Już za rok pacjenci będą mogli zrealizować polską receptę w każdym z krajów Unii Europejskiej.
Co więcej, w takiej sytuacji NFZ zwróci część kosztów zakupu leków, jeżeli w polskim systemie będą one refundowane. To skutki unijnej dyrektywy związanej z leczeniem transgranicznym, która zacznie obowiązywać 25 października 2013 r. Komisja Europejska właśnie opublikowała szczegóły dotyczące recept.
– Nowe prawo bardzo ułatwi życie pacjentom, szczególnie przewlekle chorym. Nie będą musieli się obawiać, że zabraknie im leków – cieszy się Natalia Łojko z kancelarii Baker & McKenzie Krzyżowski i Wspólnicy sp.k. Zaraz jednak dodaje, że głównym problemem może być niska świadomość lekarzy i pacjentów, że takie prawo istnieje.
Zgodnie z wytycznymi dyrektywy receptę od polskiego lekarza będzie musiał zrealizować każdy europejski aptekarz, bez względu na to, czy prowadzi placówkę w Niemczech, Grecji lub w Wielkiej Brytanii. Jednak będzie musiała ona spełniać określone kryteria. Przede wszystkim będzie musiała być opisana substancja czynna zawarta w leku, a nie nazwa handlowa produktu. Oprócz tego trzeba będzie podać m.in. wiek i nazwisko pacjenta. Dalsze procedury – przynajmniej teoretycznie – mają być już proste: jeżeli pacjent kupi lek za granicą, to następnie wraz z kserokopią recepty oraz fakturą będzie mógł się ubiegać o zwrot części kosztów w NFZ. Fundusz będzie miał obowiązek oddać mu taką kwotę, jaka jest refundowana w Polsce.
– Nowe regulacje to oszczędność zarówno dla pacjentów, jak i systemów zdrowotnych – uważa Andrzej Ryś, dyrektor w Dyrekcji Generalnej ds. Zdrowia i Ochrony Konsumentów Komisji Europejskiej. Przede wszystkim dlatego, że do tej pory pacjenci, którzy chcieli kupić lek za granicą (np. zabrakło im go na wakacjach), musieli odwiedzić tamtejszego lekarza. – To obciążało ich kieszeń, ewentualnie otrzymywali zwrot kosztów od ubezpieczyciela – wyjaśnia Ryś. Sama Komisja szacuje, że rocznie w Unii wydawanych będzie ok. 2,3 mln transgranicznych recept.
Nowe przepisy dotyczą również produktów medycznych, w przypadku których nie można ustalić substancji czynnej. W takim wypadku farmaceuta będzie musiał zadzwonić lub w inny sposób skonsultować się z lekarzem, który ją wypisał.
– Tu mogą się pojawić trudności językowe – zwraca uwagę Natalia Łojko. Właśnie ta kwestia wywołała żywiołowe dyskusje podczas prac nad dyrektywą. W Unii obowiązują trzy alfabety – łaciński, grecki i bułgarski. Do tego dochodzi transkrypcja. Lekarze mogą zatem napotkać poważne problemy, gdy będą musieli podać nazwę konkretnego leku, a nie tylko substancji czynnej.
Eksperci pracujący przy projekcie wskazują też na inne sytuacje, które mogą rodzić trudności. Co będzie, jeżeli polski pacjent zachoruje w Grecji i otrzyma receptę od greckiego lekarza, zrządzeniem losu zrealizuje ją w Bułgarii, a o refundację leku będzie się ubiegał w Polsce? Choć będzie to dotyczyło marginalnej liczby osób, NFZ może stawać przed koniecznością rozwiązania takiego kazusu.
Mimo 28 systemów opieki zdrowotnej funkcjonujących w Unii udało się stworzyć wspólną regulację. Państwa członkowskie, w tym Polska, mają 10 miesięcy na to, aby ją wdrożyć.