Lekarze twierdzą, że w efekcie reformy wiele oddziałów ratujących zawałowców może zostać zamkniętych. Zwłaszcza w mniejszych miejscowościach.
To kolejny problem po tym, jak w końcówce ubiegłego roku i na początku tego placówkom obniżono stawki za leczenie interwencyjne osób z zawałem serca. W dużej mierze były to jednak zmiany uzasadnione, na co wskazywał m.in. raport Najwyższej Izby Kontroli. W odpowiedzi prywatni właściciele klinik zapowiadali, że część z nich zamkną. Ale prawdziwy armagedon groził – zdaniem kardiologów – jesienią. Od 1 października ma wejść w życie sieć szpitali zmieniająca zasady finansowania placówek. Większość pieniędzy – 91 proc. lub nawet więcej, ma trafiać właśnie do niej. Tymczasem zgodnie z kryteriami nie znajdą się w niej np. prywatne szpitale jednoprofilowe, leczące głównie zawałowców.
Odpadną też oddziały kardiologiczne otwierane w ostatnich dwóch latach na poziomie powiatów czy województw (nie spełnia wymogu przynajmniej dwóch lat umowy z NFZ) oraz te bez zakontraktowanej izby przyjęć.
Pozostało
79%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama