Związkowcy walczą o ich wycofanie. I o wyposażenie pracowników w rękawiczki i maseczki w okresie przejściowym.
DGP
W dokumentach potwierdzających zakup wydawanych w polskich sklepach ujawniono bisfenol A o stężeniu nawet 250–1000 razy większym niż w żywności – wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń oraz Krajowej Sekcji Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność” przez spółkę DetoxED, stworzoną przez pracowników Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Politechniki Gdańskiej.
Chodzi o związek mający właściwości naśladowania żeńskich hormonów płciowych – estrogenów. Stały kontakt z nim zwiększa ryzyko niepłodności, otyłości, chorób nowotworowych, zaburzeń metabolicznych i zaburzeń rozwoju płodu. Związek jest dodawany do papieru, na którym jest drukowany paragon, żeby był bardziej termoczuły.
– Zbadane zostały paragony w ośmiu losowo wybranych sieciach. Mowa o Auchan, Pepco, Kauflandzie, Castoramie, Biedronce, Amazonie, Rossmanie i Jysku. Tylko w jednej z tych sieci bisfenol na paragonach nie został wykryty. W pozostałych stężenie było wysokie – tłumaczy dr n. med. Aleksandra Rutkowska, prezes DetoxED, pracownik Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, dodając, że na negatywne działanie bisfenolu A jest narażonych około dwóch milionów osób zatrudnionych w handlu i kolejne kilkaset tysięcy pracujących w usługach.
– Badanie tylko potwierdziło nasze przypuszczenia. Dodam, że z problemem tym boryka się nie tylko Polska, ale też inne kraje w Europie. Tam jednak został on już zdiagnozowany i podjęto działania zaradcze – mówi Alfred Bujara, szef handlowej Solidarności. Jak zaznacza, np. w Belgii pracownicy kas noszą bawełniane rękawiczki, a w Szwajcarii zakazano dodawania związku do papieru paragonowego.
Eksperci przyznają, że już niedługo problem może rozwiązać się sam. W przyszłym roku mają wejść przepisy, zgodnie z którymi przedsiębiorcy będą mogli przesyłać klientom e-paragony zamiast wydawać dowód zakupu na papierze.
– To nie oznacza jednak, że tradycyjne paragony od razu znikną. Potrzeba na to czasu. Dlatego będziemy domagać się od pracodawców, aby wyposażyli swoich pracowników w środki ochrony indywidualnej. Chcemy też we współpracy z Ministerstwem Zdrowia, ale też Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przygotować akcję informacyjną o tym, jak zminimalizować ryzyko związane z przenikaniem tej substancji do organizmu pracowników handlu, ale także konsumentów. Chodzi np. o częste mycie rąk – tłumaczy Alfred Bujara.
Co na to sieci? Elżbieta Zubrzycka, kierownik działu administracji w Biedronce (była wśród sieci, w których paragonach ujawniono szkodliwą substancję), zapewnia, że już teraz do części sklepów dostarczane są rolki kasowe z przebadanym laboratoryjnie papierem bez dodatku tego związku chemicznego. Od następnego roku paragony wolne od niego będą wydawane przez kasy we wszystkich jej sklepach.
Inne sieci również podejmują działania w tej kwestii. Ikea zrezygnowała ze szkodliwych dla zdrowia paragonów osiem miesięcy temu. Lidl deklaruje, że stało się to już kilka lat temu.
Pozostałe sklepy sceptycznie patrzą na proponowane przez związki rękawiczki dla kasjerów. I nie chodzi o pieniądze, jakie by trzeba na nie wydać, ale o mniej sprawną pracę. – Rękawiczki musiałyby być idealnie dopasowane, co może być trudne. Dlatego trzeba liczyć się z tym, że wykonywanie czynności na monitorze kasowym w postaci wbicia kodu danego produktu może zajmować więcej czasu. Na Zachodzie to nie problem, bo tam nie obowiązują tak bardzo wyśrubowane normy co do prędkości obsługi klienta – tłumaczy pracownik dużej sieci spożywczej.
Dowiedzieliśmy się, że związki zawodowe w jednej z sieci zaproponowały wyposażenie kasjerów w nawilżane chusteczki – by kasjerzy mgli przecierać nimi ręce. Zarząd odmówił jednak wdrożenia tego rozwiązania. – Nie wyobrażam sobie też, by sieci zgodziły się na pracę w maskach. Kasjerzy mają obowiązek uśmiechać się do klienta. W masce na twarzy będzie to trudne – dodaje inny pracownik.
Przenikalność bisfenolu przez skórę wynosi 46 proc. I choćby z tego powodu, jak mówi prof. dr hab. med. Andrzej Milewicz, specjalista endokrynolog, nie można zwlekać z wdrożeniem środków zapobiegawczych.
– Szczególnie że ostatnie badania dowodzą, iż ten związek jest bardzo szkodliwy dla kobiet w ciąży. Przenika przez łożysko do płodu, powodując, że jego stężenie u noworodka jest nawet cztery razy większe niż u matki – dodaje. Tymczasem do pracy przy kasach często są przesuwane właśnie kobiety w pierwszym trymestrze ciąży, ze względu na mniejsze obciążenie pracą.