Dzięki sieci bramownic służących do poboru e-myta od kierowców państwo może skuteczniej wykrywać poważne przestępstwa.
Po grudniowym rozszerzeniu systemu viaTOLL na drogach krajowych działać będzie ok. 700 instalacji naliczających opłaty. Służą one przede wszystkim do ściągania opłat od
kierowców samochodów o masie powyżej 3,5 tony, zarejestrowanych w systemie. W praktyce jednak rola i zastosowanie stalowych konstrukcji są o wiele szersze.
Jak wynika z
informacji DGP, tuż po uruchomieniu elektronicznych płatności drogowych (lipiec 2011 r.) zainteresowały się nimi służby takie jak CBA, ABW czy organy skarbowe.
Informacje te potwierdza operator systemu viaTOLL, firma Kapsch. – Od początku działania systemu takich zapytań (od służb i
policji – red.) otrzymaliśmy około tysiąca – mówi DGP przedstawiciel firmy Krzysztof Gorzkowski. Niemal połowa z nich pochodziła od policji, jedna piąta od organów skarbowych. Pozostałe służby – CBA, ABW czy CBŚ – zgłaszały się do operatora systemu ok. stu razy. To na razie niewiele, ale viaTOLL będzie rozbudowywany i z punktu widzenia służb ma potencjał.
Głównym celem wykorzystywania systemu jest łapanie przestępców i piratów drogowych. Bramownica, a właściwie jej wyposażenie, to element inteligentnych systemów transportowych. Ściągane są tam opłaty od kierowców, a część z przydrożnych konstrukcji (bramownice kontrolne) może robić
kierowcom zdjęcia. Dla służb oznacza to nowe źródło ważnych informacji.
Jak wynika z
informacji DGP, na początku tego roku dzięki systemowi bramownic udało się udaremnić przemyt papierosów na dużą skalę. Zdarzały się też przypadki wykrycia sprawcy wypadku ze skutkiem śmiertelnym czy odnalezienia skradzionego ładunku.
Pytanie, czy są to jedyne tego typu przypadki? Czy służby nie gromadzą neutralnych informacji o kierowcach, które potem mogą wykorzystać? – Najczęściej takie postępowania są objęte tajemnicą śledztwa, więc nie otrzymujemy informacji o celu wniosku o udostępnienie danych z systemu viaTOLL – zastrzega Krzysztof Gorzkowski z Kapsch.
Oczywiście skala inwigilacji w przypadku bramownic jest nieporównywalna w stosunku do innych sposobów śledzenia obywateli. Służby najchętniej korzystają z billingów dostarczanych przez operatorów sieci komórkowych. Tylko w 2011 r. pytały o nie 1,75 mln razy. W przypadku monitoringu miejskiego zadanie jest wykonywane niemal automatycznie. Jak mówi nam Magdalena Łań ze stołecznego ratusza, w Warszawie nagrania z monitoringu trafiają do Komendy Stołecznej Policji.
Zgodnie z przepisami instytucje publiczne zajmujące się bezpieczeństwem i egzekwowaniem prawa mają możliwość korzystania z danych dostarczanych przez bramownice viaTOLL w celu ochrony użytkowników dróg i pozostałych obywateli.
– Warto byłoby przeprowadzić kampanię informacyjną poświęconą temu tematowi, podobnie jak to miało miejsce w przypadku wdrażania monitoringu w miastach. Umożliwiłoby to z jednej strony zwiększenie świadomości społecznej na temat sposobu funkcjonowania nowoczesnych systemów zarządzania ruchem, a z drugiej zwiększyło poczucie bezpieczeństwa użytkowników dróg – uważa Anna Dąbrowska, ekspert z Centrum Analiz Transportowych i Infrastrukturalnych.
Odwrotnego zdania jest adwokat i publicysta Eryk Kłossowski. – Może lepiej utrzymywać w tajemnicy pewne funkcjonalności bramownic, skoro może to służyć do łapania przestępców – stwierdza. Jak podkreśla, nikt, kto wyjeżdża na drogi publiczne, nie znajduje się w sytuacji prywatnej.
Przepisy nagięte do systemu
Bramownice systemu e-myta służące do poboru opłat uznano za instalacje z zakresu bezpieczeństwa ruchu drogowego (BRD) ponad dwa lata temu. Dopiero teraz zostaną wyposażone w urządzenia, które mają bezpośredni związek z zapewnianiem tego bezpieczeństwa.
Jak mówią DGP przedstawiciele operatora viaTOLL, firmy Kapsch, trwa przetarg na montaż na niektórych bramownicach stacji meteorologicznych informujących o warunkach pogodowych.
Jak pisaliśmy 4 listopada, to, że bramownice są instalacjami z zakresu bezpieczeństwa drogowego, jest efektem decyzji podjętej 21 marca 2011 r. w Ministerstwie Infrastruktury.
Decyzję tę zakwestionowała Najwyższa Izba Kontroli w raporcie dotyczącym funkcjonowania elektronicznego systemu poboru opłat. Pojawiły się pytania, co wspólnego z dbaniem o bezpieczeństwo kierowców mają bramownice postawione po to, by ściągać opłaty od właścicieli aut powyżej 3,5 tony.
Ministerstwo Transportu przekonuje, że decyzja była słuszna. – System wpływa pozytywnie na bezpieczeństwo ruchu drogowego, ponieważ polityka różnicowania stawek ze względu na klasę emisji spalin (im czystszy pojazd, tym niższe stawki opłat) prowadzi do progresywnej wymiany taboru na bardziej ekologiczny i nowoczesny – napisał resort w komunikacie. Zapewniał też, że na bramownicach mogą być montowane inne urządzenia (np. tablice zmiennej treści), a dane systemu mogą służyć różnym instytucjom do analiz (np. monitorowanie tras przejazdów po drogach płatnych).
Bezpośredni wpływ bramownic na bezpieczeństwo wszystkich kierowców (nawet tych, których system e-myta nie dotyczy) jest raczej umowny. Jak twierdzą rozmówcy DGP, głównym powodem wydania decyzji z marca 2011 r. nie było przeświadczenie o funkcjach bramownic z zakresu bezpieczeństwa ruchu drogowego, lecz zwykły pośpiech. – Terminy ustawowe goniły. E-myto musiało ruszyć. Gdyby nie to, zamiast przez pół roku bramownice byłyby stawiane przez rok i to pod warunkiem, że udałoby się możliwie szybko uzyskać zezwolenia na budowę – twierdzi nasz rozmówca.
Adwokat Eryk Kłossowski uważa, że państwo samo jest sobie winne. – Mamy jeden z najbardziej skomplikowanych systemów lokalizowania inwestycji w Europie. Potem państwo musi zmieniać reguły gry i stosować różnego rodzaju wybiegi, by zrealizować określony cel. Tak więc zamiast nakładać na Kapsch ogromne kary, wolało wyjść mu naprzeciw i nagiąć przepisy. Inaczej nie wyszlibyśmy z systemu winietowego – mówi ekspert.