplikacja automatycznie weryfikująca, czy lek podlega refundacji, może znacznie ułatwić nam pracę. Dotyczy to też wskazań, które w przypadku konkretnych pacjentów nie kwalifikują ich do tego, by potrzebny im preparat był refundowany. O tym, w jaki sposób ten system może zostać wdrożony, dopiero będziemy dyskutować. ©℗
Rozmawiała Monika Piorun