Volkswagen znów ma problemy: należące do niego Porsche jest przedmiotem nowego dochodzenia niemieckiego Federalnego Urzędu ds. Ruchu Drogowego (KBA). Firma sama wszczęła wewnętrzne dochodzenie i poinformowała o swoich podejrzeniach KBA, niemiecką prokuraturę i amerykańską Agencję Ochrony Środowiska. Sprawa dotyczy uchybień przy działaniu oprogramowania monitorującego układ wydechowy i pracę silnika. Do nielegalnych modyfikacji miało dochodzić na końcowym etapie oddania auta.
Według niemieckiego tygodnika „Bild am Sonntag”, postępowanie miałoby dotyczyć przede wszystkim silników z lat 2008–2013 w modelach Panamera i 911.

Nie tylko diesle

Gdyby podejrzenia się potwierdziły, VW miałby drugą aferę spalinową w ciągu pięciu lat. Nowa sprawa jest jednak precedensowa – po raz pierwszy dotyczy bowiem silników benzynowych, na które chętniej stawiali producenci aut po aferze związanej z dieslem. Okazuje się, że ten napęd również nie musi być wolny od oszustw. Tym razem chodzi nie tyle o emisję spalin, co o większe niż zakładano oficjalnie uwalnianie dwutlenku węgla.
Poprzedni skandal pokazał, że globalne śledztwa toczą się latami i zazwyczaj kończą zawarciem ugody. We wrześniu 2015 r. Volkswagen przyznał, że fałszował informacje na temat parametrów emisji spalin w ok. 11 mln swoich pojazdów wyposażonych w silnik diesla. Według szacunków afera do dziś kosztowała koncern ponad 33 mld euro w postaci grzywien i odszkodowań.
W Niemczech kolejne śledztwa przeciwko Volkswagenowi w sprawie Dieselgate dobiegają końca dopiero teraz. Po zawartych ugodach między VW a niemieckimi i amerykańskimi nabywcami, w Stuttgarcie zamknięto w ubiegłym tygodniu śledztwo przeciwko szefowi rady nadzorczej Volkswagena Hansowi Dieterowi Poetschowi. Chodziło o manipulacje giełdowe. Poetsch zgodził się na ugodę i zapłacenie 1,5 mln euro.
Podobnym rezultatem zakończyła się w maju sprawa w Brunszwiku – wówczas niemiecki koncern zapłacił za Poetscha i Herberta Diessa zarządzającego marką VW po 4,5 mln euro za podobne zarzuty.
Swoje sprawy kończy również Daimler (Mercedes-Benz), który od razu przyznał się do winy i poszedł na współpracę z organami ścigania. W tym miesiącu zawarł ugodę w Stanach Zjednoczonych kosztującą firmę ok. 2,2 mld dol. – z czego 1,5 mld jest przeznaczone na kary nałożone przez administrację, reszta na zaspokojenie roszczeń klientów z pozwu zbiorowego. Jak przyznał koncern, obciążenia będą wpływać na wyniki finansowe firmy w ciągu kolejnych trzech lat.
To jednak wciąż nie koniec rozliczeń – klienci nadal starają się dochodzić swoich praw. W Wielkiej Brytanii Sąd Najwyższy, odrzucając apelację Volkswagena, zezwolił na dochodzenie odszkodowań przez nabywców pojazdów na Wyspach. Można przypuszczać, że i w tym przypadku Volkswagen będzie zmuszony do zawarcia kosztownej ugody z blisko 90 tys. tamtejszych konsumentów. Wciąż toczą się też śledztwa przeciwko innym decydentom koncernu – m.in. byłemu szefowi koncernu Volkswagena Martinowi Winterkornowi. W tym miesiącu postawiono też w Monachium zarzuty czterem kolejnym menedżerom z należącego do grupy VW Audi. Jeszcze w tym roku przed sądem ma też stanąć były prezes Audi Rupert Stadler.
O tym, że śledczy nie odpuszczają koncernom motoryzacyjnym, świadczy postawa wobec Axela Eisera – dyrektora ds. rozwoju silników. W czerwcu został aresztowany w Chorwacji na podstawie wniosku Stanów Zjednoczonych – zarzuty postawiono mu w Detroit.

Nowe oskarżenia

Podobne kłopoty mogą mieć też inne koncerny motoryzacyjne, tylko w mniejszej skali. Jeśli tak się stanie, pogłębi to problemy branży związane z pandemią.
W lipcu doszło do niezapowiedzianego przeszukania biur Fiat-Chrysler Automobiles w Niemczech, Włoszech i w Szwajcarii. Kontrola również dotyczyła ukrywania prawdziwego poziomu emisji zanieczyszczeń w silnikach diesla – tym razem w pojazdach Fiata, Alfa Romeo, Jeepa i w ciężarówkach Iveco. Sprawa może dotyczyć nawet 200 tys. pojazdów. Według oświadczenia koordynującego sprawę Eurojustu (Europejska Jednostka Współpracy Sądowej) naloty miały na celu zebranie dowodów przeciwko osobom, które mogą być zamieszane w proceder.
Można się spodziewać, że kolejne informacje o potencjalnych nadużyciach, a także doniesienia o wysokich odszkodowaniach wypłacanych przez koncerny, będą skłaniać konsumentów do nowych procesów sądowych.
W czerwcu brytyjska kancelaria prawna Harcus Parker oskarżyła sojusz Renault–Nissan o oszukańcze praktyki zarówno w autach z silnikami benzynowymi, jak i wysokoprężnymi. Kancelaria twierdzi, że niektóre modele mogły emitować nawet 15 razy więcej tlenku azotu niż wynosi dozwolony poziom.
Jak szacują prawnicy, sprawa może dotyczyć nawet 1,4 mln pojazdów. Występująca w tej sprawie kancelaria twierdzi, że każdy nabywca takiego auta powinien otrzymać od producenta do 5 tys. funtów rekompensaty.
Na skutek kolejnych afer związanych z zanieczyszczeniami Komisja Europejska zwiększa liczbę testów realnej emisji spalin dla wprowadzanych na drogi pojazdów. Od tego kwartału mają być przeprowadzone dodatkowe pomiary: nie tylko przez państwo, gdzie samochód zjechał z taśm produkcyjnych, ale też przez organy kraju członkowskiego, do którego nowy pojazd trafia. Te będą mogły decydować o wycofaniu pojazdów czy nałożeniu własnej kary.