Zlecenie przelewu nie oznacza automatycznego wpływu na konto. GITD nie bawi się jednak w dociekania, kiedy to się stało. Zamiast tego nakłada grzywnę od razu, gdy środków nie widać w systemie viaTOLL.
Którędy płyną opłaty
/
Dziennik Gazeta Prawna
Konieczność posiadania gwarancji bankowych i wysokie prowizje sprawiają, że bardzo mała liczba przedsiębiorców rozlicza się z e-myta w systemie odroczonej płatności. Większość wpłaca pieniądze na rachunek przedpłacony, z którego potem w trakcie jazdy pobierane są opłaty za przejazd drogami płatnymi. W przypadku opłat dokonywanych
przelewem może to mieć fatalne skutki. Przekonał się o tym jeden z kierowców, na którego gówny inspektor transportu drogowego nałożył dwie grzywny po 3 tys. zł każda za przejazd bez opłaty.
Kontrolerzy stwierdzili brak środków na koncie w systemie viaTOLL, mimo że
przelew został zrobiony poprzedniego ranka. Wszystko dlatego, że pieniądze zostały zaksięgowane w systemie 1,5 dnia od zlecenia.
Konto kontu nierówne
Tymczasem zgodnie z par. 7 pkt 2 rozporządzenia ministra infrastruktury w sprawie wnoszenia opłat elektronicznych i ich rozliczania oraz przekazywania opłat elektronicznych i pieniężnych na rachunek Krajowego Funduszu Drogowego (Dz.U. z 2011 r. nr 91, poz. 524) przez wniesienie opłaty elektronicznej rozumie się wpływ środków na rachunek bankowy. Dlatego gdy sprawa
kierowcy trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, ten w wyroku z 6 lutego 2014 r. (sygn. akt VI Sa/Wa 1621/13) nakazał zwrot pobranej grzywny.
WSA uznał bowiem, że opierając się na informacjach od operatora systemu viaTOLL, firmy Kapsch, GITD nie przeprowadził wyczerpującego postępowania dowodowego. Sąd przypomniał, że firma Kapsch dba jedynie o prawidłowość działania systemu elektronicznego, odnotowując przejazd konkretnego
pojazdu i skasowanie opłaty, nie pobiera jej jednak. O rozliczeniu decyduje zaś moment zaksięgowania środków na koncie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, a nie w systemie viaTOLL. Dlatego inspekcja powinna sprawdzić, kiedy środki zostały zaksięgowane przez bank, i od tego uzależnić ewentualne nałożenie kary.
Tym samym
sąd stwierdził, że GITD naruszył art. 7, 77, 80 oraz 107 kodeksu postępowania administracyjnego.
– Zgodnie z zasadami procedury administracyjnej organ jest zobowiązany do wyczerpującego ustalenia stanu faktycznego. Ciężar przeprowadzenia postępowania dowodowego spoczywa w pełni na GITD – komentuje mec. Jerzy Kwaśniewski z kancelarii Parchimowicz i Kwaśniewski.
Sąd stwierdził zatem, że skoro inspekcja nie ustaliła, kiedy pieniądze zostały zaksięgowane na rachunku bankowym GITD, to za termin uiszczenia opłaty elektronicznej – jako opłaty o charakterze publicznoprawnym – należy uznać dzień przyjęcia polecenia przelewu. Nie zaś moment zaksięgowania środków na indywidualnym koncie użytkownika w systemie viaTOLL – skoro nie odbywa się to równocześnie.
- Niewykluczone, że Inspekcja będzie musiała zmienić zasady postępowania i żądać od operatora systemu przedstawiania informacji o dokładnej dacie wpływu środków na konto GDDKiA, nie poprzestając na informacji o dacie dokonania wewnętrznego zaksięgowania wpłaty na indywidualne konto systemu viaToll. Wydaje mi się, że to nie będzie istotna zmiana w dotychczasowym postępowaniu i nie powinna być dużym utrudnieniem ani dla inspekcji, ani operatora systemu – uważa mec. Kwaśniewski.
