Nie udało się – resort zdrowia przyznaje, że program walki z niepłodnością nie wypalił. I likwiduje dotychczasowe wsparcie. Szumnie zapowiadany plan, który miał zastąpić in vitro, skończył się fiaskiem.

W ostatnich czterech latach na poprawę prokreacji wydano 45 mln zł, ale… nie wiadomo, ile dzięki temu urodziło się dzieci. Powód? Resort zdrowia tego nie monitorował. Teraz ostatecznie się wycofuje z całego projektu. Po prostu celu „Poprawa zdrowia prokreacyjnego”, który był w poprzedniej edycji dotyczącej Programu Zdrowia Publicznego, nie uwzględniono w projekcie na lata 2021–2025.
Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska ma świadomość, że starzenie się społeczeństwa i brak zastępowalności pokoleń to ogromny problem, ale – jak tłumaczył we wtorek podczas senackiej komisji zdrowia – oferowany program nie cieszył się popularnością. Liczba par, które zgłosiły do niego swój akces do 30 września 2020 r., to niespełna 7 tys., z tego 3,4 tys. ukończyło diagnostykę, a nieco ponad 1,5 tys. skierowano do dalszego leczenia. Przyznawał wprost, że były to zmarnowane pieniądze, co wykazała również kontrola NIK.
– To tylko dowód na to, że program był źle skonstruowany – przekonywała podczas komisji prof. Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej Farmacja Polska. Bo potrzeba wsparcia jest bardzo duża: Polskie Towarzystwo Medycyny Rozrodu i Embriologii szacuje, że niepłodność dotyka bezpośrednio ok. 1,5 mln par, co stanowi ok. 20 proc. polskiego społeczeństwa w wieku reprodukcyjnym. Profesor Michał Radwan z Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników deklarował, że jako organizacja są gotowi udzielić pomocy. Zdaniem ekspertów ze Stowarzyszenia Leczenia Niepłodności Nasz Bocian to, że cel był niewłaściwie realizowany w poprzednim programie, powinno raczej skłaniać do zmiany założeń i sposobu realizacji, ale nie wyrzucenia go. Również szefowa komisji Beata Małecka-Libera podkreślała, że ochrona zdrowia prokreacyjnego była źle realizowana. – Uważam, że jeżeli program się nie spełnił – to po to robi się weryfikację, żeby reagować – przekonywała.
Głos w tej sprawie zabrał również Związek Miast Polskich. „Polska pozostaje jednym z ostatnich państw europejskich, w którym osoby niepłodne pozbawione są możliwości kompleksowego finansowania leczenia niepłodności” – pisze ZMP. I zwraca uwagę, że właśnie dlatego wiele samorządów decyduje się na to, by z własnych środków sfinansować programy mające na celu zapewnienie szerokiego dostępu do świadczeń medycznych o potwierdzonej skuteczności, przezwyciężających skutki niepłodności. Samorządy obawiają się jednak, że rykoszetem oberwą i te programy. Które – choć finansowane przez samorząd – muszą wcześniej otrzymać zielone światło z Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Teraz może być z tym kłopot, skoro znika to z priorytetów Narodowego Programu Zdrowia. Ostatecznie zostały w nim walka z nadwagą i otyłością, profilaktyka uzależnień, promocja zdrowia psychicznego, zdrowie środowiskowe i choroby zakaźne oraz zdrowe i aktywne starzenie się.
MZ nie zamierza zmieniać zdania. W efekcie rodziny mające problem z niepłodnością pozostają z nim same. Szacuje się, że co najmniej połowa z 1,5 mln takich par korzysta z pomocy podstawowej opieki zdrowotnej, a ok. 60 proc. wymaga specjalistycznego postępowania lekarskiego. Według danych Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii dla 2 proc. z nich jedyną szansą na biologiczne rodzicielstwo będzie terapia metodą zapłodnienia pozaustrojowego. Światowa Organizacja Zdrowia uznaje niepłodność za chorobę społeczną, a Parlament Europejski stwierdził, że wszystkie pary mają prawo do jej leczenia.
Ministerstwo przekonuje jednak, że samorządy nadal będą mogły finansować in vitro. I wskazuje, że być może świadczenia kompleksowej terapii niepłodności mogłyby być finansowane z NFZ. Kiedy? Dopiero jeżeli zajmie się tym Agencja Oceny Technologii Medycznych. Na razie nie wpłynął do niej taki wniosek. Tymczasem jeszcze niedawno wiceminister Kraska przekonywał, że doświadczenia z programu in vitro wskazywały, iż jest konieczne dofinansowanie rozwoju wielopłaszczyznowych działań związanych z samą diagnostyką i wcześniejszym leczeniem przyczynowym niepłodności oraz umocnienie zdrowia prokreacyjnego w populacji. I podczas gdy program in vitro ograniczał się wyłącznie do finansowania jednej z metod terapii, program kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego był bardziej kompleksowy.
Konsultacje nad projektem programu zostały wydłużone – będzie można składać uwagi do 18 stycznia.