Nad lotniskiem zebrały się czarne chmury. Niewykluczone jest zamknięcie portu, bo udziałowcy wciąż nie porozumieli się w sprawie finansowania pilnych inwestycji.
Nad lotniskiem zebrały się czarne chmury. Niewykluczone jest zamknięcie portu, bo udziałowcy wciąż nie porozumieli się w sprawie finansowania pilnych inwestycji.
W środę w Modlinie świętowano obsłużenie 10-milionowego pasażera. Tylu podróżnych przewinęło się przez lotnisko w ciągu ponad pięcioletniej działalności jako portu pasażerskiego. W tym roku Modlin pobije kolejny rekord – obsłuży blisko 3 mln podróżnych i zapewne znajdzie się pod tym względem na piątym miejscu w Polsce (po Lotnisku Chopina i portach w Krakowie, Gdańsku i Katowicach).
Nad tym podwarszawskim portem mogą jednak zawisnąć czarne chmury, bo spory między udziałowcami od blisko pół roku blokują pilne inwestycje. Od dawna mówi się m.in. o konieczności rozbudowy zapychającego się terminalu.
Władze Modlina już kilka miesięcy temu przedstawiły udziałowcom plan: największe inwestycje sfinansujemy dzięki emisji obligacji za 60 mln zł, które obejmie Bank Pekao. – Na ten wariant nie chce się jednak zgodzić państwowy PPL, który ma blisko jedną trzecią udziałów. Przez to ULC może nakazać wstrzymanie operacji ze względów bezpieczeństwa, bo nie ma pieniędzy na remont dróg kołowania. Jest też ryzyko cofnięcia dotacji unijnej związanej z inwestycją – mówi Marek Miesztalski, skarbnik Mazowsza i przewodniczący rady nadzorczej lotniska.
PPL, czyli zarządca Lotniska Chopina, nie ukrywa, że mógłby sam dofinansować inwestycje w Modlinie, ale chciałby przejąć kontrolę nad podwarszawskim portem. Zaproponował objęcie 51 proc. udziałów w spółce. – Być może ten wariant zostałby zrealizowany gdyby PPL wziął odpowiedzialność za wyemitowane wcześniej obligacje za 130 mln zł. Nie chcieli się na to zgodzić – twierdzi Marek Miesztalski.
– Przejęcie przez nas kosztów starych obligacji byłoby nieodpowiedzialnością – twierdzi Mariusz Szpikowski, szef PPL. Wymienia też zastrzeżenia wobec przedstawionego planu finansowania inwestycji. Uważa m.in., że emisja kolejnych obligacji na kwotę 60 mln zł spowoduje utratę możliwości zaciągania dalszych kredytów. Boi się też inwestowania milionów w Modlin, bo te pieniądze w dużej mierze przejmie Ryanair, który wynegocjował niezwykle atrakcyjne stawki za korzystanie z portu. Twierdzi, że od zarządców lotniska nie otrzymał dotąd konkretnego planu finansowania inwestycji blisko- i długoterminowych. Według niego trzeba już myśleć o budowie nowej drogi startowej, bo ta istniejąca może nie nadawać się do użytku za 5–6 lat. Nowy pas może kosztować nawet 200 mln zł. Jednak według władz Modlina wytrzyma dłużej, a w dodatku w grę wchodzi scenariusz remontu istniejącego pasa „pod ruchem”.
Marcin Danił, wiceprezes portu w Modlinie, przyznaje, że zawsze istnieje ryzyko zamknięcia lotniska przez ULC, ale sądzi, że do tego nie dojdzie. Spółka liczy, że w ostateczności generalny remont dróg kołowania po stronie wschodniej uda się przeprowadzić ze środków własnych.
W ponad pięcioletniej historii lotniska trzeba było jednak je zamykać i to na blisko dziewięć miesięcy. W grudniu 2013 r. zaczęły się rozsypywać betonowe końcówki pasa. Wcześniej z lotniska oprócz linii Ryanair korzystał także węgierski WizzAir. Po kompromitacji z rozsypującym się pasem ten ostatni przewoźnik postanowił nie wracać do Modlina, tylko zostać na Okęciu. W ubiegłym roku z lotniska w Modlinie skorzystało 2,8 mln podróżnych, którzy mieli do wyboru ponad 40 kierunków.
Brakuje pieniędzy na remont dróg kołowania samolotów
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama