Większość uprawnionych złożyła lub zamierza złożyć deklaracje uprawniające do wyższych wynagrodzeń w zamian za lojalki. Choć wielu przyznaje, że są pełni obaw, bo przepisy pozostawiają szerokie pole do interpretacji.
Jutro miną dwa tygodnie od wejścia w życie ustawy z 5 lipca 2018 r. o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. poz. 1532). To też ostatni dzień na złożenie deklaracji dla lekarzy, którzy chcą otrzymać podwyżkę z wyrównaniem od 1 lipca.
Chodzi o nowe uprawnienia, przysługujące medykom na mocy porozumienia, które zakończyło protest rezydentów. Zgodnie z nim specjaliści zatrudnieni na etacie w szpitalach, którzy zobowiążą się do nieudzielania tożsamych świadczeń w innych placówkach, otrzymają wynagrodzenie w wysokości 6750 zł brutto. Natomiast lekarze w trakcie specjalizacji mogą zarobić dodatkowo 600 zł (lub 700 zł w przypadku dziedziny priorytetowej), jeśli zadeklarują, że dwa z pięciu lat po zakończeniu szkolenia przepracują w Polsce.
Deklaracje spływają
Z sygnałów docierających z placówek wynika, że większość lekarzy jest zainteresowana skorzystaniem z możliwości, jakie dają nowe przepisy.
W jednym z warszawskich szpitali deklaracje do wtorku złożyło 100 proc. uprawnionych. Ale są też podmioty, gdzie takich osób nie ma, bo wszyscy lekarze pracujący na etatach zarabiają więcej niż 6750 zł. Tak jest np. w szpitalu w Oleśnie.
Prawie wszyscy złożyli lub zamierzają złożyć deklaracje w Szpitalu Miejskim w Zabrzu. – Prowadzimy taką politykę, że większość naszych lekarzy nie pracuje w innych placówkach, jest to dla nich jedyne miejsce pracy, więc nie mamy takich problemów, jakie dotykają dużą część szpitali w Polsce. Jeśli chodzi o rezydentów, to myślę, że w blisko 100 proc. złożą deklaracje, w przypadku specjalistów to podobna liczba – mówi Mariusz Wójtowicz, prezes tej placówki.
W Szpitalu Wielospecjalistycznym w Jaworznie na skorzystanie z nowych uprawnień zdecydowało się ponad 50 proc. specjalistów i większość rezydentów. – Oczywiście przewidujemy, że mogą wystąpić w związku z tym problemy dyżurowe – w szczególności na takich oddziałach jak neurologia, interna, chirurgia dziecięca – mówi Józef Kurek, dyrektor szpitala.
Jak dodaje, szpital policzył, że jeśli nie dostanie środków na wypłatę pochodnych od podwyższonych wynagrodzeń, będzie musiał dołożyć do jednego zwykłego dyżuru prawie 400 zł, a do świątecznego prawie 600 zł. – Jeżeli pomnożyć to przez 18 lekarzy i 365 dni w roku, to robi się kwota zbliżona do 3,5 mln zł. Nie wiemy, skąd ją wziąć – wskazuje Józef Kurek.
Część lekarzy czeka ze składaniem deklaracji do ostatniej chwili. W Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie do wtorku wnioski wpłynęły od 250 z ok. 600 specjalistów i ponad 220 z ok. 430 rezydentów. Z kolei w Szpitalu Uniwersyteckim nr 1 im. dr. A. Jurasza w Bydgoszczy zdecydowała się na to jedna trzecia spośród 90 specjalistów i 100 ze 183 rezydentów. Nie są to jednak jeszcze liczby ostateczne.
– Lekarze wstrzymują się ze składaniem deklaracji, bo jest dużo niewiadomych. Poszły zapytania do NFZ, do ministerstwa, izby też proszą o wyjaśnienia. Komunikat na stronie MZ wyjaśnia wycinkowo tylko niektóre kwestie, a stany faktyczne, które zgłaszają lekarze, wykraczają poza jego zakres – mówi Marta Podgórska, rzeczniczka Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie.
