Janusz Steinhoff były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka / Dziennik Gazeta Prawna
ROZMOWA
Co pan sądzi o inicjatywie samorządów, którym najwyraźniej nie po drodze z wielkimi zakładami energetycznymi?
Jeśli nowe prawo miałoby umożliwić podmiotowi płacącemu rachunki swobodny wybór sprzedawcy energii wykorzystywanej w celach publicznych, to uważam to za racjonalny krok. Trzeba jednak odróżnić kwestię samej dystrybucji energii od jej sprzedaży. Dystrybucja energii elektrycznej jest obszarem regulowanym, dlatego obywatele czy gminy nie mają możliwości wyboru spółki zajmującej się obrotem. Właściciel sieci dystrybucyjnej pobiera opłaty regulowane przez URE za świadczenie usługi polegającej na dostarczaniu prądu do gospodarstw domowych czy urzędów. Potem jest kwestia sprzedaży tej energii klientowi. Tu powinien istnieć wybór dostawcy, który optymalizując swoje koszty będzie w stanie zaoferować konkurencyjną cenę klientowi.
Czyli kierunek obrany przez lokalne władze jest dobry?
Tak, ponieważ wyklucza on jakikolwiek monopol na rynku energii elektrycznej. Idziemy w stronę jednolitego rynku energetycznego w Europie, na którym krajowe i zagraniczne przedsiębiorstwa powinny między sobą konkurować. Dziś jeszcze często mamy do czynienia z monopolem, bo firma zarabia nie tylko na dzierżawie czy konserwacji lamp, ale stara się również dostarczać swoją energię elektryczną, czym gwarantuje sobie dodatkowe dochody.
Trudno się jednak dziwić zakładom, że nie chcą dopuścić zewnętrznych graczy do swojej infrastruktury.
Oczywiście. Każdy podmiot gospodarczy jest zainteresowany zarabianiem pieniędzy. Ale rację mają też samorządy, które chcą redukować koszty i pragną konkurencyjnego rynku.
Wspomniał pan o jednolitym rynku energetycznym, nad którym pracuje Unia Europejska. Jak inicjatywa samorządowców może wpłynąć na te plany?
Stawka tej gry między samorządami a spółkami energetycznymi jest dużo większa, niż się wydaje. Ewentualne otwarcie rynku na krajowym podwórku wystawia nasze przedsiębiorstwa na dużo większą konkurencję z zewnątrz. Powinniśmy być na to gotowi i zawsze na pierwszym miejscu uwzględniać interes konsumenta.