Po latach zalegania w sejmowej zamrażarce posłowie zajmą się projektem zwiększającym procentowy udział jednostek we wpływach z PIT.
W środę w Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie projektu nowelizacji ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego (JST). Projekt zakłada m.in. zwiększenie gminom udziału w podatku od osób fizycznych z 39,34 proc. do 48,78 proc., powiatom – z 10,25 proc. do 13,03 proc., a województwom – z 1,6 proc. do 2,3 proc.
Samorządowcy liczą, że pomimo braku odniesienia się w exposé premier Beaty Szydło do trudnej sytuacji lokalnych władz, będzie to początek dyskusji z nowym rządem o reformie finansów JST.
Dla Andrzeja Porawskiego ze Związku Miast Polskich (ZMP) już samo umieszczenie projektu obywatelskiego w porządku obrad Sejmu, w dodatku na samym początku nowej kadencji, to pozytywny sygnał. – Trudno dziś przewidzieć, co to może oznaczać. Ale nie wydaje mi się, by rząd zrobił to tylko po to, by ten projekt uśmiercić – zaznacza. – Spodziewam się powołania komisji sejmowej, która zajmie się być może nie tylko tym projektem, lecz także systemem finansowania samorządów – dodaje Porawski.
Hamulcowym MF
Z czego wynika zaskoczenie samorządowców? Projekt przeleżał w sejmowej szufladzie ostatnie trzy lata i można było odnieść wrażenie, że nikt o nim już nie pamięta. Do Sejmu 27 września 2012 r. wnieśli go samorządowcy biorący udział w zorganizowanym przez nich w Warszawie marszu przeciw polityce zaburzania równowagi finansowej gmin, powiatów i województw. Pod projektem zebrano ponad 200 tys. głosów poparcia, a warszawski marsz był elementem zakrojonej na szeroką skalę kampanii informacyjnej samorządowców pt. „Stawka większa niż 8 mld zł” – na tyle bowiem autorzy projektu wycenili roczny ubytek w samorządowych budżetach wskutek wprowadzanych w latach 2005–2011 zmian ustawowych.
Mimo apeli prace nad projektem utknęły w martwym punkcie. – W Ministerstwie Finansów nie było woli, by go procedować – tłumaczy były przewodniczący sejmowej komisji ds. samorządów Piotr Zgorzelski (PSL). Teraz – jak dodaje – cieszy się, że sprawa wraca na tapetę.
Pojawia się jednak pytanie, dlaczego projekt ustawy wraca i to od razu na początku kadencji nowego Sejmu? – Z reguły na początku prac parlamentu niewiele jest jakichkolwiek projektów, więc wzięto to, co jest pod ręką – uważa poseł opozycji.
Inny scenariusz zakłada, że PiS – coraz bardziej świadomy kosztów złożonych obietnic wyborczych, jak chociażby 500 zł na dziecko czy podniesienie kwoty wolnej do 8 tys. zł, uwzględnił projekt w pracach Sejmu, tak by jak najszybciej trafił on do kosza. Taka decyzja podjęta w stosunku do projektu obywatelskiego (a nie np. poselskiego) może wzbudzić spore kontrowersje, dlatego lepiej to zrobić na początku kadencji niż przed kolejnymi wyborami.
Przedstawiciele PiS na razie nie chcą zdradzać swoich planów.
– We wtorek będziemy się zastanawiać, co dalej – ucina rozmowę Wojciech Jasiński, przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych.
W nieoficjalnych rozmowach przedstawiciele partii rządzącej wskazują jednak, że prace zostaną podjęte. – Nie byłoby w naszym interesie uśmiercanie projektu już teraz. Idea przyjętego przez nas pakietu demokratycznego polega też na tym, że projekty obywatelskie nie będą odrzucane na pierwszym posiedzeniu Sejmu – zwraca nam uwagę jeden z posłów PiS.
Niepewny sukces
Choć samo skierowanie projektu do dalszych prac w komisjach samorządowcy uznają jako nieoczekiwany sukces, tak naprawdę nie oznacza to, że uda im się ostatecznie coś ugrać. Tym bardziej że skutkiem wprowadzenia ustawy byłoby przesunięcie kwoty 8 mld zł z budżetu państwa do budżetów JST. A to ponad jedna trzecia kwoty, jaką rząd potrzebuje na ufundowanie wypłaty 500 zł na dziecko dla 3,6 mln polskich rodzin (koszt wypłaty świadczeń szacowany jest na 22 mld zł). Samorządowcy jednak przekonują, że realnie mowa o kwocie 6 mld zł, gdyż ok. 2 mld wróciłoby do budżetu centralnego w postaci VAT odprowadzanego przy zwiększonej liczbie inwestycji lokalnych i regionalnych, a także pośrednio w podatkach dochodowych PIT i CIT.
– W uzasadnieniu podajemy, że podobny efekt jak przy zwiększeniu procentowych udziałów w PIT dla samorządów, można osiągnąć w inny sposób, np. likwidując niektóre ulgi w podatku od nieruchomości czy cywilizując sprawę nauczycielskich urlopów dla poratowania zdrowia – wyjaśnia Andrzej Porawski z ZMP.
Samorządowcy na razie chcą wierzyć w dobre intencje rządu. Beata Szydło zdążyła zadeklarować podczas piątkowego czatu z internautami, że jej rząd „nie będzie przekazywał zadań samorządom, jeśli nie będzie za tym szło zabezpieczenie finansowe”. – To jest obietnica, którą szybko i łatwo będziemy w stanie zweryfikować – zapowiada jeden z samorządowców.