Podwarszawska miejscowość będzie się procesować z syndykiem masy upadłościowej SK Banku, który zablokował jej unijną dotację. To będzie pierwsza taka sprawa w Polsce.
Niewielka gmina z woj. mazowieckiego w upadłym w ubiegłym roku SK Banku trzymała swoje pieniądze. Zanim doszło do formalnego ogłoszenia upadłości, udało się jej przenieść część środków do innych banków. Niestety, poza unijną dotacją, na dwie inwestycje wodociągowe i realizację projektu związanego z wykluczeniem cyfrowym (dostarczenie sprzętu komputerowego dla osób potrzebujących wraz ze szkoleniami). W sumie 2,4 mln zł.
Walka z wiatrakami
Zdaniem samorządowców unijne dotacje nie powinny podlegać egzekucji, gdyż godnie z art. 63 ustawy – Prawo upadłościowe oraz art. 831 ust. 1 pkt 2a kodeksu postępowania cywilnego są to środki publiczne. Innego zdania jest syndyk, który twierdzi, że bank ma prawo obracać środkami pieniężnymi zgromadzonymi na rachunku jego posiadacza. W piśmie do wieliszewskiego samorządu twierdzi, że środki pieniężne wpływające na rachunek bankowy z chwilą ich zaksięgowania na tym rachunku „utraciły status środków pochodzących z Unii Europejskiej”. Dlatego samorządowi została jedynie wierzytelność, którą powinien zgłosić do masy upadłościowej.
– W tej sytuacji postanowiliśmy złożyć pozew przeciwko syndykowi. Idąc bowiem tropem jego interpretacji przepisów, ochrona środków unijnych miałaby charakter czysto iluzoryczny. Chcemy by syndyk jak najszybciej odblokował nasze pieniądze – tłumaczy skarbniczka Wieliszewa Magdalena Sobczak. Jak dodaje, gmina musiała już zapłacić 100 tys. zł kosztów postępowania sądowego. A to niejedyne skutki zablokowania unijnych pieniędzy. Otóż gmina musiała z własnych pieniędzy zakończyć inwestycje, na które dostała dofinansowanie. Gdyby tego nie zrobiła, miałaby problemy z rozliczeniem pieniędzy z Brukseli i w efekcie musiałaby zwrócić dotację.
Precedensowa sprawa
Czy Wieliszew ma szansę na wygraną? Trudno o tym teraz przesądzić, ponieważ będzie to proces precedensowy. Zdaniem samorządowców z innych gmin problem mazowieckiej jednostki wziął się z tego, że przepisy nie stanowią wprost o ochronie środków unijnych, które przejął syndyk masy upadłościowej.
– Nie da się wszystkiego przewidzieć w prawie. Posługując się przykładem Wieliszewa, należy jednak dążyć do zmiany przepisów, aby nie dochodziło do kolejnych prób zawłaszczenia unijnych dotacji. Tym bardziej że europejskie pieniądze to znaczne środki, które są skierowane na konkretny cel – komentuje Ryszard Brejza, prezydent Inowrocławia.
/>
– Nie jestem prawnikiem, ale niestety chyba syndyk wygra. Bank, zwłaszcza prywatny, nie rozróżnia pieniędzy unijnych od zwykłych środków – zauważa Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli.
Jego zdaniem należy zrobić wszystko, by w przyszłości nie dochodziło do takich sytuacji. – Należy poszukać rozwiązań systemowych, np. można się zastanowić, czy środki unijne mogłyby przechodzić przez Bank Gospodarstwa Krajowego, który byłby jednocześnie gwarantem, bo jest na tyle duży i ważny dla państwa, że zwyczajnie nie może upaść – uważa Wadim Tyszkiewicz. Zaznacza jednak, że na przeszkodzie stoją obecne przepisy, które obligują samorząd do organizowania otwartego przetargu na obsługę bankową.
Także prawnicy twierdzą, że trudno przewidzieć, jaki będzie finał sądowej sprawy. Ale i oni postulują zmiany w prawie. – Wewnątrz logiki prawa upadłościowego da się pomyśleć o wprowadzeniu preferencji dla roszczeń z tytułu tego typu środków złożonych w upadłym banku – twierdzi dr Aleksander Nelicki, ekspert od finansów komunalnych. – Przychodzą mi do głowy na razie dwa pomysły. Przepisy, które wyłączałyby środki europejskie z masy upadłościowej, i nakaz prawny niezwłocznego ich wydania właścicielowi konta z chwilą ogłoszenia upadłości instytucji finansowej. Można też myśleć o objęciu środków unijnych złożonych na kontach bankowych szczególnymi państwowymi gwarancjami – wskazuje dr Nelicki.
Sprawą niewielkiego Wieliszewa zdumieni są posłowie PiS. Szymon Szynkowski vel Sęk deklaruje podjęcie działań. – Na pierwszy rzut oka nie widzę prostego wyjścia z tej sytuacji. Poddam jednak ten przypadek pod dyskusję zarządu Związku Miast Polskich. Zapytam, czy samorządowcy spotkali się z tym problemem wcześniej. Skieruję też interpelację do Ministerstwa Finansów – zapowiada poseł.