W finansach samorządów dzieje się źle, a będzie jeszcze gorzej. Nie dość, że planuje się nałożyć nowe zadania – głównie na gminy i miasta – to w dodatku zabiera się pieniądze.

Najbliższy zabór środków nastąpi w 2016 r. w związku z wprowadzeniem prewspółczynnika w VAT. Kolejny, prawdopodobnie znacznie głębszy, w 2017 r. w związku z podwyższeniem kwoty wolnej od podatku. W międzyczasie samorządy muszą przygotować się do scentralizowania rozliczeń VAT. Stary i nowy rząd fundują więc gminom i miastom kolejne chude lata, uzasadniając je orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości UE (prewspółczynnik), a także chęcią pomocy najbiedniejszym obywatelom. Problem w tym, że rządzący w zasadzie pomijają punkt widzenia samorządów i to w newralgicznym dla nich momencie (nowa perspektywa finansowa UE). Skutkiem wprowadzenia prewspółczynnika oraz podwyższenia kwoty wolnej będzie odpływ pieniędzy z gminnej kasy.
Prewspółczynnik oznacza bowiem dla gmin i miast dużo mniejsze (nawet 10-krotnie) możliwości odliczania VAT. Skoro przez ponad 10 lat nie było w polskich przepisach o VAT prewspółczynnika, to czy nie można było poczekać z nim jeszcze parę lat, np. do zakończenia rozpoczętej perspektywy finansowej UE?
Odpływ środków (w sumie 6,86 mld zł) nastąpi również po podwyższeniu kwoty wolnej. Nastąpi to prawdopodobnie w 2017 r. Zmiana ta nie jest bowiem podyktowana jedynie wolą prezydenta Andrzeja Dudy czy rządu, ale również wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, który nakazał podwyższenie kwoty wolnej. Trudno temu nie przyklasnąć, skoro obecna kwota zmusza obywateli żyjących poniżej minimum egzystencji do opodatkowania części swoich niskich dochodów. Problem w tym, że koszt tych zmian częściowo zostanie przerzucony na samorządy, a w uzasadnieniu projektu zmian nie ma słowa o zrekompensowaniu tych środków gminom. W praktyce oznacza to, że w wyniku zmian w PIT wprowadzonych w ciągu ostatnich kilku lat (wprowadzenie ulgi na dzieci, zmiana skali podatkowej, zwiększenie kwoty wolnej), do samorządowej kasy nie wpłynie łącznie prawie 15 mld zł rocznie. Jeśli dorzucimy do tego inne zmiany, choćby planowane w VAT, to postulat reformy dochodów JST wydaje się bardziej aktualny niż kiedykolwiek wcześniej. Alternatywą jest zahamowanie inwestycji, niewykorzystanie dostępnych środków w nowej perspektywie UE, a w niektórych gminach wręcz brak środków na realizację zadań ustawowych.