Możliwość tworzenia centrów zajmujących się obsługą administracyjną domów dziecka to chyba jeden z nielicznych elementów ustawy o pieczy zastępczej, który jest chwalony przez wszystkie powiaty. Dzięki niemu nie muszą już w każdej placówce zatrudniać dyrektorów, bo wystarczy jeden, który stoi na czele jednostki obsługującej.
To w niej są też zatrudnione osoby zajmujące się księgowością, pedagodzy czy pracownicy socjalni. Takie rozwiązanie pozwala nie tylko obniżyć koszty utrzymania instytucjonalnej pieczy, ale też sprawia, że domy dziecka zapewniają bardziej rodzinne warunki pobytu swoim podopiecznym.
Ten model działania, który wybierało coraz więcej powiatów, może jednak przejść do historii. Uchwalona z inicjatywy Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji zmiana przepisów, która daje samorządom większą swobodę organizacyjną, objęła też pieczę zastępczą. Problem w tym, że akurat w odniesieniu do niej, skutkiem będzie nie polepszenie, ale pogorszenie obecnej sytuacji. Przedstawia się ona bowiem w ten sposób, że od początku roku nie można już powoływać centrów w dotychczasowym kształcie. Z kolei te, które powstały, mają być do końca roku zlikwidowane.
Będzie to więc oznaczać przekreślenie kilkuletnich dobrych doświadczeń i formuły działania, która sprawdziła się w praktyce. Ale to niejedyny problem. Są bowiem i tacy starostowie, którzy likwidację jednostek obsługi traktują jako pretekst, aby ich zadania przenieść do powiatowych centrów pomocy rodzinie. Tymczasem już obecnie są one nadmiernie obciążone obowiązkami, a mają im być dołożone kolejne. Na szczęście jest jeszcze czas, aby przywrócić stare przepisy. Oby tylko resort pracy skupiony na wdrażaniu programu 500 plus dostrzegł apele praktyków i nie czekał na ostatnią chwilę z przygotowaniem nowelizacji, która uchroni pieczę zastępczą przed niepotrzebnymi eksperymentami.