"Daimler zainwestuje na Dolnym Śląsku" - to tytuł oficjalnej informacji Ministerstwa Rozwoju. Pierwsze akapit komunikatu: "Koncern Daimler wybuduje w dolnośląskim Jaworze fabrykę silników samochodowych. Minimalna wartość inwestycji przekroczy 2 mld zł".
Porównaliśmy to z informacją prasową inwestora. Tytuł: "Daimler planuje nową fabrykę silników w Polsce". Dalej czytamy, że "decyzja o lokalizacji i realizacja projektu zależą od ostatecznych zobowiązań dotyczących warunków inwestycyjnych, między innymi od przyznania pomocy państwa".
Kto tak naprawdę korzysta na inwestycjach zagranicznych w Polsce? Czytaj w weekendowym magazynie DGP
Według naszych rozmówców różnica nie jest przypadkowa i ma umożliwić Niemcom ugranie jak największej pomocy ze strony polskiego państwa.
Z tego komunikatu jasno wynika, że sprawa nie jest przesądzona. Że negocjacje trwają. Marta Lau, rzeczniczka resortu rozwoju, jest zaskoczona naszym pytaniem o różnice w treści obydwu komunikatów. Odsyła do informacji opublikowanej przez ministerstwo. Gdy wspominamy o innym stanowisku samego inwestora, Lau przyznaje: zawarta została umowa ramowa oraz określone warunki brzegowe. Co to oznacza? Tyle, że obie strony chcą się porozumieć i widzą, że różnice w stanowiskach nie są znaczne.
Jak to rozumieć? Jeden z naszych rozmówców, który był zaangażowany w negocjacje państwo-koncern przekonuje, że umowa ramowa, w której inwestor zaznacza, że ostateczna decyzja zależy od skali pomocy państwa to taktyka negocjacyjna firm. Zapytaliśmy ministerstwo, kto wyszedł z inicjatywą poinformowania opinii publicznej o inwestycji. - O sprawie poinformował inwestor w Stuttgarcie. Nie było więc powodu, abyśmy w Polsce starali się ukryć tę informację - twierdzi rzecznika resortu rozwoju Marta Lau.
Jak przekonuje nasz rozmówca gdy do uzgodnienia pozostała jeszcze kwestia tego, ile pieniędzy do biznesu dołoży państwo oraz jakie zwolnienia podatkowe Polska da koncernowi - na podgrzewaniu tematu w mediach zależy tylko jednej stronie: inwestorowi. - Chodzi o to, by pokazać, jak wielki sukces osiągnął rząd. Wówczas razem z tym sukcesem staje pod ścianą. Zaczyna spełniać coraz śmielsze żądania przedsiębiorcy, gdyż w przeciwnym razie któryś z ministrów pewnego dnia będzie musiał wyjść i w blasku fleszy powiedzieć: jednak się nie udało, dzieliliśmy skórę na niedźwiedziu – komentuje.
- Rząd zawsze powinien określić sobie pułap negocjacyjny. Jeśli przyjmie wartość X, nie należy jej przekraczać. Nie można zawierać umów za wszelką cenę - komentuje Janusz Piechociński, były wicepremier i minister gospodarki. Osobiście odpowiadał za negocjacje z Jaguarem za co spadła na niego fala krytyki, bo fabryka powstała na Słowacji.