Warunkiem kontynuowania rozmów z władzami LOT-u jest pojawienie się mediatora społecznego z zewnątrz - mówi w wywiadzie dla DGP Monika Żelazik przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego, współorganizatorka strajku.
Warunkiem kontynuowania rozmów z władzami LOT-u jest pojawienie się mediatora społecznego z zewnątrz - mówi w wywiadzie dla DGP Monika Żelazik przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego, współorganizatorka strajku.
Czego domagają się protestujący?
Przywrócenia mnie do pracy.
Prezes LOT-u to wyklucza.
Nad tym się teraz nie zastanawiam. To jeden z pięciu postulatów. Jestem głównym negocjatorem sporu zbiorowego. Zwolniono mnie nielegalnie. Prezes zrobił to, żeby uniemożliwić dalsze rozmowy. A przewodniczącego związku nie można zwolnić z pracy. Wobec tego pracownicy stanęli w mojej obronie. W związku z tą sytuacją mamy pat prawny. Musimy brać pod uwagę ustawę o związkach zawodowych i ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Prezes Milczarski nie ma wyjścia. Czy mu się to podoba, czy nie, musi ze mną rozmawiać. Czy ja pójdę na ustępstwa? To nie moja decyzja. Ja jestem przedstawicielem ludzi, którzy stoją za mną murem. U nas decyduje większość.
Żałuje pani e-maila wysłanego w kwietniu do pracowników po tym, jak sąd zakazał strajku, a zarząd ostrzegał przed konsekwencjami protestu? Pisała pani: „Zakupiliśmy kilka rac, dwa wozy opancerzone, starą wyrzutnię rakiet, kilka granatów ręcznych i niech każdy weźmie z domu, co po dziadach zostało, oraz butlę z benzyną! (...) Czy naprawdę ktoś jeszcze wątpi, że jesteśmy prawdziwą siłą, zresztą zawsze byliśmy, ale duch w nas jakoś podupadł”. To on był powodem zwolnienia.
– Nie żałuję. To jest e-mail prywatny, wysłany do członków związku. Nie wiem, jak pan prezes Milczarski wszedł w jego posiadanie. Też poniesie za to konsekwencje finansowe. Ja tego dopilnuję. Na wszystko przyjdzie czas.
Prezes Rafał Milczarski mówi, że spór zbiorowy w firmie zakończył się, bo podpisał porozumienie w sprawie regulaminu wynagradzania z innymi związkami.
Pan prezes mija się z prawdą. Nie jest sądem.
Czemu nie zgadzaliście się na proponowany przez zarząd regulamin wynagradzania?
– Nigdy nie zobaczyliśmy go na papierze. To wszystko były propozycje, które my ustaliliśmy w 2015 r. Jedyną dość zaskakującą nowością była dyskryminacja ze względu na macierzyństwo. Kobiety, które były na urlopie macierzyńskim, a potem rok na wychowawczym, miały spadać na tzw. liście starszeństwa.
Dlaczego krytykujecie umowy o samozatrudnieniu w Locie?
W lotnictwie nie można gdybać, co jest dobre, a co złe. To prawo lotnicze i dyrektywa unijna mówią wyraźnie: nie ma samozatrudnienia na pokładzie samolotu.
W innych liniach tego nie ma?
Ryanair teraz się wyłamuje.
Ile osób bierze teraz udział w strajku?
Codziennie jest 200 osób na liście strajkowej.
Co dalej? Zarząd LOT-u twierdzi, że strajk jest nielegalny i zwalnia dyscyplinarnie osoby uczestniczące w nim. Pracę straciło 67 osób.
Nie wiem, czy zwalnia, bo prezes potem do niektórych wydzwania wieczorem i chce, żeby pracowały. Trudno mi powiedzieć, co autor ma na myśli, skoro rano zwalnia, a po południu dzwoni, żeby przyszły do samolotu. Zwolnił też osobę, która jest służbowo na delegacji i nie była na naszym proteście pod siedzibą LOT-u.
Zatem nie uznajecie regulaminu wynagradzania podpisanego przez zarząd z dwoma innymi związkami? Szef LOT-u uważa, że to korzystne propozycje.
To nie jest regulamin, bo nie mogą go podpisać związki niereprezentatywne. One mają może 50 osób.
Prezes twierdzi, że w chwili podpisywania regulaminu to wasze związki nie były reprezentatywne, bo nie zgłosiliście, ilu macie członków.
Nie zgadzamy się z tym. Pan prezes ma pełną listę 480 osób, które płacą składki i dzięki temu wie, ilu mamy członków.
Widzi pani jakieś szanse na porozumienie z zarządem spółki?
Teraz nie. Warunkiem, żebyśmy zaczęli rozmawiać, jest pojawienie się kogoś, kto próbowałby uzdrowić sytuację. Jakiś mediator społeczny z zewnątrz.
A co powie pani pasażerom?
Tym pasażerom, którzy przychodzą do nas, bardzo dziękuję. Przynoszą nam jedzenie i picie. Widać, że nas wspierają.
Ale jednak jakieś problemy dla pasażerów istnieją.
– Na pewno, ale na razie nikt z nas nie spotkał się z negatywną opinią ze strony pasażerów.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama