W ciągu pięciu lat podwoiła się liczba osób zajmujących się medycyną niekonwencjonalną. Tak wynika z oficjalnych danych. Szacuje się, że w szarej strefie "leczy" nawet około 100 tys. uzdrowicieli.

Na wizytę u lekarza czekamy coraz dłużej. W ostatnim badania Fundacji Watch Heath Care został pobity rekord – na leczenie u lekarza specjalisty czekamy średnio ponad trzy miesiące. Nie ma w Polsce dziedzin medycyny, w których na wizytę możemy umówić się z dnia na dzień. Na leczenie u ortopedy czekamy nawet 9,5 miesiąca. Zdaniem GUS prawie co czwarty mieszkaniec Polski potrzebujący opieki zdrowotnej doświadczył opóźnień w dostępie do niej z powodu zbyt długiego okresu oczekiwania na wizytę i takie sytuacje dotyczyły głównie osób dorosłych (w przypadku dzieci - tylko co 9) oraz osób przewlekle chorych o nienajlepszym zdrowiu. Efekty tej sytuacji są trzy. Po pierwsze Polacy wydają 2 proc. PKB na prywatne leczenie. Po drugie (co również łączy się z pierwszym) co 13 osoba potrzebująca opieki medycznej, sprawowanej przez lekarza zrezygnowała właśnie z powodów finansowych. Po trzecie: rośnie w Polsce liczba osób korzystających z medycyny niekonwencjonalnej.

„Ta kompozycja została stworzona aby otworzyć (odblokować) podświadomy umysł poprzez stymulowanie szyszynki. Pozwala uwolnić się od głęboko usadowionych w podświadomości bolesnych przeżyć (urazów psychicznych – traumy). 3 Mędrców przynosi w darze – jak w czasach biblijnych – silne uczucie ugruntowania w „Tu i Teraz”. Kompozycja ta podnosi na duchu poprzez podniesienie duchowej świadomości i uwolnienie od emocjonalnych problemów, które często w ogóle nawet nie uświadamiane przez nas pracują w głębi naszej istoty tworząc „w Tu i Teraz” negatywne sytuacje zmuszające nas do przemyślenia ich, rozwiązania i uwolnienia się od nich na zawsze”.

To nie jest opis leku z mitologii Słowian, ale opis współczesnego „leku” na depresję sprzedawanego w Internecie.

Ziołolecznictwo można studiować na kilku uczelniach w Polsce. Jednak tylko jeden uniwersytet medyczny zdecydował się wprowadzić taki kierunek do swojej oferty. Mowa o Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu. Jak czytamy w opisie kierunku studiów na oficjalnej stronie Uniwersytetu, studia są skierowane do osób zainteresowanych zdobyciem wiedzy na temat działania i zastosowania ziół w celach profilaktycznych i leczniczych, a zdobyta wiedza będzie przydatna m.in. w praktyce lekarskiej. Eksperci z Fundacji Rozwoju Edukacji i Szkolnictwa Wyższego, nad którym nadzór sprawuje Ministerstwo Edukacji Narodowej, nadali studiom certyfikat „Studia z Przyszłością”. Ale ziołolecznikiem z dyplomem można zostać już za 49 zł. Taki kurs za taką cenę oferuje firma szkoleniowa P&M Management Group na platformie Groupon. P&M Management Group również działa pod skrzydłami MEN. Podobnie można uzyskać „tytuły” specjalistów od akupunktury, homeopatii czy bioenergoterapii. Ale do prowadzenia tego typu działalności równie dobrze można nie mieć nic. Poza wpisem do CEIDG.

Firm zarejestrowanych jako prowadzących działalność paramedyczną jest w Polsce 23 601, ale praktyków medycyny niekonwencjonalnej może być znacznie więcej. Jak szacują eksperci nawet ponad 100 tysięcy.

Medycyna niekonwencjonalna, w szczególności niektóre jej kierunki, nie mają naukowych dowodów potwierdzonych badaniami klinicznymi na ich skuteczność leczniczą i są konsekwencją kultywowania rozwiniętych tradycji ludowych.

- Im mniej medycyna medycyna konwencjonalna zajmuje się pacjentem, im trudniej pacjentowi otrzymać świadczenie, tym większe pole do popisu dla medycyny niekonwencjonalnej. Ten proces jak na dłoni widać na przykładzie onkologii. Wystarczy posłuchać o czym mówią pacjenci na korytarzach, a wymieniają się właśnie informacjami na temat alternatywnych metod leczenia. Oferta naszego płatnika jest bardzo uboga. Im bardziej wyrafinowana metoda terapeutyczna tym pacjent potrzebuje więcej edukacji. A w naszym systemie pacjent nie jest edukowany, nie wie nic o swojej chorobie, nie rozumie procesu leczenia. W ten sposób trafia do różnego rodzaju uzdrawiaczy, bo tam jest zaopiekowany, a jego leczenie i podejście do pacjenta jest mocno spersonalizowane - mów Ewa Borek, prezes Fundacji MyPacjenci. - Ofercie terapeutycznej musi towarzyszyć oferta edukacyjna - podkreśla.

Ale to niejedyne wytłumaczenie tej sytuacji.

- W ostatnich latach bardzo dużo zmieniło się w naszym postrzeganiu zdrowia. Z poziomu deklaracji „zdrowie jest najważniejsze” przeszliśmy do faktycznego dbania o zdrowie. Jeszcze parę lat temu więcej Polaków byłoby skłonnych podjąć pracę w niekorzystnych warunkach w zamian za jakiś niezbyt wysoki dodatek - mówi dr Krzysztof Puchalski z Instytutu Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera w Łodzi oraz Uniwersytetu SWPS.

Zdaniem eksperta coraz częściej przez dobry stan zdrowia rozumiem mniej więcej to, co znajduje się w definicji WHO czyli ogólny dobrostan. Nie chodzi tylko o to by nie chorować, ale też by być w pełni sił witalnych, funkcjonować na maksimum swoich możliwości. Stąd Polacy nie tylko leczą schorzenia za pomocą medycyny alternatywnej, ale także korzystają z całej masy doradców spirytualnych czy innych „lekarzy” mających uzdrowić nie ciało, a duszę.

- Nie ma badań dotyczących tego, kto korzysta z metod medycyny niekonwencjonalnej. Można spekulować, że z jednej strony są to osoby zamożna, które chcą wycisnąć ze swojego organizmu jak najwięcej, a z drugie osoby wykluczone, które nie korzystają z publicznej służby zdrowia, bo nie mogą się dostać do lekarza i nie mają wystarczających kompetencji społecznych by skorzystać ze służby zdrowia „tylnymi drzwiami” -podsumowuje dr Puchalski.