Po tragicznych wypadkach boeingów 737 Max, do których doszło w ciągu 4,5 miesiąca, na całym świecie uziemionych jest 371 maszyn tego typu. Zawieszenie rejsów może potrwać nawet kilka miesięcy.
Eksperci badający czarne skrzynki samolotu linii Ethiopian Airlines, który rozbił się 10 marca (zginęło 157 osób), przyznają, że istnieje wiele podobieństw do październikowej katastrofy „maksa” w Indonezji (189 ofiar). Według wstępnych ustaleń do obu wypadków miał się przyczynić źle działający system kontroli lotu MCAS. Ma on automatycznie obniżać nos samolotu w razie powstania niebezpieczeństwa utraty siły nośnej przez skrzydła.
Boeing zapowiada zmiany w „maksach”. We wszystkich zostanie zainstalowana sygnalizacja, która ma alarmować o wadliwie działającym systemie stabilizacji lotu. Do tej pory producent instalował ją opcjonalnie, za dopłatą. Zmienione będzie też oprogramowanie maszyn. Korekty mają być przeprowadzone w ciągu kilku tygodni.
Eksperci wskazują konieczność lepszego przeszkolenia pilotów. Już październikowa katastrofa w Indonezji pokazała, że mogli oni wyłączyć źle działający system stabilizacji lotu i przejść na całkowicie ręczne sterowanie. – Nie przesądzając o przyczynach obu katastrof, widzimy, że jest pewien problem ze szkoleniami pilotów i komunikowaniem przez producenta o zmianach technologicznych w samolocie – ocenia w rozmowie z DGP Tomasz Szymczak, prezes Polskiego Klubu Lotniczego.
Wątpliwości wzbudza także proces przyznawania certyfikatów bezpieczeństwa maszyny. Według amerykańskiego dziennika „Seattle Times” odpowiedzialna za kontrolę samolotów Federalna Administracja Lotnicza sprawdzenie boeingów 737 MAX miała przeprowadzać w pośpiechu. Rezygnację z zamówionych boeingów 737 MAX ogłaszają pierwsze linie lotnicze. Linie Garuda Indonesia poinformowały producenta, że chcą unieważnić wart blisko 5 mld dol. kontrakt na 49 maszyn. Zapowiedziały, że gotowe są zamówić inny model boeinga.