Na drogowym podwórku panuje bałagan, a rząd nie chce go posprzątać
Płacenie e-myta miało być proste i bezbolesne. Ale nie w naszym kraju. W październiku ruszy system, który ułatwi życie kierowcom podróżującym po UE. W Polsce wdrożenie tego systemu może się okazać niemożliwe jeszcze przez wiele lat.
Płacenie e-myta miało być proste i bezbolesne. Ale nie w naszym kraju. W październiku ruszy system, który ułatwi życie kierowcom podróżującym po UE. W Polsce wdrożenie tego systemu może się okazać niemożliwe jeszcze przez wiele lat.
Europejska usługa opłat elektronicznych (EETS) od października ułatwi życie kierowcom podróżującym po UE. Dziś kraje stosujące opłaty za przejazd ich drogami mają własne systemy opłat elektronicznych. I jeśli ktoś chce się rozliczać w formie e-myta, musi wyposażyć się w różne urządzenia pokładowe naliczające opłaty.
Dzięki EETS kierowca będzie mógł podpisać jedną umowę z jedną firmą świadczącą taką usługę (z dowolnego kraju UE), która wyda jedno urządzenie współpracujące z każdym z systemów. Ciężar rozliczeń weźmie na siebie usługodawca EETS.
Brzmi pięknie, ale w przypadku Polski ten sen może okazać się koszmarem. Na naszym drogowym podwórku panuje bałagan, a rząd nie spieszy się, by go posprzątać. Mowa o niespójnej sieci opłat na drogach państwowych i koncesjonowanych.
Na tych zarządzanych przez GDDKiA obowiązuje państwowy system viaTOLL. Ale nad własnymi systemami opłat pracują koncesjonariusze – Autostrada Wielkopolska SA (zarządca odcinka A2) czy Stalexport (odcinek A4 między Krakowem a Katowicami).
Współistnienie trzech różnych systemów może spowodować duże trudności we wdrażaniu usługi EETS. Tym bardziej że np. Autostrada Wielkopolska, ustalając stawki za przejazd, bierze pod uwagę liczbę osi pojazdów, a nie ich ciężar – tak jak w państwowym systemie viaTOLL.
– Przy wdrażaniu EETS w Polsce będzie więcej umów do podpisania, więcej rozliczeń i w konsekwencji wyższe koszty utrzymania systemu. Będzie dochodziło do sporów rozliczeniowych, pojawią się problemy ze zliczaniem danych. Wszystko to może się odbić na wpływach do Krajowego Funduszu Drogowego, bo firmy, które by mogły świadczyć usługi EETS, nie będą chciały wchodzić na taki rynek – przestrzega Eryk Kłossowski, ekspert ds. transportu z Instytutu Jagiellońskiego.
Taka sytuacja może się utrzymać do połowy 2013 r. – GDDKiA i rząd wstępnie zakładają, że uda im się wtedy ujednolicić systemy. Ale – jak wskazują eksperci – jeśli tak ma się stać, rozmowy z koncesjonariuszami powinny zostać wznowione już teraz. Na to się nie zanosi, bo nie ma nawet zgodności co do tego, czy rozmowy zostały wznowione, czy nie. – Jesteśmy gotowi do dokończenia rozmów z koncesjonariuszami, by doprowadzić do interoperacyjności systemu. Będzie to możliwe niezwłocznie po określeniu stanowiska w tej sprawie przez resort transportu – twierdzi Liliana Zając z GDDKiA.
Co innego słyszymy w ministerstwie. – Rozmowy są kontynuowane – mówi Mikołaj Karpiński, rzecznik resortu. Zaznacza, że wprowadzenie w życie projektu ustawy o EETS i zmian prawnych umożliwiających współpracę między systemami pozwoli ujednolicić sposób opłat w całym kraju.
Jeszcze co innego mówią koncesjonariusze. – Żadne rozmowy z resortem transportu czy GDDKiA się nie toczą. Na początku roku zaprezentowaliśmy rządowi własny system opłat elektronicznych, w 90 proc. oparty na rozwiązaniach Kapsch [operatora państwowego e-myta – przyp. red.], ale nie było reakcji – twierdzi Andrzej Lewandowicz, wiceprezes Autostrady Wielkopolskiej. Dodaje, że nawet jeśli padłaby propozycja ze strony rządu, by zapewnić współpracę między systemem opłat, nad którym pracuje AWSA, a państwowym systemem viaTOLL, spółka potrzebowałaby ośmiu miesięcy od zakończenia rozmów, by tego dokonać.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama