Będą zmiany w egzaminie na urzędników mianowanych. Tak zapowiedziała Anita Noskowska -Piątkowska, szefowa służby cywilnej, po tegorocznej rekrutacji, która skończyła się niewypełnieniem limitu mianowań.
Wszystko wskazywało na to, że ten rok będzie pierwszym od kilku lat, w którym zostanie wypełniony limit mianowań, ustanowiony tym razem na poziomie 400 miejsc. Pod koniec maja, kiedy upływał termin na składanie dokumentów, elektroniczne konta, niezbędne do wzięcia udziału w rekrutacji, zostały założone przez blisko 1,3 tys. osób. Na egzamin, przypadający 6 lipca 2024 r., zdecydowało się ponad 800 kandydatów. Jednak ostatecznie okazało się, że limit 90 i więcej punktów zdobyło 229 biorących udział. Dodatkowo do grupy osób, które otrzymają w grudniu akt mianowania, należy doliczyć 22 absolwentów Krajowej Szkoły Administracji Publicznej (KSAP). W efekcie grono urzędników mianowanych, których wciąż jest zbyt mało w korpusie służby cywilnej, zasili tylko 251 osób. W poprzednich latach limit był niski i również nie został wypełniony.
Kancelaria premiera nie zamierza przechodzić do porządku dziennego nad niewypełnionym limitem mianowań.
– Wsłuchuję się w opinie uczestników postępowania i ekspertów. Podzielam ich wątpliwości, czy jego obecna formuła odpowiada temu, czego oczekujemy od urzędników mianowanych. Przyznam, że już od pierwszych dni na stanowisku szefa korpusu, wiedząc, jak wygląda postępowanie kwalifikacyjne, myślałam nad jego kształtem. Jednak wiele procesów było w toku, a nie powinno się zmieniać reguł gry w jej trakcie, więc tegoroczny egzamin odbył się w formacie obowiązującym wcześniej i znanym jego uczestnikom – mówi Anita Noskowska-Piątkowska, szefowa służby cywilnej.
– W kolejnych latach zaproponujemy takie zmiany, które spowodują, że przyszłe postępowania będą potwierdzać wiedzę i umiejętności urzędników i urzędniczek, ale też odpowiadać oczekiwaniom, które zmieniają się wraz ze zmieniającą się rzeczywistością – zapowiada.
W 2025 r. nabór rozpocznie się już od stycznia i potrwa do końca maja. Limit ma wynosić 500 miejsc, ale biorąc pod uwagę tegoroczne doświadczenia, wszystko wskazuje na to, że również nie zostanie osiągnięty. Eksperci przyznają, że powody takiej sytuacji mogą być dwa. Pierwszy – zbyt trudne egzaminy, ustalane jeszcze pod nadzorem byłego już szefa KSAP, dr Wojciecha Federczyka, a drugi – słabo przygotowani kandydaci zgłaszający się spośród pracowników służby cywilnej.
Jedyny sukces – są chętni
Maria Małgorzata Janyska, przewodnicząca Rady Służby Publicznej, tegoroczne postępowanie ocenia pozytywnie. Podobnie jak limit mianowań na kolejny rok. Anita Noskowska-Piątkowska gratuluje tym uczestniczkom i uczestnikom postępowania, którym udało się pomyślnie zdać egzamin, a zatem uzyskają mianowanie.
– To ważny krok w ich karierze zawodowej. Dziękuję również pozostałym pracowniczkom i pracownikom służby cywilnej, którzy przystąpili do tegorocznego postępowania kwalifikacyjnego. Podjęli oni ogromy wysiłek, żeby jak najlepiej przygotować się do egzaminu – mówi DGP.
Zachęca też do wzięcia udziału w naborze w przyszłym roku.
