“To nie koronawirus osłabł, ale my jesteśmy silniejsi dzięki szczepieniom” - powiedział PAP profesor Fabrizio Pregliasco, wirusolog i badacz z uniwersytetu w Mediolanie. Jego zdaniem pandemia może potrwać jeszcze dwa, trzy lata.

Pytany o to, na jakim obecnie etapie jest pandemia, odparł: "Jesteśmy w fazie przemian; między tym, co było prawdziwą pandemią w pełnym tego słowa znaczeniu, a tym, co będzie jej dalszym rozwojem. Teraz mamy etap przechodzenia od wariantu Omikron do nowych mutacji".

"Będą - zaznaczył - nowe mniejsze, rosnące fale zakażeń, ale mniej napastliwe dzięki odsetkowi osób zaszczepionych" - ocenił.

Na pytanie o to, czy już można mówić o tym, że koronawirus staje się jak wirus grypy sezonowej, profesor Pregliasco odpowiedział: "Na to jest jeszcze za wcześnie. W przyszłości tak będzie, bo ewoluuje w stronę mniej ciężkiego przebiegu, ale przede wszystkim dlatego, że duża część z nas jest zaszczepiona lub ma odporność po zakażeniu. W tym sensie można przewidywać taki rozwój".

W opinii słynnego włoskiego wirusologa nadchodząca zima pod względem zakażeń nie będzie tak ciężka, jak poprzednie.

"Uważam, że będziemy mogli dać sobie radę, choć konieczne będzie nowe, większe zaangażowanie służby zdrowia. Już widzimy w szpitalach wzrost liczby pacjentów. Będzie więcej zajętych łóżek. Ale powinniśmy dać radę" - oświadczył.

"To, co się wydarzy, zależeć będzie też od tego, ile osób zaszczepi się po czterech - sześciu miesiącach od wyleczenia z Covid-19 i ile wśród tych, którzy mają obniżoną odporność" - stwierdził.

Tłumacząc wciąż wysoką we Włoszech liczbę zgonów - po kilkadziesiąt dziennie - profesor Pregliasco podkreślił: "Wirus krąży. Jest narracja, że wszystko już się skończyło, ale faktycznie dane dotyczące liczby zakażeń są niedoszacowane".

"Jest nadal ryzyko, że niektóre osoby będą dalej się zarażać" - ostrzegł.

"Pandemia się nie skończyła. Kiedy się skończy, trudno przewidzieć, ale myślę, że będzie wygasać i to jest kwestia jeszcze dwóch - trzech lat" - ocenił rozmówca PAP.

Odnosząc się do pojawiających się opinii, że koronawirus osłabł, powiedział: "Nie osłabł, to my się mniej zarażamy, bo przeszliśmy już zakażenie i jesteśmy zaszczepieni, a więc silniejsi".

"Trzeba żyć dalej. Ale wiemy też, że niektórzy mogą umrzeć. Na tym polega smutek tej sytuacji" - zaznaczył włoski wirusolog.

Zapytany o to, czy we Włoszech powróci obowiązek maseczek, profesor stwierdził, że jest to możliwe i należy zakładać taką ewentualność, gdyby okazało się to konieczne.

"Należy to wziąć pod uwagę jako element zdolności organizacyjnych w odpowiedzi na gorsze scenariusze" - ocenił.

"Ujmijmy to tak: przebywanie bez maseczek także w zamkniętych pomieszczeniach nie jest zabronione. Używajmy ich zgodnie ze zdrowym rozsądkiem. Zwłaszcza dotyczy to osób słabszych, wystawionych na większe ryzyko" - dodał Fabrizio Pregliasco.

Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)