Seniorzy przychodzą po zaświadczenie umożliwiające udział w zajęciach tanecznych, rodzice proszą o potwierdzenie, że dziecko na wycieczce może zjechać do kopalni. To asekuranctwo prowadzące do absurdów – przekonują medycy.
Do przychodni podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) coraz częściej zgłaszają się osoby aktywne w klubach seniora. – Kiedy po raz pierwszy spotkałam się z prośbą o zaświadczenie, usiłowałam wytłumaczyć pacjentce, że jest osobą dorosłą i nie potrzebuje zgody lekarza, kiedy ma ochotę potańczyć. Przecież kiedy się wybierze na dancing lub nawet dyskotekę, nikt od niej nie zażąda zaświadczenia – opowiada Małgorzata Stokowska-Wojda, lekarz rodzinny Porozumienia Zielonogórskiego (PZ). Okazuje się jednak, że taki wymóg wynika z zapisów programu Senior+.
Zgodnie z nim „do wzięcia udziału m.in. w zajęciach ruchowych (kinezyterapii), sportowo-rekreacyjnych i aktywizujących wymagane jest stosowne zaświadczenie lekarskie o braku przeciwskazań”. W maju na stronach programu doprecyzowano, że chodzi o zaświadczenie wydawane przez lekarza rodzinnego, uprawniające do uprawiania sportu szkolnego, bo w klubach seniorzy wykonują jedynie ćwiczenia ogólnousprawniające lub indywidualne z fizjoterapeutą.
Zdaniem PZ to właśnie spowodowało wysyp próśb o zaświadczenia. – Można się spodziewać fali pacjentów przychodzących do lekarzy POZ w tej sprawie, bo kluby będą się powoływać właśnie na tę interpretację. Natomiast nie ma żadnej podstawy prawnej, która by to uzasadniała. Nie wspominając o tym, że zajęcia w klubach seniora z pewnością nie mieszczą się w definicji sportu szkolnego. Wydaje się, że urzędników jednak poniosła wyobraźnia, a może jej brak – ocenia Joanna Szeląg, ekspertka PZ. Małgorzata Stokowska-Wojda dodaje, że wprowadzanie zapisów dotyczących zaświadczeń lekarskich jest niepotrzebnym utrudnianiem podejmowania aktywności przez seniorów. Wskazuje także, że nie ma podstawy prawnej do ich wystawiania, nie znajdują się one w pakiecie usług gwarantowanych, a zatem w gruncie rzeczy pacjent powinien za nie płacić, jak za każde zaświadczenie na jego żądanie.

Postępująca zaświadczenioza

Zaświadczenia do klubów seniora to tylko część szerszego problemu. – Pacjenci proszą nas o papierki na wszystko. Przychodzili do mnie, żebym stwierdziła, czy dziecko może zjechać do kopalni soli, pójść na basen, żebym potwierdziła brak przeciwskazań do szkoły muzycznej. A mówimy o dzieciach zdrowych, regularnie bilansowanych – mówi Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia (PPOZ).
Co ciekawe, przeciwskazania zwykle nie są nigdzie określone. Ani w aktach prawnych – jeśli ich wymóg wynika z przepisów, ani przez samych organizatorów – jeśli jest to ich własna inicjatywa.
– Zaświadczenie o braku przeciwwskazań wymagane jest też np. do bycia ławnikiem. Prosiliśmy MSWiA – bo to ich wymóg – żeby je określili, bo ja ich nie znam. Czy mam takiego pacjenta wysłać do psychiatry, psychologa? Chyba brak nogi czy stabilna cukrzyca nie są przeciwwskazaniami? – zastanawia się Bożena Janicka. Dodaje, że podobnie jest w przypadku kandydatów na rodziców zastępczych.
Jak mówi, zwykle wymóg zaświadczenia to pomysł organizatorów (wypoczynku, imprez) i szkół, wynikający z asekuranctwa i chęci zabezpieczenia się, ale wbrew logice i rozsądkowi. Ona również zwraca uwagę, że często przynosi to negatywne skutki. – Jeśli ratownik na basenie wymaga zaświadczenia od lekarza, to część rodziców zrezygnuje, bo uzna wizytę u specjalisty za zbyt duży kłopot. I w efekcie dziecko na basen nie pójdzie. W ten sposób pozbawiamy je dostępu do zajęć rekreacyjnych – przekonuje.

Odpowiedzialność pacjenta

Co lekarze robią, gdy pacjenci zgłaszają się do nich po kolejne zaświadczenia? – Tych bezsensownych nie wystawiam. Moja pieczątka służy do leczenia i profilaktyki, a nie do potwierdzania głupot. Z prostego powodu: absurdy trzeba eliminować – mówi szefowa PPOZ. Tam, gdzie jest to uzasadnione, wypisuje zaświadczenie o ogólnym stanie zdrowia. – Przykładowo, gdy wyjeżdża dziecko z padaczką, wtedy piszę, że choruje przewlekle, bierze określone leki, jest w stanie dobrym. Ale tylko na wniosek pacjenta czy jego rodziców – podkreśla.
Jak dodaje, w miejscowości, w której ma gabinet, jest klub seniora, więc i do niej zgłaszają się pacjenci po zaświadczenia. W takich przypadkach interweniuje bezpośrednio u kierownictwa placówki, bo jej zdaniem dorosły człowiek sam powinien decydować, czy może brać udział w zajęciach gimnastyki, czy tańca. – My w tym wszystkim zapominamy o podmiotowości pacjenta. On sam ocenia i ponosi odpowiedzialność za własne zdrowie i życie. Jeśli organizator chce być bardzo przezorny, powinien wziąć oświadczenie od uczestnika, bo to on, albo jego rodzic, jest osobą decyzyjną – przekonuje Bożena Janicka.