Resort zdrowia zapewnia, że rozwiązał problem z dostępem do leczenia onkologicznego. Powodem kłopotów był brak leków, który jest związany ze zmianami technologicznymi w produkującej je firmie.
Ratunkiem okazał się import docelowy. Część szpitali zaczęła też szukać zasobów w hurtowniach w innych częściach kraju. Tak jest w szpitalu w Legnicy, w którym jedna z pacjentek w związku z brakiem leku nie otrzymała chemii. – Pacjentka dostała leczenie w innym szpitalu, a my zrobiliśmy rekonesans w hurtowniach w całej Polsce, żeby nie doszło do podobnej sytuacji – mówi dyrektor placówki Krystyna Barcik. Niektóre szpitale poprosiły o import docelowy i jak wynika z zapewnień resortu zdrowia, był szybko realizowany. – Zgoda była wydawana jednego dnia – mówi Jakub Szulc, wiceminister zdrowia.
Z wyliczeń resortu wynika, że od stycznia do kwietnia wydano 620 zgód na sprowadzenie cytostatyków, podczas gdy takich zgód w 2011 roku było 21. Ministerstwo zapewnia, że całą kwotę za leki pokryje NFZ. Komunikat o sposobie finansowania, który ma wydać fundusz, ma obowiązywać wstecznie (za zakup dokonany także przed pojawieniem się komunikatu). Obecnie tego rodzaju import był finansowany tylko do wysokości ceny, która obowiązuje w Polsce. Opozycji nie przekonuje tłumaczenie resortu zdrowia. Boi się, że znowu może dojść do odsyłania pacjentów chorych na raka ze szpitali, bo w resorcie panuje chaos. Sprawą już się zajęła prokuratura, która zbada, czy doszło do niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych. Analizują m.in., czy doszło do przestępstwa, a jeśli tak – kto był za to odpowiedzialny.