– Będę robiła wszystko, żeby przekonać pracowników do tego egzaminu – niezależnie od tego, jaka będzie jego przyszła formuła. Wraz z objęciem stanowiska szefa służby cywilnej zainicjowałam wiele działań promocyjno-informacyjnych, by zachęcić jak najwięcej osób do udziału w postępowaniu kwalifikacyjnym. Konsekwencją był wzrost liczby uczestników w porównaniu z latami ubiegłymi. Ostatecznie do egzaminu przystąpiły 804 osoby, co stanowi najlepszy wynik od 2019 r. Oczywiście chciałabym, żeby było ich dużo więcej – wyjaśnia.
Szefowa służby cywilnej przekonuje też, że wynik tegorocznego egzaminu, czyli to, jaki procent uczestników postępowania zdał i uzyska mianowanie, jest na podobnym poziomie jak w roku ubiegłym i stanowi wypadkową wielu czynników. Najważniejsze to forma egzaminu oraz zakres wiedzy, który jest sprawdzany.
– Dyskusja na temat tego, co i w jaki sposób powinniśmy badać w trakcie postępowania kwalifikacyjnego oraz jaki powinien być profil osoby, która ukończy go z pozytywnym wynikiem, już się toczy. Nie możemy jednak odejść od założenia, że sam egzamin musi być wymagający, ponieważ mamy wysokie oczekiwania co do przyszłych urzędników i urzędniczek służby cywilnej – dodaje Anita Noskowska-Piątkowska.
Konieczna analiza egzaminu
Eksperci apelują jednak również, żeby przyjrzeć się limitowi mianowań, który został wypełniony tylko nieco w ponad połowie.
– Egzaminy nie mogą być ani zbyt trudne, ani zbyt łatwe. Należy przeanalizować ten sprawdzian pod tym kątem w odniesieniu do poprzednich lat. Mam nadzieję, że nowa szefowa służby cywilnej i nowa dyrektor KSAP dokonają takiej analizy – mówi prof. dr hab. Jolanta Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego, członek Rady KSAP.
– W latach 90. zasiadałam w takich komisjach egzaminacyjnych i zawsze mnie dziwiło, że z części egzaminu, która jest testem psychologicznym, niemal wszyscy kandydaci otrzymywali niewiele punktów, a w kolejnym roku maksymalną ich liczbę. Pytałam nawet o to osoby odpowiedzialne za tę część egzaminu, ale nie potrafiły mi na to odpowiedzieć. Jeśli nie będzie stosownej analizy w tym zakresie, to w kolejnym roku może czekać nas podobna sytuacja – przestrzega profesor.
Część ekspertów jednak dopatruje się innych przyczyn tej katastrofy.
– Zjawisko wymaga dogłębnego zbadania. Niestety służba cywilna nie jest już tak atrakcyjna, jak w latach 90. Zarówno do postępowania kwalifikacyjnego w korpusie, ale też jako kandydaci na słuchaczy do KSAP, zgłaszają się osoby z niskimi kwalifikacjami, niespełniające minimalnych oczekiwań. Po prostu mamy do czynienia z gorszym „materiałem” – mówi Jerzy Stępień, członek Rady KSAP i współautor reformy administracyjnej oraz były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
– Z szacunku do obecnych urzędników mianowanych nie decydowałbym się na obniżenie wymagań. Zdecydowanie opowiadam się raczej za niepełnym limitem mianowań niż wypełnionym osobami z wątpliwymi kwalifikacjami – zapewnia.
Innego zdania są osoby, które zajmowały się m.in. służbą cywilną za poprzedniej ekipy rządowej.
– Obecna władza nigdy nie lubiła urzędników mianowanych. Bywały takie lata, że minister finansów chciał, aby limit mianowań był na poziomie zero. Teraz będą ustalać wysokie limity i wyśrubowane wymagania. W efekcie wciąż tylko garstka urzędników będzie miała szansę na mianowanie – mówi Tadeusz Woźniak, poseł PiS i były przewodniczący Rady Służby Publicznej.
– Wcześniej mówiono, że do służby cywilnej nie garną się młode osoby, bo myśmy rządzili. Obecnie na taki krok, jak widzimy, decydują się osoby z niskimi kwalifikacjami, a być może te, które miały otrzymać mianowanie – dodaje. ©℗