Chińczycy w niedzielę przylatują do Warszawy. Niewykluczone, że będą chcieli przejąć całkowitą kontrolę nad naszą narodową linią.
Według niepotwierdzonych oficjalnie informacji spotkanie w Ministerstwie Skarbu w sprawie LOT zostało zaplanowane na poniedziałek. – Dla LOT scenariusz wejścia kapitałowego linii Air China [jako pierwsza napisała o tym wczoraj „Rzeczpospolita” – red.] jest interesujący, chociaż diabeł tkwi w szczegółach. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób zostałaby sformułowana umowa. Polska strona miałaby do ugrania bardzo dużo, np. zwiększenie ograniczonego dziś dostępu do rynku chińskiego – mówi Sebastian Gościniarek, partner w firmie doradczej BBSG.
– Wejście Chińczyków oznaczałoby dla LOT, że spółka zyskałaby środki na flotę i oddaliła od siebie groźbę upadłości w okresie, kiedy nie może już liczyć na pomoc publiczną. Znacznie trudniej jest powiedzieć, po co Chińczykom byłby LOT – uważa Adrian Furgalski, wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych „Tor”.
Ekspert przypomina, że nasz narodowy przewoźnik w ubiegłym roku był wyceniany na ok. 100 mln dol. (plus spłata zadłużenia przewoźnika). Tyle był w stanie wyłożyć za niego fundusz Indigo, z którym negocjowano. – Zakup akcji LOT to mogłaby być transakcja wiązana i warunek powierzenia Chińczykom budowy centralnego portu lotniczego między Łodzią i Warszawą – spekuluje Furgalski. – Z drugiej strony, ostatnie zmiany w zarządzie Portu Lotniczego Modlin można interpretować jako odejście od koncepcji CPL na rzecz budowy duoportu. A to się nawzajem wyklucza – zauważa.
Minister skarbu Dawid Jackiewicz zapowiadał w styczniu, że poszukuje inwestora, który przejmie do 49 proc. akcji LOT. W wypadku Chińczyków nie ma mowy o sprzedaży większej puli. Przejęcie pakietu kontrolnego uniemożliwiają przewoźnikom spoza UE regulacje europejskie. Ale to wcale nie znaczy, że Air China nie może spróbować LOT-u kontrolować.
– Na etapie podpisywania ewentualnej umowy Chińczycy na pewno byliby zainteresowani zagwarantowaniem sobie większego wpływu na działalność operacyjną LOT, niż wynikałoby to z liczby posiadanych akcji – ocenia Sebastian Gościniarek.
Część specjalistów uważa, że 49 proc. dla Air China byłoby pierwszym etapem prywatyzacji PLL LOT. Potem Chińczycy próbowaliby przejąć resztę, omijając unijne zakazy. Jak dokładnie – tego jeszcze nie wiadomo. Możliwe jest również wprowadzenie przez polski rząd części udziałów LOT do obrotu publicznego, aby chińskie 49 proc. stanowiło pakiet kontrolny.
Air China to już kolejny potencjalny inwestor dla polskiego przewoźnika. W ubiegłym roku taką rolę odgrywał amerykański fundusz Indigo Partners. Negocjacje zostały jednak wstrzymane przez rząd PO-PSL przed wyborami, a potem PiS ich nie wznowił.
– Air China byłby dla LOT znacznie lepszym udziałowcem niż Indigo – twierdzi Gościniarek. – Bo nasz przewoźnik potrzebuje inwestora branżowego, który będzie w stanie zrobić więcej niż zaangażować się finansowo. Chodzi np. o włączenie spółki we własną siatkę połączeń i zapewnienie rejsów dowozowych w Chinach – tłumaczy.
Adrian Furgalski uważa inaczej. – Indigo to główny udziałowiec linii Wizz Air. W takim układzie właścicielskim możliwy byłby efekt synergii: Wizz Air dowoziłby pasażerów LOT-owi do hubu w Warszawie. Następnie przesiadaliby się oni na rejsy dalekodystansowe naszego przewoźnika – tłumaczy.
LOT, który w przyszłym roku odbierze dwa kolejne odrzutowce B787 Dreamliner, chce rozwijać siatkę połączeń w Chinach. Prezes spółki Rafał Milczarski powiedział DGP, że prowadzi rozmowy z zarządcą lotniska w Pekinie na temat zwiększenia częstotliwości lotów. Na razie nie doszło do porozumienia w tej sprawie. Za to Air China złożyło ostatnio w chińskim urzędzie lotnictwa wnioski o cztery rejsy tygodniowo na Lotnisko Chopina w Warszawie samolotami Airbus A330-200.
Krytyczny raport NIK o Urzędzie Lotnictwa Cywilnego – na Forsal.pl