Nie należy mylić gazety z biuletynem informacyjnym. Niestety, i jedno, i drugie może się okazać nośnikiem propagandy lokalnej władzy. W prasie samorządowej najczęściej nie ma miejsca na kontrolę lub krytykę społeczną.
Skąd czerpią Państwo lokalne wiadomości: informacje o najnowszych wydarzeniach, społecznych trendach, ofercie kulturalnej czy relacje sportowe z regionu? Nie tylko newsy, ale również dziennikarskie interwencje, pogłębione analizy czy sylwetki osób, które kształtują rzeczywistość wokół nas? Gdybym sam miał odpowiedzieć na to pytanie, wskazałbym, że częściowo z mediów społecznościowych, częściowo z lokalnych serwisów internetowych, trochę z lokalnej prasy, a także od czasu do czasu z miejskich i osiedlowych tytułów wydawanych przez samorząd.
To nie jest zdrowa dieta informacyjna. Serwisy społecznościowe można przyrównać do fast foodów – szybkiej i wysoko przetworzonej informacji, która daje dużo przyjemności (emocji), ale rzadko dostarcza wartościowych składników. Z kolei lokalna prasa, która niegdyś wnikliwie opisywała najbliższą rzeczywistość i oferowała sprawdzone wiadomości, kurczy się i więdnie z roku na rok.
Dobrą alternatywą może się wydawać prasa samorządowa. Dużo bieżących, lokalnych wiadomości, pozytywne informacje o tym, jak rozwija się dana miejscowość, duży nakład oraz szeroka dystrybucja – w urzędach, bibliotekach czy komunikacji miejskiej. A to wszystko najczęściej za darmo, co nie jest bez znaczenia, gdy za trzy, cztery tytuły prasowe płacimy w kiosku tyle co za książkę. Tylko czy sięgając po prasę wydawaną przez samorządy, faktycznie… sięgamy po prasę?
Czy to w ogóle jest prasa?
Funkcje i cele prasy określa art. 1 ustawy z 26 stycznia 1984 r. – Prawo prasowe (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1914): „Prasa, zgodnie z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej, korzysta z wolności wypowiedzi i urzeczywistnia prawo obywateli do ich rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej”.
Już na pierwszy rzut oka widać, że z realizacją niektórych z powyższych zadań może być kłopot. Czy na pewno na łamach prasy samorządowej znajdzie się miejsce na kontrolę lub krytykę społeczną? Czy w sprawach drażliwych dla lokalnego samorządu, który jednocześnie jest wydawcą danego tytułu, będzie można liczyć na rzetelne publikacje?
Te problemy od lat były dostrzegane przez organizacje społeczne, a także rzecznika praw obywatelskich – zarówno obecnego, jak i poprzedniej kadencji. Rzecznik w swoich wystąpieniach generalnych wskazywał, że jednostki samorządu terytorialnego (dalej: JST) nie powinny wydawać prasy, a jedynie biuletyny zawierające użyteczne dla lokalnej społeczności obiektywne informacje, komunikaty urzędowe oraz publikacje promujące samorząd. RPO podkreślał, że w doktrynie prawa konstytucyjnego dominuje pogląd, że JST jako osoby prawne prawa publicznego nie są podmiotami konstytucyjnych praw i wolności człowieka i obywatela, przez co nie korzystają z praw i wolności określonych w rozdziale II Konstytucji RP. Problematycznym zagadnieniem jest również łączenie funkcji publicznych z działalnością gospodarczą, gdy pisma samorządowe czerpią zyski z reklam i ogłoszeń.
O czym szumią gazety władzy?
Praktycznej stronie tego zagadnienia od wielu lat przygląda się Sieć Obywatelska Watchdog Polska (SOWP). Sieć opublikowała w 2021 r. raport „O czym szumią gazety władzy?”. Został on przygotowany na podstawie 463 odpowiedzi na wnioski o informację publiczną skierowanych do różnych samorządowych instytucji publicznych (rozesłano 832 wnioski). Zgromadzone dane pozwoliły przybliżyć, w jaki sposób JST wydają prasę.
Rzecznik praw obywatelskich w swoich wystąpieniach generalnych wskazywał, że jednostki samorządu terytorialnego nie powinny wydawać prasy, a jedynie biuletyny zawierające użyteczne dla lokalnej społeczności obiektywne informacje, komunikaty urzędowe oraz publikacje promujące samorząd
Samorządy najczęściej wydawały miesięczniki oraz kwartalniki, najrzadziej można było spotkać tygodniki. Zdecydowana większość tytułów – 80 proc. – była wydawana zarówno w formie papierowej, jak i online. Co czwarty tytuł oferował na swoich łamach publikację płatnych ogłoszeń i reklam, a ponad dziewięć na dziesięć tytułów było dystrybuowanych bezpłatnie.
Oprócz informacji o sposobie wydawania raport zawierał również przegląd treści publikowanych na łamach prasy samorządowej. Można było w niej natrafić przede wszystkim na: teksty przygotowane bezpośrednio przez przedstawicieli władzy samorządowej, wypowiedzi i fotografie lokalnych władz oraz urzędników, informacje na temat podejmowanych inwestycji czy sprzętu przekazywanego lokalnym oddziałom policji lub straży pożarnej. Chętnie publikowane były informacje o uchwaleniu budżetu.
Kto może publikować w prasie samorządowej?
Ważne jest również to, kto może publikować w prasie samorządowej. Skoro jak wskazuje ustawa z 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 1465 ze zm.), wspólnotę samorządową z mocy prawa tworzą mieszkańcy gminy, to każda osoba mieszkająca na danym terenie powinna mieć taką możliwość.
Jak wynikało z raportu SOWP, prawie 60 proc. redakcji prasy samorządowej nie miało regulaminu publikacji nadesłanych tekstów i każdorazowo decydował o tym redaktor naczelny. W prasie samorządowej mieszkańcy zazwyczaj pojawiali się jako ktoś, o kogo trzeba zadbać. Zdecydowanie rzadziej zabierają oni głos samodzielnie, np. dzieląc się opiniami o planowanych czy zrealizowanych inwestycjach. Częściej taką możliwość mają organizacje społeczne, natomiast praktycznie nieobecni są przedstawiciele i przedstawicielki opozycyjnych sił politycznych tworzących lokalny samorząd.
Ilustracją tych problemów może być wskazywana przez RPO sprawa z powiatu hajnowskiego, gdzie grupa mieszkańców sprzeciwiała się planom zwiększenia wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej. Wskazywali oni, że jako grupa pozostająca w mniejszości, jeżeli chodzi o poglądy dotyczące m.in. ochrony puszczy, nie mają szansy przedstawić swojego punktu widzenia w „Głosie Białowieży”, który jest wydawany przez podległy gminie Białowieski Ośrodek Kultury. W gazecie prezentowane były poglądy tylko jednej strony. Innym przykładem takich trudności jest spór o odmowę publikacji materiałów wyborczych jednego z komitetów startujących w wyborach samorządowych w wydawanym przez gminę Mszczonów „Merkuriuszu Mszczonowskim”.
Zmiany na horyzoncie
Na horyzoncie pojawiła się szansa na zmiany. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w połowie 2024 r. rozpoczęło konsultacje społeczne dotyczące założeń do ustawy mającej na celu wdrożenie rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2024/1083 z 11 kwietnia 2024 r. w sprawie ustanowienia wspólnych ram dla usług medialnych na rynku wewnętrznym i zmiany dyrektywy 2010/13/UE (Europejski akt o wolności mediów – EMFA).
Wśród przygotowanych założeń pojawiła się m.in. koncepcja wprowadzenia zakazu wydawania prasy przez JST. Tak o tym pomyśle na łamach DGP mówił ówczesny wiceminister kultury Andrzej Wyrobiec: „Stawiamy tę sprawę jasno – rekomendujemy wprowadzenie zakazu prowadzenia działalności medialnej przez jednostki samorządu terytorialnego, czyli wydawania prasy oraz dostarczania innych usług medialnych. Obecnie mamy do czynienia z wolną amerykanką w tej kwestii. Musimy to ukrócić. Jednym z najważniejszych elementów społeczeństwa obywatelskiego jest rzetelne informowanie obywateli o tym, co dzieje się w ich małej ojczyźnie” („Nie jesteśmy grzecznymi chłopcami”, DGP nr 122 z 25 czerwca 2924 r.)
Warto śledzić dalsze losy tego pomysłu oraz to, jaki ostatecznie przyjmie on kształt w uchwalonej ustawie. To także moment, by wspólnie wypracować jak najlepsze rozwiązania. Dobre zarówno dla czytelników, jak i lokalnej demokracji.
Jakiej lokalnej prasy potrzebujemy?
W prasie samorządowej pojawia się także wiele praktycznych i cennych z punktu widzenia lokalnego życia informacji. W dodatku szeroka „papierowa” dystrybucja pozwala dotrzeć z wiadomościami do osób starszych czy wykluczonych cyfrowo, co jest niezwykle istotne. Pytanie, czy nie da się odpowiedzieć na te potrzeby w innej formie. Być może rozwiązaniem byłoby umożliwienie wydawania wyraźnie oznaczonych i odróżnialnych od prasy biuletynów informacyjnych, choć można mieć obawy, czy w takim przypadku nie pojawią się podobne problemy jak te opisane powyżej. Moim zdaniem warto rozważyć, czy zamiast stawiać na jednostronną komunikację, nie byłoby lepiej włączać obywatelki i obywateli w proces decyzyjny poprzez częstsze konsultacje społeczne czy narady obywatelskie. Dzięki czemu nie tylko będą informowani, lecz także będą wiedzieć, co się dzieje, z pierwszej ręki.
Warto również pamiętać o możliwościach, jakie daje ustawa z 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 902). Umożliwia ona uzyskiwanie informacji nie tylko elektronicznie, lecz również osobiście czy telefonicznie. Kluczowa w tej kwestii jest jednak praktyka i otwartość administracji publicznej, z którą – jak pokazuje orzecznictwo sądów administracyjnych – bywa różnie.
W niedawno wydanej, świetnej książce Michała Choińskiego „The New Yorker. Biografia pisma, które zmieniło Amerykę” David Remnick, redaktor naczelny legendarnego pisma, mówi: „Wierzę, że „New Yorker” to nie tylko publikacja, inwestycja biznesowa czy przedsięwzięcie artystyczne. Uważam, że to misja, w której chodzi przede wszystkim o prawdę, a najważniejszą wartością w świecie dziennikarskim jest patrzenie władzy na ręce”.
To dobry drogowskaz, bo choć redakcja czasopisma znajduje się w jednej z największych i najbardziej wpływowych światowych metropolii, jego korzenie sięgają lokalnego magazynu wydawanego przede wszystkim dla mieszkańców i mieszkanek Nowego Jorku. ©℗