W tym tygodniu zacznie się sprzedaż biletów do stolicy Korei Południowej. Nowe połączenie ma ruszyć 17 października. Jak dowiedział się DGP, LOT uzyskał ze strony koreańskiej wszystkie pozwolenia i zatwierdził taryfy. Do Seulu polski przewoźnik będzie latał trzy razy w tygodniu odrzutowcami B787 Dreamliner. Dzisiaj ma ich w swojej flocie sześć, a w 2017 r. odbierze dwa kolejne. Każdy z nich zabiera na pokład 252 pasażerów w trzech klasach: biznes, premium i ekonomicznej.
Samoloty będą wylatywały z Warszawy ok. godz. 15, a wracać mają po 14. Na pokładzie znajdzie się koreańskie menu i system rozrywki pokładowej w tym języku. Co najmniej jedna osoba z personelu pokładowego będzie mówiła po koreańsku (spółka ogłosiła nabór).
Przewoźnik nie potwierdza informacji o terminach. – Dopinamy ostatnie szczegóły, ogłosimy je niedługo – ucina Adrian Kubicki, rzecznik LOT.
Z badań przepływu pasażerów wynika, że między Warszawą i Seulem lata rocznie 30 tys. ludzi, a z regionu Europy Środkowo-Wschodniej jest ich ok. 350 tys. W większości podróżują przez zachodnie lotniska – we Frankfurcie, w Paryżu i Amsterdamie. Nadkładają ok. dwóch godzin, bo Lufthansa, Air France i KLM wywożą pasażera do swego hubu, skąd zapewniają mu przesiadkę. A jeśli klient leci z Emirates przez Dubaj, traci cztery godziny.
W nowym połączeniu źródłem popytu ma być głównie biznesowy. Jak podaje koreański Exim Bank, skumulowana wartość inwestycji koreańskich w Polsce to 1,7 mld dol. (m.in. za sprawą takich koncernów jak Samsung i LG). Koreańczycy zainwestowali też na Słowacji – 1,5 mld, w Czechach – 1,3 mld (Hyundai), a po ponad 0,5 mld dol. w Rumunii i na Węgrzech.
Do każdego z tych krajów LOT ma połączenia. Do Czech lata do pięciu razy dziennie, a do Budapesztu do czterech razy. Rumunia jest obsługiwana w ramach połączeń do Bukaresztu (trzy razy) i Kluż-Napoki, a na Słowację w tym roku ruszyło połączenie do Koszyc.
– Potencjał jest duży, wszystko zależy od wykonania. Oferta do Seulu jest bardzo konkurencyjna. Potrzebne są dobra organizacja przesiadek i rozsądne dostosowanie cen i ofert promocyjnych – ocenia Dominik Sipiński z portalu Pasażer.com. – LOT powinien zabiegać o pasażerów z Europy Środkowo-Wschodniej, dowożąc ich mniejszymi maszynami do dreamlinerów – uważa.
Seul to druga daleka trasa uruchomiona w tym roku przez LOT. Połączenie z Warszawy na lotnisko Narita w Tokio ruszyło w styczniu i było pierwszym po zakończeniu restrukturyzacji firmy i przyjęciu prawie 530 mln zł pomocy publicznej.
Operacje długodystansowe mają najwyższą marżę. LOT podaje, że średnie zapełnienie samolotów do Tokio przekracza 80 proc. To dobry wynik, choć przewoźnik nie podaje danych dotyczących rentowności połączenia. – Trzy połączenia w tygodniu to za mało, żeby stać się przewoźnikiem pierwszego wyboru. LOT czeka powiększenie floty, np. przez leasing operacyjny – uważa Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych „Tor”.
W planach było też nowe połączenie do Bangkoku, z którego LOT pewnie się wycofa, bo w ramach umowy z Rainbow Tours obsługuje już czartery m.in. do Bangkoku i na Phuket. Ale w 2017 r. pojawi się nowe połączenie do innego miasta na Dalekim Wschodzie. Pod uwagę brane są Shenzhen, Kanton i Hongkong.
– Konkurencja lata głównie do Hongkongu, Kanton też jest obstawiony. Z Shenzhen tylko Air China lata do Europy, do Frankfurtu. 11-milionowe Shenzhen to duży ośrodek gospodarczy i ciekawa nisza rynkowa – ocenia Sipiński.
Barierą wejścia są atrakcyjne sloty, czyli zezwolenia na start i lądowanie o określonych godzinach.
LOT przygotowuje też zwiększenie częstotliwości na trasach transatlantyckich. Od rozkładu zimowego będzie codziennie obsługiwał połączenia do Nowego Jorku i Chicago, a do Toronto pięć razy w tygodniu.
W 2015 r. LOT poniósł 25 mln zł straty na działalności podstawowej, przewożąc 4,5 mln pasażerów. W tym roku ofertę pasażerską zwiększono o 30 proc. w związku ze zdjęciem ze spółki ograniczeń Brukseli.