TSUE rozstrzygnie dziś, czy państwom członkowskim wolno wprowadzać sankcje dla firm konkurujących z tradycyjnymi korporacjami taksówkowymi.
TSUE rozstrzygnie dziś, czy państwom członkowskim wolno wprowadzać sankcje dla firm konkurujących z tradycyjnymi korporacjami taksówkowymi.
/>
Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dotyczy Ubera we Francji, ale będzie istotny dla działalności tej firmy w całej Europie. A także dla innych przedsiębiorców, których aktywność opiera się na podobnym modelu biznesowym.
Luksemburscy sędziowie będą musieli przede wszystkim rozstrzygnąć, czym tak naprawdę jest Uber. Czy to tzw. usługa społeczeństwa informacyjnego, czy działalność transportowa z zakresu przewozu osób? Odpowiedź na to pytanie jest kluczowa, by ocenić, na ile może sobie pozwolić każde z państw członkowskich UE. Dlaczego? Unijne przepisy (dyrektywa 98/34/WE z 1998 r. i kolejne regulacje) nakładają na kraje obowiązek notyfikowania Komisji Europejskiej (procedura powiadomienia, a w praktyce chodzi o uzyskanie zgody) wszystkich projektów ustaw i innych regulacji ustanawiających przepisy techniczne dotyczące produktów i usług społeczeństwa informacyjnego. Takiego wymogu zaś nie ma, gdy chodzi o usługi transportowe.
Mówiąc wprost: uznanie Ubera za przedsiębiorstwo przewozowe oznaczać będzie, że kraje członkowskie w praktyce mogą go unicestwić. Wystarczy, że wprowadzą restrykcyjne przepisy zrównujące założoną w USA firmę z tradycyjnymi korporacjami taksówkowymi.
System naczyń połączonych
Profesor Maciej Szpunar, rzecznik generalny TSUE, w swej opinii (choć ma ona charakter pomocniczy dla sędziów trybunału, to w 80 proc. przypadków orzekają oni zgodnie z jego wskazówkami) wskazuje jednoznacznie, że działalność Ubera to tak naprawdę biznes przewozowy. Przypomina on nowoczesną korporację taksówkową. Zdaniem rzecznika trudno rozdzielić usługi w ten sposób, że Uber wyłącznie kojarzy kierowców z pasażerami za pomocą aplikacji, a przewozem zajmuje się już sam kierowca. Ten ostatni bowiem, bez współpracy z firmą, nie miałby realnej możliwości oferowania transportu klientom.
Koncepcję prezentowaną przez prof. Szpunara trybunał w przeszłości już raz podzielił. W podobnej, choć o mniejszym ciężarze gatunkowym, sprawie (wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z 20 grudnia 2017 r., sygn. akt C-434/15; pisaliśmy o tym: „Uber przegrał w trybunale”, DGP nr 247/2017).
Podobnego zdania co rzecznik trybunału jest Maciej Trąbski, radca prawny w kancelarii GESSEL. – Nie ma wątpliwości, że państwo ma możliwość ustanawiania norm prawnych, których celem jest zapewnienie zgodności prowadzenia określonej działalności z przepisami, również w dziedzinie transportu. Zgodnie z orzecznictwem TSUE Uber prowadzi działalność transportową, a jego kierowcy podlegają wymogom takim samym jak inni kierowcy świadczący usługi przewozu – argumentuje prawnik. Zaznacza, że francuskie przepisy zakazują prowadzenia działalności w nielegalny sposób, a nie wykorzystywania aplikacji do organizacji przewozów. Takie ograniczenie byłoby już w świetle prawa unijnego niedopuszczalne.
Znak ostrzegawczy
Za niekorzystny dla Ubera wyrok trzyma kciuki polski rząd. – Przepisy zbliżone do francuskich znalazły się w projekcie nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, który obecnie znajduje się w toku prac legislacyjnych. Skoro prawodawca może określić wymogi, które trzeba spełnić przy prowadzeniu określonej działalności, to może też wprowadzić przepisy przeciwdziałające łamaniu narzuconych zasad – wyjaśnia mec. Maciej Trąbski.
Trybunał może zatem zapalić zielone światło państwom członkowskim, które chcą nałożyć nowe obowiązki na Ubera, naśladujące go firmy i kierowców, którzy z nimi współpracują. Przykładowo możliwe będzie wprowadzenie wymogu uzyskania licencji przez przedsiębiorcę zarabiającego na kojarzeniu kierowców z klientami. Prowadzący pojazdy w ramach usługi zaś będą musieli posiadać stosowne uprawnienia, np. zdany test z topografii miasta czy zaświadczenie o niekaralności. Możliwe stałoby się również wprowadzenie przepisów karnych dla podmiotów i osób niestosujących się do wymogów. I, co ważne, tak restrykcyjnych przepisów nie zakwestionowałaby – o co polski rząd miał wiele obaw – Komisja Europejska. Obostrzeń nie trzeba by nawet konsultować z Brukselą.
Co na to wszystko sam Uber? Jego przedstawiciele powtarzają, że nie mają nic przeciw wprowadzaniu określonych wymogów przez państwa członkowskie. Zresztą już teraz większość kierowców się do nich stosuje – prowadzą działalność gospodarczą, mają kasy fiskalne, są niekarani. Tyle że regulacje nie powinny prowadzić do zrównania działalności firmy z korporacją taksówkową. Wówczas – zdaniem Ubera – najwięcej straciliby klienci. Bo musieliby więcej płacić za przejazdy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama