Kobiety w ciąży, chorzy onkologicznie czy po prostu ludzie z bolącym uchem czują się zagubieni. Zmieniła się struktura działania służby zdrowia.
Głównym problemem dla „zwykłych” chorych jest ograniczona dostępność usług zdrowotnych. Część szpitali przekształcono w tzw. jednoimienne, czyli takie, które mają się zajmować chorymi z podejrzeniem lub potwierdzeniem koronawirusa. W innych placówkach, żeby jak najbardziej zmniejszyć ryzyko zarażenia, poodwoływano planowe zabiegi. W razie pojawienia się wirusa w szpitalu istniałaby groźba zamknięcia oddziału czy całej placówki i wysłania części kadry na kwarantannę.
W warszawskim szpitalu na ul. Szaserów kierownicy klinik przygotowali listy pacjentów, którzy mogą zostać „przesunięci” na później. Dotyczy to np. operacji żylaków, części zabiegów kardiologicznych. Nowych terminów jednak nie ma.
Operacje są przesuwane także w Centrum Zdrowia Dziecka. – Akurat wcześniej udało nam się skrócić kolejki do zabiegów kardiochirurgicznych. Teraz będą na nowo bardzo długie – martwi się jeden z lekarzy.
W Śródmiejskim Centrum Klinicznym w Warszawie zostanie wykonanych 10 proc. planowanych zabiegów. − Operacja zrobiona obecnie może bardziej narazić zdrowie pacjenta niż jej przesunięcie w czasie − mówi dyrektor placówki Piotr Gołaszewski. Poradnia dzwoni do pacjentów, którzy mają zaplanowaną wizytę na najbliższe dwa tygodnie. – Sprawdzamy, jak się czują i czy mogą przyjść do lekarza w innym terminie. Z 70 pacjentów kardiologicznych tylko u jednego była konieczna wizyta − dodaje Gołaszewski.

Potrzebna infolinia

Pacjenci onkologiczni mają kłopot m.in. z uzyskaniem badań diagnostycznych. Dorota Korycińska z Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej opowiada np. o pacjentce z Białegostoku z podejrzeniem raka pęcherza, której badania diagnostyczne zostały odwołane.
– Naszej podopiecznej, która zbiera pieniądze na leczenie przez naszą fundację, odwołano kontrolną tomografię komputerową – wskazuje Magdalena Sulikowska z Fundacji Alivia. Innej osobie odwołano badanie PET, które miało potwierdzić wstępną diagnozę o raku płuc. A bez tego nie można rozpocząć leczenia.
I w onkologii poradnie anulują wizyty kontrolne. – Wyczułam guzka w piersi, wizyta umówiona na cito została odwołana. Kiedy i gdzie mam się zwrócić – takiej informacji nie otrzymałam – narzeka jedna z warszawianek.
Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia zalecają, by pacjenci onkologiczni nie mieli przerwy w leczeniu. Ale nie ma jasnej informacji, gdzie mogą szukać pomocy, jeżeli akurat w ich szpitalu są ograniczenia przyjęć. Pacjenci apelują o stworzenie infolinii. – Skierowaliśmy postulat do resortu zdrowia z propozycją, żeby infolinia przekierowywała do ośrodków, które będą koordynować działania na terenie województwa. Ze względu na duże obciążenie konsultantów należy uruchomić też alternatywne kanały komunikacji – proponuje Adam Maciejczyk, szef Polskiego Towarzystwa Onkologicznego.
Tam, gdzie działa sieć onkologiczna (dolnośląskie, świętokrzyskie, podlaskie), tę rolę pełnią wojewódzkie ośrodki koordynujące. W niektórych ośrodkach można wysłać e-mailem lub SMS-em opis problemu. Konsultanci oddzwaniają. Zaczyna też działać wydawanie elektronicznej tzw. zielonej karty, która uprawnia do szybszego leczenia.

Kwitną teleporady

Mocno zaniepokojone są także ciężarne. − Odwoływane są badania USG, zajęcia szkoły rodzenia, brak opieki położnej środowiskowej: dostajemy dziesiątki pytań od ciężarnych – przyznaje Joanna Pietrusiewicz, szefowa Fundacji Rodzić po Ludzku. MZ z NFZ i konsultanci (podobnie jak w onkologii) próbują powoli porządkować rzeczywistość. – Przede wszystkim poszło zalecenie do regionów, żeby ginekolodzy przyjmowali ciężarne i żeby były wykonywane badania diagnostyczne – mówi Pietrusiewicz.
Powstają też adresy placówek, które mają zajmować się rodzącymi, u których zostanie wykryty wcześniej koronawirus.
Doświadczenia osób szukających porady u specjalisty czy lekarza rodzinnego wskazują, że tutaj działa system najsprawniej. Większość placówek umawia konsultacje przez telefon albo komunikator Skype. Niektórzy chorzy mówią, że to nawet wygodniejsze, bo nie muszą wychodzić z domu. Receptę mogą otrzymać na telefon. Największym problemem jest dodzwonienie się.
− Doradzamy, by przychodzić tylko w nagłych przypadkach, np. skoków ciśnienia, w bólu brzucha, krwawienia u osób ciężarnych − słyszymy od pracownika rejestracji w jednej z przychodni na warszawskim Mokotowie.
Wciąż pracują, choć w ograniczonym zakresie, prywatne placówki zdrowia. − W związku z tym, że z 200 lekarzy 80 proc. wolało pracować zdalnie, uruchomiliśmy teleporady. Ale działamy w regionie zamieszkiwanym licznie przez seniorów. Dlatego codziennie też przyjmujemy stacjonarnie. Działa interna, przyjmują niektórzy specjaliści, np. ginekolog – wylicza Patryk Ogórek, właściciel przychodni z Łodzi. Zaznacza jednak, że placówka zawiesiła działalność zabiegową i rehabilitacyjną.
Na stronie www.pto.med.pl są wytyczne dla lekarzy i pacjentów onkologicznych, w tym porady, co robić w konkretnej sytuacji.
Podsumowanie wskazań dla ciężarnych można znaleźć m.in. na stronie www.rodzicpoludzku.pl.