Amerykański gigant i jego model biznesowy, a także to, jak podchodzą do niego organy władzy na różnych szczeblach, idealnie pokazują podstawowy problem, jakim jest niedostosowanie prawa do dynamicznie zmieniających się realiów. Twierdzą tak Pracodawcy RP w opublikowanym właśnie stanowisku na temat Ubera.
Zdaniem organizacji (jednym z jej członków jest właśnie Uber Poland) mamy do czynienia ze zorganizowaną kampanią przeciwko spółce oraz współpracującym z nią kierowcom. A przecież działalność Ubera rewolucjonizuje albo co najmniej racjonalizuje rynek przewozu osób.
– Zastraszanie kierowców korzystających z platformy mobilnej amerykańskiego potentata, a także przeprowadzanie całkowicie nielegalnych „kontroli” przez urzędników gminnych to zwyczajny skandal i działanie wbrew literze, a tym bardziej duchowi prawa – twierdzi Arkadiusz Pączka, dyrektor centrum monitoringu legislacji Pracodawców RP.
Przypomnijmy: chodzi o działania Urzędu Miasta Krakowa, który zaczął walczyć z niemającymi licencji kierowcami współpracującymi z Uberem. Metoda jest dość prosta: miejski urzędnik zamawia przejazd za pośrednictwem Ubera. Co istotne, nie jest on w tym momencie kontrolującym w rozumieniu prawa. Dopiero po zakończeniu usługi przekazuje zastrzeżenia do odpowiedniej jednostki w krakowskim magistracie. Ta zaś wszczyna postępowanie wyjaśniające, a wreszcie – kieruje wniosek do sądu o ukaranie. Sędziowie na razie (w nieprawomocnych wyrokach) przyznają rację urzędnikom, orzekając o grzywnach za świadczenie usługi przewozu bez licencji.
Pracodawcy RP uważają, że podejście polskiej administracji do Ubera świadczy o lekceważeniu małego i średniego biznesu przez urzędników. Bo tworzy się negatywny klimat dla rozwoju przedsiębiorczości i niszczy opinię Polski wśród inwestorów zagranicznych.
Zastrzeżenia do metod działania urzędników ma również dr Mariusz Bidziński, wspólnik w kancelarii Chmaj i Wspólnicy. Jego zdaniem patent polegający na zamawianiu przejazdów przez urzędników, którzy udając zwykłych klientów, obchodzą restrykcyjne przepisy o przeprowadzaniu kontroli, zasługuje na naganę.
– Organy administracji nie powinny omijać obowiązujących przepisów w celu ścigania przedsiębiorców. Świadczy to o braku poszanowania do prawa – twierdzi dr Bidziński.
Ale nie brakuje też głosów krytycznych wobec Ubera i chwalących urzędników za to, że wreszcie zabrali się do walki z kierowcami jeżdżącymi bez licencji. Co ciekawe, ostre stanowisko w tej kwestii zajmuje inna organizacja przedstawicieli biznesu – Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Jego prezes Cezary Kaźmierczak mówi stanowczo: najważniejsza jest równość wobec prawa, a obecnie kierowcy współpracujący z Uberem mają łatwiej. I wymienia: nie muszą mieć licencji, często nie mają samochodów spełniających kryteria do świadczenia usług przewozu osób.
– Wielu nie ma zarejestrowanej działalności, nie płacą podatków. Jeśli chcą równego traktowania, to ja jestem za. Traktujmy ich równo, ale także pod względem obowiązków – uważa prezes Kaźmierczak.
W podobnym tonie na naszych łamach wypowiadał się niedawno Wiesław Szanduła, główny specjalista z Urzędu Miasta Krakowa. Twierdził, że nie może być mowy o żadnej walce z kierowcami czy wojnie wypowiedzianej im przez urzędników. Chodzi jedynie o to, aby egzekwować obowiązujące prawo. A o tym, że specjaliści z krakowskiego urzędu robią to skutecznie i legalnie, świadczy kilkanaście wyroków skazujących nałożonych przez sądy na kierowców, którzy współpracują z Uberem.