Pierwsze loty z portu w Radomiu mogą opóźnić się nawet o pół roku – wynika z ustaleń DGP. Tym bardziej że teren wokół niego to potencjalna bomba ekologiczna. Okazję zamierza wykorzystać Modlin/
Pierwsze loty z portu w Radomiu mogą opóźnić się nawet o pół roku – wynika z ustaleń DGP. Tym bardziej że teren wokół niego to potencjalna bomba ekologiczna. Okazję zamierza wykorzystać Modlin/
Jeszcze niedawno zapewniano, że pierwsze loty mogłyby się odbyć w sezonie zimowym 2019/2020. Z naszych ustaleń wynika, że te założenia są już nieaktualne.
Pod koniec czerwca odbyło się spotkanie, na którym obecny był m.in. pełnomocnik rządu ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK) Mikołaj Wild oraz przedstawiciele Związku Regionalnych Portów Lotniczych. – Usłyszeliśmy, że pierwsze loty z Radomia być może zostaną uruchomione dopiero latem 2020 r. To zadziwiające w kontekście tego, jakie terminy padały wcześniej – opowiada nam jeden z uczestników spotkania.
Relacje te potwierdza nam inny uczestnik spotkania. Dodaje, że prezesi lotnisk nie otrzymali też jasnej informacji, jaka ma być docelowa rola lotniska w Radomiu. – Usłyszeliśmy tylko, że ma być to komplementarne lotnisko dla zapychającego się Okęcia. Pytanie, jaka będzie jego rola później, gdy powstanie CPK – zastanawia się. Stwierdza też, że padły zapewnienia o braku zagrożenia dla regionalnych portów. – Powiedziano nam, że ani czartery, ani low costy nie będą operowały z CPK – zapewnia nasz rozmówca.
Realizacja wizji, zgodnie z którą tego typu loty miałby obsługiwać Radom, może się okazać niemożliwa, jeśli nie będzie chętnych. A tych brakuje – przynajmniej wśród biur podróży, czyli kluczowych graczy na czarterowym rynku lotniczym.
Gdy w połowie czerwca w Warszawie odbyło się tzw. aviation breakfast (organizował je portal Polski Rynek Transportu Lotniczego PRTL.pl we współpracy z Polskim Związkiem Organizatorów Turystki), najwięksi touroperatorzy wskazywali, że już kilka lat temu próbowali sprzedać część ofert do najbardziej popularnych kierunków z wylotami z Modlina zamiast portu Chopina w Warszawie. Zainteresowanie było minimalne. W tej sytuacji trudno się spodziewać, że przeniesienie działalności operacyjnej touroperatorów jeszcze dalej za stolicę wzbudzi entuzjazm.
Dlaczego więc PPL woli inwestować w Radom zamiast w podwarszawski Modlin (i to mimo że jest jednym z jego udziałowców)? – Decyzja w sprawie przyjęcia lokalizacji na port komplementarny wobec Lotniska Chopina została poprzedzona pracami analitycznymi, w efekcie których wskazano optymalne dla PPL rozwiązanie. Najkorzystniejszą lokalizacją okazał się Radom-Sadków – odpowiada PPL.
Nieoficjalnie mówi się o obawie, że największym beneficjentem inwestycji w Modlinie byłaby latająca stamtąd tania linia Ryanair. Radom miałby być szansą dla bardziej zróżnicowanej obsługi pasażerów czarterowych. Władze Modlina najwyraźniej zdają sobie sprawę z tej argumentacji, dlatego już negocjują nowy cennik, który ma jeden zasadniczy cel – obniżenie stawek dla linii lotniczych, ze szczególnym uwzględnieniem przewoźników czarterowych. Chodzi o to, by klientom biur podróży łatwiej było podjąć decyzję o odlocie na wakacje niekoniecznie z Warszawy.
PPL uważa, że do czasu uruchomienia CPK obsługa rosnącego lawinowo ruchu lotniczego uzasadnia funkcjonowanie lotniska w Modlinie, ale „pod warunkiem, że będzie ono funkcjonować na zdrowych zasadach biznesowych”. Co to znaczy? Nie do końca wiadomo.
Nie zmienia to faktu, że trwają przygotowania do przejęcia przez PPL skrajnie deficytowej spółki Port Lotniczy Radom SA. Ponosiła ona straty netto we wszystkich latach działalności, a szczególnie ostatnio (strata 2,4 mln zł w 2011 r., na koniec 2016 r. 23,9 mln zł oraz 15,1 mln zł po dziewięciu miesiącach 2017 r.). Być może z tych względów PPL miałoby przejąć radomską spółkę w formule pre-pack, czyli kontrolowanej likwidacji. – Wciąż trwają przygotowania do przejęcia – usłyszeliśmy w piątek w urzędzie miasta Radomia.
Due diligence, jakiemu kilka miesięcy temu firma badawcza Arup poddała spółkę w Radomiu, rodzi jednak pytania o sens inwestowania dużych pieniędzy w tamtejszy port. „W przypadku istotnego zwiększenia ruchu lotniczego i pasażerskiego praktycznie całość istniejącej infrastruktury lotniska będzie musiała zostać gruntownie przebudowana. Z wyjątkiem drogi startowej oznaczać to będzie budowę nowego lotniska” – wynika z raportu.
Problemem są zbyt krótkie drogi startowe, drogi kołowania i zbyt mała liczba stanowisk postojowych. Brakuje też podstawowej infrastruktury (baza paliw), a obecnego terminala nie da się rozbudować na potrzeby zwiększonego ruchu – trzeba stawiać nowy.
Problemy rodzą też niektóre aspekty środowiskowe. Jako główne ryzyka wskazuje się hałas (od strony zachodniej lotniska są tereny zabudowy mieszkaniowej). To ogranicza możliwość nocnych startów i lądowań, a także rodzi konieczność wyznaczenia obszaru ograniczonego użytkowania (dziś lotnisko takiego nie posiada). To z kolei otwiera drogę do roszczeń od co najmniej kilkunastu tysięcy właścicieli okolicznych gruntów. Do tego grunty pod rozbudowę lotniska to tereny powojskowe i mogą zawierać m.in. metale i metaloidy (arsen, cynk, miedź, nikiel, ołów i rtęć). „Wykrycie historycznego zanieczyszczenia gruntu na terenie planowanej rozbudowy lotniska może skutkować ryzykiem wpływu na harmonogram prowadzenia inwestycji oraz ryzykiem wzrostu kosztów” – wskazują audytorzy. Mimo zastrzeżeń ekspertów projekt budowy radomskiego lotniska jest silnie popierany przez polityków PiS z Radomia Adama Bielana i Marka Suskiego. Nieoficjalnie mówi się, że ma to być główny temat kampanii samorządowej partii w Radomiu, stąd dążenie do rozpoczęcia inwestycji przez październikiem.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama