Przed wyborami GDDKiA powinna podpisać umowy na budowę 326 km tras i otworzyć oferty na kolejne 416 km, wynika z wyliczeń DGP
Drogowa strategia wyborcza w tym roku będzie zupełnie inna niż w poprzednich latach. Rząd ma się chwalić podpisywanymi umowami, toczącymi się przetargami i planami na odleglejszą przyszłość. Wynika to z tego, że – jak pisaliśmy 3 sierpnia – zabraknie dróg do otwierania. We wrześniu Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad odpali po modernizacji most Grota-Roweckiego w Warszawie, dociągnie nowiutką obwodnicę Janek i Raszyna do wylotówki na Kraków, a jeśli dobrze pójdzie – otworzy trzy obwodnice we wschodniej Polsce: Bargłowa Kościelnego, Hrubieszowa i Szczuczyna.
I tyle. Rządowy inwestor znalazł się na początku unijnej perspektywy 2014–2020, kiedy budowy ruszają, a nie są kończone. Tak więc spin doktor kraje, jak mu materii staje. Jak dowiedział się DGP, przed wyborami GDDKiA ogłosi jeszcze przetarg na trasę S19 między Lublinem a Rzeszowem. Resort infrastruktury zakłada, że ten prawie 160-kilometrowy odcinek będzie kosztował 6,7 mld zł. Ten element szlaku Via Carpathia jest istotną częścią gry między PO i PiS. Opozycja wytyka opóźnienia w realizacji S19 jako przykład wykluczenia transportowego Polski wschodniej. Jednocześnie zaś lansuje wpisanie S19 na listę podstawową programu budowy dróg krajowych (PBDK) 2014–2023 na dłuższym odcinku, bo aż do Białegostoku.