Za co ta kara
Na razie mimo orzeczenia WSA GITD pieniędzy jednak nie zwrócił kierowcy. Złożył za to do Naczelnego Sądu Administracyjnego skargę kasacyjną, w której dowodzi, że ustalił wszystkie istotne okoliczności sprawy. Inspekcja tłumaczy to jednak w osobliwy sposób, powołując się nie tyle na zapisy rozporządzenia, co w dużej mierze odnosząc się do postanowień załącznika do standardowej umowy pomiędzy użytkownikiem a operatorem systemu.
Zgodnie z treścią par. 6 załącznika nr 2, dotyczącym zapłacenia e-myta przelewem, „użytkownik przed skorzystaniem z drogi płatnej jest zobligowany do zweryfikowania, czy konto użytkownika zostało już zasilone”. Mało tego: GITD podkreśla, że skoro bramownice działały poprawnie, a operator systemu stwierdził brak środków na koncie, to postępowanie w zakresie ustalenia, czy na koncie były środki pieniężne, było prawidłowe. „Nie kto inny bowiem, jak Kapsch Telematic Services sp. z o.o. jest uprawniony do ustalenia tej okoliczności, skoro obsługuje krajowy system poboru opłat” – tłumaczy GITD w uzasadnieniu skargi do NSA.
Zdaniem Bartosza Majkowskiego, z kancelarii BMME Radcowie Prawni, upewnienie się przed wjazdem na drogę płatną, że na indywidualnym koncie użytkownika w systemie jest kwota wystarczająca na przejazd, to zbędna fatyga.
– Ten system rządzi się swoimi zasadami i na kontach użytkowników zachodzą zmiany bez ich wiedzy. Przykładowo, w sierpniu ub.r. saldo konta jednego z naszych klientów na dany dzień wynosiło 500 zł. Gdy sprawdziliśmy tę samą datę obecnie, to okazało się, że było tylko 23 zł. Użytkownicy, którzy sprawdzają saldo środków na bieżąco, nigdy nie mogą mieć stuprocentowej pewności, że widzą rzeczywisty stan konta – zauważa mec. Majkowski.
Poza tym – w przeciwieństwie do rozporządzeń – postanowienia umów nie stanowią aktów prawa powszechnie obowiązującego, na podstawie których można by sięgać po odpowiedzialność karno-administracyjną.
– Problemem jest fakt, że wiele kwestii uregulowano w drodze aktu wykonawczego, bez dostatecznej delegacji ustawowej. A kolejne istotne elementy ustalono już w ogóle bez jakiejkolwiek podstawy prawnej, w umowie – mówi Maciej Wroński, prawnik specjalizujący się w transporcie drogowym.
– Jeżeli opłata ma w jakimś sensie charakter daniny publiczno prawnej, to wszystkie kwestie wiążące się z poborem opłat, z prawami, obowiązkami, sankcjami etc. powinny być uregulowane w ustawie. Szczegóły powinny zaś znaleźć się w rozporządzeniu, ściśle trzymającym się upoważnienia ustawowego. Tymczasem cały system e-myta ma bardzo słabe podstawy prawne, jeśli chodzi o szczegóły funkcjonowania – mówi Maciej Wroński.
Zdaniem prawnika trudno bowiem wywodzić obowiązki strony i ewentualne sankcje administracyjne z umowy cywilnoprawnej, która nie jest oparta na przepisach ustawy. Dziwi go też upór GITD w tej sprawie.
– Kara administracyjna ma na celu albo zapobieganie, albo restytucję, czyli naprawę danego stanu rzeczy. Ukaranie przewoźnika w opisanym wypadku nie spełnia żadnej z tych funkcji – zauważa Maciej Wroński.
Przez wniesienie opłaty rozumie się wpływ środków na rachunek