Zwolnienie z akcyzy, większy odpis amortyzacyjny, bezpłatne parkowanie, jazda buspasami – to propozycje z ustawy o elektromobilności.
/>
Do końca maja potrwają konsultacje międzyresortowe i społeczne, a ustawa ułatwiająca wdrażanie elektromobilności ma wejść w życie od stycznia 2018 r. – To okazja, by myśleć, jak mają się zmienić sieci średniego i niskiego napięcia w miastach – powiedział wiceminister energii Michał Kurtyka, prezentując założenia dokumentu. – Naszym zadaniem jest wykreowanie i rozwój rynku elektromobilności w Polsce – tłumaczył.
Rząd podtrzymuje plan miliona pojazdów osobowych napędzanych prądem w roku 2025 (w administracji państwowej ma to być 50 proc. floty). – Do 2028 r. 30 proc. autobusów będzie na prąd – tłumaczył Kurtyka. W transport publiczny elektromobilność już wkracza. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju ogłosiło konkurs na autobus elektryczny drugiej generacji. Ma być lżejszy niż dotychczasowe, dzięki czemu będzie mógł zabierać więcej osób. Ma też mieć większy zasięg na jednym ładowaniu, a także być tańszy. Jeśli chodzi o auta, rząd chce, byśmy zbudowali własne. Konkurs na karoserię ma być rozstrzygnięty w połowie roku. Według Michała Kurtyki zainteresowanie jest spore.
– Pojawili się różni gracze rynkowi, w tym koncerny paliwowe i energetyczne. Wcześniej nie byli zainteresowani, według nich opowiadaliśmy bajki, przekonując do inwestycji w samochody elektryczne – mówi Maciej Wojeński, wiceprezes firmy Ekoenergetyka-Polska, która specjalizuje się w ładowarkach do elektrycznych autobusów. – Dzisiaj się do nas zgłaszają, będą chcieli instalować własną infrastrukturę do ładowania wzdłuż głównych tras. My jako dostawca możemy być idealnym partnerem, bo jesteśmy elastyczni, ale i doświadczeni. Oceniam, że do 2020 r. ma szansę powstać taka infrastruktura, by autem elektrycznym w miarę komfortowo podróżować, bez myślenia „czy dojadę” – dodaje.
Nim jednak Polska będzie mieć swój model auta, to już teraz w ustawowych zapisach znajduje się określenie systemu zachęt. Zakup ma być zwolniony z akcyzy. Dziś od nowego auta np. o pojemności silnika 1200–1499 cm sześc. to 638 zł. Kurtyka przyznał, że kwoty nie są wielkie, ale to nie wszystko. – Odpis amortyzacyjny dla firm ma wynieść do 30 tys. euro wobec obecnych 20 tys. euro – wyliczał wiceminister energii. Właściciele aut elektrycznych mają też być zwolnieni z opłat w strefie płatnego parkowania, móc poruszać się w miastach w strefach bezemisyjnych czy po buspasach. Jeśli będzie taka możliwość techniczna – ładowania auta będą doliczane do faktur za prąd. W planie jest także aplikacja, która w czasie rzeczywistym będzie informowała o najbliższych punktach ładowania wraz z kosztem.
Resort energii ma nadzieję, że w budowie ładowarek, których w sieci bazowej ma być 6 tys. w 32 miastach, wezmą udział prywatni inwestorzy. Operator systemu dystrybucyjnego (OSD) zostanie zobowiązany do przygotowania programu ogólnodostępnych punktów ładowania na obszarach określonych w ustawie. W przypadku nierozstrzygnięcia konkursów na operatorów OSD będzie musiał sam wybudować punkty ładowania. Maksymalne koszty szacowane są na 300 mln zł.
W tej sprawie też ma być system zachęt. Jedną z nich jest gwarancja umowy o przyłączeniu do sieci (z pierwszeństwem dla ładowarek transportu publicznego). Inną, zwolnienie z podatku od nieruchomości, gdy będą co najmniej dwa punkty szybkiego ładowania i dla ładowarek transportu zbiorowego.