Ograniczenie liczby kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast do dwóch wprowadził rząd PiS w 2018 r. Dlatego dla wielu z nich – bez zmiany przepisów – ta obecna (2024–2029) byłaby ostatnią. Jednocześnie ówczesny rząd wydłużył z czterech do pięciu lat kadencję rad gmin, powiatów i sejmików województw. Konsekwencją było takie samo wydłużenie dla włodarzy. Jak na razie ani projekt PSL, ani senatorów z koła Niezależni i Samorządni nie przewiduje powrotu do czteroletnich kadencji.

Cztery czy pięć lat kadencji wójta?

Oba projekty łączy chęć uchylenia par. 4 z art. 11 ustawy z 5 stycznia 2011 r. – Kodeks wyborczy (t.j. Dz.U. z 2025 r. poz. 365, dalej k.w.). Stanowi on, że „nie ma prawa wybieralności w wyborach wójta w danej gminie osoba, która została uprzednio dwukrotnie wybrana na wójta w tej gminie”. Argumentacja jest podobna – według autorów projektów dwukadencyjność odbiera wyborcom prawo ponownego wyboru osoby, którą darzą zaufaniem. To jednak tylko częściowe odwrócenie zmian wprowadzonych przez poprzednią ekipę rządzącą, ponieważ przedstawione przepisy nie zawierają propozycji skrócenia kadencji. Politycy uważają, że to sprawa drugorzędna, ale w tym miejscu projekty mogą zostać zmienione.

– Na razie chcieliśmy to zrobić w ten sposób, ale jesteśmy otwarci na rozmowy i na krytykę. Przede wszystkim chcemy znieść dwukadencyjność, a wszystkie inne rzeczy są sprawą wtórną, którą można załatwić w procesie legislacyjnym – mówi Piotr Zgorzelski, przewodniczący Klubu Parlamentarnego Polskie Stronnictwo Ludowe – Trzecia Droga.

Dodaje, że jego środowisko polityczne jest otwarte na rozmowę o czteroletnich kadencjach, zwłaszcza jeśli pomogłoby to uzyskać większość dla zniesienia dwukadencyjności.

– Uważam, że czteroletnie kadencje, bez ograniczenia ich liczby, były optymalne – uważa z kolei senator Wadim Tyszkiewicz z Koła Senackiego Niezależni i Samorządni. Podkreśla, że im dłuższa kadencja, tym szybciej zużywa się cierpliwość wyborców, co widać po wynikach elekcji z 2024 r., kiedy ok. 40 proc. włodarzy pożegnało się ze stanowiskami (patrz: infografika).

Samorządowcy z Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, którzy naciskają na zmianę przepisów, również nie wykluczają skrócenia kadencji, pod warunkiem zniesienia ograniczenia ich liczby. – To są szczegóły, które można w każdej chwili uzgodnić – przekonuje Mariusz Marszał, zastępca dyrektora biura Związku Gmin Wiejskich RP ds. Legislacyjnych.

Dodatkowo projekt PSL zakłada również zniesienie ograniczenia z art. 472 par. 2, które przewiduje, że kandydat na wójta nie może jednocześnie kandydować do rady powiatu i do sejmiku województwa (wprowadzone razem z dwu kadencyjnością). I w tym przypadku możliwe jest porozumienie i finalnie połączenie obu projektów w Senacie, jeśli ten poselski zostanie uchwalony.

– Może wystartować pięciu wartościowych kandydatów, a wygrywa tylko jeden. Dlaczego pozostałym czterem ograniczać prawo startu w innych wyborach? Jestem przeciwko takim ograniczeniom. Możemy nasze projekty połączyć – deklaruje senator Wadim Tyszkiewicz.

Polityczna rozgrywka wokół dwukadencyjności

Według prof. Antoniego Dudka z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego dwukadencyjność należy utrzymać, ewentualnie zmodyfikować. Argumentuje, że z jednej strony nie należy rezygnować z walki z lokalnymi układami, a z drugiej można wsłuchać się w głos samorządowców, którzy przekonują m.in. o trudnej sytuacji byłych wójtów na rynku pracy.

– Może nie należy, jak to się w Polsce dzieje, wylewać dziecka z kąpielą i miotać się od dwukadencyjności do braku ograniczeń, a doprowadzić do takiego zróżnicowania, że w przypadku prezydentów miast zostaje dwukadencyjność, w przypadku burmistrzów – trzykadencyjność, a w przypadku wójtów – czterokadencyjność. Im mniejsza gmina, tym większy problem będzie miał były włodarz. Z tym się zgadzam – proponuje politolog.

Dodaje, że PSL po zakończeniu współpracy z Polską 2050 Szymona Hołowni może szukać partnerów po stronie samorządowej – stąd ich inicjatywa.

Mało prawdopodobne, aby własną reformę chciał odwracać PiS, chociaż duża część wójtów jest związana z tą partią. Poparcie najpierw należałoby uzyskać w całej koalicji rządowej – a tego nie ma – a następnie u nowego prezydenta. Jak na razie z otoczenia prezydenta elekta Karola Nawrockiego nie płyną jednoznaczne sygnały w tej sprawie.

– W PiS lobby samorządowe jest najsłabsze. Wszyscy wiedzą, co ta partia próbowała robić z samorządami. Chciano je zagłodzić, uczynić klientami rządu i de facto zlikwidować samorząd. Jak znam prezesa Kaczyńskiego, który był przecież inicjatorem wprowadzenia dwukadencyjności i argumentował, że trzeba walczyć z lokalnymi sitwami, on tej sprawy nie odpuści. Pojawia się pytanie, czy prezydent Nawrocki podpisałby taką ustawę – mówi prof. Antoni Dudek. ©℗

ikona lupy />
Samorządy po ostatnich wyborach / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe