Wycena leczenia szpitalnego dzieci z COVID-19 opiera się na nieprawidłowych wskaźnikach – zwracają uwagę dyrektorzy szpitali. Przez to jest ona nieadekwatna w stosunku do poniesionych przez placówki kosztów.

Chodzi o stawkę, jaką szpital otrzymuje za hospitalizację pacjenta z COVID-19. Narodowy Fundusz Zdrowia uzależnia jej wysokość od poziomu saturacji chorego (zarówno w przypadku dorosłych, jak i dzieci). Co za tym idzie – jeśli u pacjenta saturacja nie przekracza 95, szpital uzyskuje od funduszu 630 zł za dzień leczenia. Jeśli powyżej tej wartości – 330 zł.
Problem w tym, że – jak wskazują dyrektorzy placówek, w których funkcjonują dziecięce oddziały covidowe – wskaźnik, który jest merytorycznym wyznacznikiem stanu zdrowia w przypadku dorosłych, niekoniecznie sprawdza się w przypadku hospitalizowanych dzieci. – Gdy w zeszłym roku wprowadzono ten warunek, apelowaliśmy, jako środowiska pediatryczne, że ocena stanu pacjenta dziecka nie jest zależna tylko od poziomu saturacji. Ciężki stan dziecka z COVID-19 jest również wtedy, gdy saturacja wynosi 95 i powyżej tej granicy – podkreśla Krystyna Piskorz-Ogórek, dyrektor Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego w Olsztynie.
Podkreśla, że duża grupa dzieci trafiająca do szpitali z powodu COVID-19 ma choroby współistniejące, m.in. cukrzycę czy choroby serca. Przed zakażeniem te schorzenia były ustabilizowane, zaś w wyniku COVID-19 dochodzi do zaburzeń w zakresie podstawowej choroby przewlekłej. Dodatkowo specyfika choroby małego pacjenta covidowego jest inna niż u dorosłego, charakteryzuje się m.in. wysoką gorączką, zapaleniami płuc i oskrzeli, odwodnieniem itd. W związku z tym często konieczne są szerokie konsultacje specjalistów, specjalna dieta czy nawet wprowadzenie żywienia pozajelitowego.
– Rzeczywiście, docierają do nas głosy, że zdecydowana większość hospitalizacji dzieci na COVID-19 jest finansowana według niższej stawki – podkreśla Władysław Perchaluk, prezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego. Podkreśla, że z punktu widzenia dyrektorów tak niska wycena nie pokrywa kosztów, które placówka lecznicza ponosi w związku z taką hospitalizacją. – Dochodzi do sytuacji, w których placówce opiekującej się dzieckiem z wielochorobowością finansowo korzystniej byłoby wpisać pozostałe schorzenia dziecka jako powód hospitalizacji, zaś COVID-19 jako chorobę współistniejącą, bo stawka jest wtedy wyższa. Dziecięce oddziały covidowe leczą dzieci z COVID-19 za kwoty na jego „doleczanie” – dodaje.
To zaś przekłada się na pogorszenie i tak nie najlepszej sytuacji szpitali dziecięcych. – Obecnie, przy zwiększonych potrzebach leczenia szpitalnego u dzieci (np. w naszym szpitalu liczba hospitalizacji wzrosła w tym roku dwukrotnie), oddziały chorób zakaźnych dla dzieci uzyskują dwukrotnie mniejszy przychód z tego tytułu. Taki podział jest niesprawiedliwy i krzywdzący – podkreśla Krystyna Piskorz-Ogórek.