Wciąż wiele niewiadomych
Na niejednoznaczność nowych przepisów zwracają uwagą wszyscy zainteresowani. Resort zdrowia wydał wprawdzie komunikat, w którym wyjaśnił część wątpliwości jednak już kilka dni później prezes Naczelnej Rady Lekarskiej wysłał do ministra pismo z kolejną listą niejasności. Ponad 20 pytań zadała warszawska izba, na wiele niejasnych zagadnień wskazywał również Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy. A także same placówki.
Jak mówi Marta Podgórska, wątpliwości wynikają z np. z tego, że wielu lekarzy udziela konsultacji w innych podmiotach. – Jest też problem z interpretacją sformułowania „świadczenia całodzienne” – tak naprawdę w żadnym akcie prawnym nie mamy ich definicji, choć w różnych regulacjach się do tego odwołujemy. Czy mieści się w tym np. chirurgia jednego dnia? Czy musi to być świadczenie związane z pobytem przynajmniej 24-godzinnym? Lekarze pytają, czy jak są zatrudnieni w godzinach 8–18 w ambulatorium, to są w systemie całodziennym czy nie? Poza tym poszedł przekaz ze strony izb lekarskich, że zgodnie z deklaracją ministra także lekarzom zatrudnionym w opiece ambulatoryjnej będzie przysługiwała podwyżka. Czekamy na potwierdzenie ze strony resortu – wskazuje Marta Podgórska.
Rezydenci nie kryją oburzenia zamieszaniem związanym z ustawą. – Jesteśmy bardzo rozczarowani postawą ministerstwa i bałaganem, który powstał. Cały czas analizujemy sytuację i zastanawiamy się, czy mamy do czynienia ze złą wolą czy z niekompetencją – mówi Damian Patecki z Porozumienia Rezydentów OZZL.
Podobnego zdania jest szef OZZL Krzysztof Bukiel. – Mam wrażenie, że rządzący przestraszyli się, że zbyt wiele osób będzie chciało skorzystać z nowych uprawnień i teraz robią wszystko, żeby ich zniechęcić. Zależy też na tym dyrektorom, bo to oni będą płacić za dyżury od wyższych stawek – ocenia.
Związek zachęca lekarzy, by wbrew wszystkiemu przechodzili z kontraktów na etaty i korzystali z nowych uprawnień. – Umowa o pracę plus dyżury liczone jak nadgodziny robią się teraz konkurencyjne dla kontraktów – wskazuje szef OZZL.
Przekonuje także lekarzy, że nie ich zmartwieniem jest to, czy gdy zrezygnują z dodatkowych dyżurów, zepną się grafiki. Tym bardziej że – jak ocenia – wyłączeń związanych z lojalkami jest dużo. – Tak naprawdę można nawet dyżurować w innych szpitalach, tylko trzeba najpierw zrezygnować, a potem poprosić, żeby dyrektor zgłosił placówkę jako deficytową w kadrę lekarską – mówi.
Ustawa rzeczywiście zagwarantowała Funduszowi możliwość wyłączenia z zakazu konkurencji tych placówek, w których brak lekarzy może zagrozić ciągłości świadczeń. Dyrektorzy z tego skwapliwie korzystają. Na Mazowszu wpłynęło już kilka takich wniosków, m.in. z placówek z Płocka, Warszawy i dwóch powiatowych. Oddział rzeszowski też przyjął już kilka wniosków, jednak zostaną one rozpatrzone po uzupełnieniu przez zainteresowanych szczegółów dotyczących zakresu świadczeń i specjalności lekarskich których mają dotyczyć. Podobnie jest w innych regionach.
Pełne dane o liczbie specjalistów, którzy złożyli wnioski o podwyżkę, NFZ ma podać w połowie miesiąca. Wtedy też będzie wiedział, ile pieniędzy potrzebnych będzie na ich wynagrodzenia.
300 mln zł w tym roku i blisko 600 mln zł w dwóch kolejnych – to koszt podwyżek dla specjalistów oszacowany w projekcie ustawy
83 mln zł w tym roku i prawie 177 mln zł w przyszłym – to koszt dodatkowych wynagrodzeń dla rezydentów, wyliczony w ocenie skutków regulacji