Planowana przez resort zdrowia rewolucja w ratownictwie będzie mieć łagodniejszy przebieg, niż planowano. Wiceminister Marek Tombarkiewicz zdecydował, że część lekarzy będzie jak dotychczas jeździć w ambulansach. W projekcie skierowanym do konsultacji przewidywano, że zostaną całkowicie zastąpieni przez ratowników oraz pielęgniarki systemu od 2020 r. Skąd zmiana stanowiska?
– Osoby, które zdecydowały się na specjalizację z medycyny ratunkowej, często robiły to właśnie z myślą o pracy w karetkach, więc powinny mieć taką możliwość – mówi DGP wiceminister. Podkreśla, że potraktowane będzie to jak prawa nabyte.
– To dobrze, że minister Tombarkiewicz zechciał wysłuchać zeszłorocznych próśb Naczelnej Rady Lekarskiej i zaproponował to, co jest absolutnie niezbędne, czyli pracę w zespołach lekarzy ze specjalizacją medycyna ratunkowa – mówi Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Dodaje jednak, że niezrozumiałe pozostaje, dlaczego wyeliminowani zostali lekarze specjaliści anestezjologii. – W przypadku konieczności stwierdzenia zgonu powinno się umożliwić współpracę ratowników ze wszystkimi lekarzami posiadającymi prawo wykonywania zawodu – uważa szef NRL. Już teraz w ponad połowie karetek lekarzy nie ma – są za to ratownicy i pielęgniarki systemu.
Projekt nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym (Dz.U. z 2013 r. poz. 757 ze zm.), w którym znalazły się zapisy dotyczące lekarzy, jest już po konsultacjach, w których wpłynęło około 1200 stron uwag. Tak wielka liczba to rzadkość, ale i sprawa jest dla części środowisk wrażliwa. Projekt przewiduje m.in., że wszyscy ratownicy i pielęgniarki z karetek, a także dyspozytorzy będą zatrudniani wyłącznie na etat. Ponadto od 2020 r. w systemie państwowego ratownictwa będą kursować jedynie zespoły z publicznych placówek lub spółek, gdzie ponad połowa udziałów należy do podmiotu publicznego (np. szpitala lub wojewódzkiej stacji ratownictwa). Kłopot w tym, że teraz co 9.–10. karetka jest prywatna (dzięki zmianom, które wprowadził PiS, gdy poprzednio sprawował władzę). Firmy uważają, że wykluczenie ich z rynku jest niezgodne z prawem i przeciwko takim zmianom protestują m.in. u wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Liczą też na to, że Polska wystraszy się potencjalnych sankcji ze strony Komisji Europejskiej za eliminowanie konkurencji. Jak poinformował nas Tombarkiewicz, ustępstwa dla firm nie są jednak planowane.
Etap legislacyjny
Zakończono konsultacje społeczne