Na pokładzie samolotu przyleciało do Warszawy 159 pasażerów oraz 22 osoby załogi. Jak zrelacjonowała z pokładu Dreamlinera reporterka PAP, piloci zostali dwukrotnie nagrodzeni przez pasażerów oklaskami: po starcie z Everett koło Seattle oraz po lądowaniu w Warszawie.
W stolicy samolot został powitany przez wozy strażackie salutem wodnym.
Pasażerowie po niemal 10-godzinnym rejsie podkreślali przede wszystkim, że nie są zmęczeni podróżą. Mówili także o wysokim komforcie lotu. "Wygodne krzesła i dużo miejsca na nogi - to sprawiło, że nie jestem zmęczony lotem, jestem nawet wypoczęty" - powiedział PAP Piotr podróżujący klasą ekonomiczną.
Inni podróżni zwracali uwagę na brak hałasu - nie było słychać pracy silników. Chwalili także duże okna samolotu i to, że można je przyciemnić, aby się zdrzemnąć. Pasażerowie zwracali również uwagę, że po locie nie szczypią ich oczy. We wnętrzu Dreamlinera podczas lotu zachowywana jest większa - o kilka procent w porównaniu np. z innymi boeingami - wilgotność powietrza.
Personel pokładowy chwalił natomiast wiele rozwiązań, ułatwiających pracę np. przy przygotowywaniu posiłków dla pasażerów. Jedną z takich nowości jest np. zgniatarka do śmieci.
Dreamliner - zanim dotknął pasa startowego w Warszawie - wykonał tzw. low pass, czyli niski przelot nad lotniskiem. Maszynę pilotowało czterech kapitanów LOT-u: Jerzy Makula, Marian Wieczorek, Jarosław Zimmer i Krzysztof Lenartowicz, przy wsparciu dwóch amerykańskich instruktorów z Boeinga.