Elektroniczny system poboru opłat Platon ruszył w Rosji w połowie listopada 2015 r., ale przewoźnicy wciąż mają problemy z rejestracją. Narzekają na konieczność przedkładania niepotrzebnych dokumentów, dokonywania ich tłumaczeń, a także na brak urządzeń pokładowych do poboru opłat drogowych. Na 9,5 tys. zarejestrowanych w systemie polskich ciężarówek wydano jedynie 146 urządzeń. W piątek przedstawiciele operatora spotkali się w Warszawie ze zgłaszającymi utrudnienia przewoźnikami.
Elektroniczny system poboru opłat Platon ruszył w Rosji w połowie listopada 2015 r., ale przewoźnicy wciąż mają problemy z rejestracją. Narzekają na konieczność przedkładania niepotrzebnych dokumentów, dokonywania ich tłumaczeń, a także na brak urządzeń pokładowych do poboru opłat drogowych. Na 9,5 tys. zarejestrowanych w systemie polskich ciężarówek wydano jedynie 146 urządzeń. W piątek przedstawiciele operatora spotkali się w Warszawie ze zgłaszającymi utrudnienia przewoźnikami.
– Skarżą się na to, że muszą tłumaczyć urzędowe dokumenty na język rosyjski i że wymaga się od nich udostępnienia treści umów handlowych zawierających poufne informacje, takich jak np. umowa leasingowa pojazdu – mówi Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
Jak tłumaczy Anton Zamkov, dyrektor handlowy firmy RT-Invest, która jest operatorem systemu Platon, wymóg tłumaczenia wynika z zarządzenia Federalnej Agencji Dróg, czyli rosyjskiego odpowiednika Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
– Określono tam, że poświadczenie tłumaczenia musi być sporządzone zgodnie z wymaganiami określonymi w rosyjskich przepisach. To oznacza, że może tego dokonać albo notariusz rosyjski, albo konsulat Federacji Rosyjskiej – tłumaczy Zamkov.
Tymczasem tańsze i wygodniejsze dla przedsiębiorców byłoby uzyskanie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych apostille, czyli pieczęci na polskich dokumentach urzędowych, w celu posługiwania się nimi w państwach, które są stroną konwencji haskiej z 1961 r. o zniesieniu wymogu legalizacji zagranicznych dokumentów urzędowych. Federacja Rosyjska jest stroną tej konwencji.
Co więcej, przepisy zarządzenia obligujące do zatwierdzenia tłumaczenia przez rosyjskiego notariusza są sprzeczne z postanowieniami umowy między Polską a Rosją z 1996 r. o pomocy prawnej i stosunkach prawnych w sprawach cywilnych i karnych. Zgodnie z jej art. 15 dokumenty uwierzytelnione (np. przez notariusza) w jednym państwie posiadają moc dowodową na terytorium drugiego bez potrzeby legalizacji. Dotyczy to także odpisów i tłumaczeń dokumentów, które uwierzytelnił właściwy organ.
– Omawialiśmy tę sprawę z polskimi przewoźnikami i mam nadzieję, że uda się zmienić przepisy zarządzenia tak, by może nawet wystarczyło samo apostille – mówi Zamkov, który życzliwie odniósł się też do narzekań na konieczność tłumaczenia i przedkładania całych obszernych umów leasingowych.
– Otrzymaliśmy wzory tych umów. W przyszłym tygodniu zapadnie decyzja, czy wystarczające będzie przedłożenie tylko pierwszej strony umowy i być może załącznika – zapowiadają przedstawiciele operatora.
Podkreślają też, że wymagania co do dokumentów potrzebnych do rejestracji w systemie są takie same dla rosyjskich i zagranicznych firm. Polscy przewoźnicy zwracają jednak uwagę, że w stosunku do tych drugich liczba żądanych dokumentów powinna być mniejsza. W odróżnieniu od rosyjskich przewoźników mogą oni bowiem korzystać z systemu dróg płatnych tylko w formie pre-pay.
– Nie ma zatem potrzeby przedkładania dokumentów zabezpieczających wypłacalność przewoźnika, skoro za przejazd płaci się z góry, a karę za brak opłaty trzeba uiścić na drodze, pod groźbą konfiskaty pojazdu – mówi Buczek.
Przewoźnicy narzekają też na to, że nie dostają urządzeń do elektronicznego poboru opłat. Mimo rejestracji w systemie i tak muszą korzystać z papierowych kart drogowych. Te zaś mają krótki termin ważności (7 dni) i obowiązują tylko na z góry określonej trasie. W razie konieczności jej zmiany przewoźnikom grożą wysokie kary.
Przedstawiciele operatora Platona twierdzą, że wynika to z niedoinformowania przewoźników.
– Nie wiedzą oni, że po zarejestrowaniu trzeba jeszcze zgłosić potrzebę otrzymania urządzenia pokładowego. Mamy tylko 600 takich zgłoszeń od polskich firm – rozkłada ręce Anton Zamkov.
– Wynika to ze względów logistycznych. Przedsiębiorca musi wskazać, w którym punkcie odbierze urządzenie, a my musimy wiedzieć, ile ich zapewnić w danym miejscu. Gdyby jednak ktoś zjawił się w punkcie ze wszystkimi dokumentami, a nie dokonał zgłoszenia zapotrzebowania, to oczywiście też dostanie urządzenie – zapewnia Zamkov.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama